31 stycznia 2012

Gdzie jest polskie złoto?

W prawdzie niewiele mamy wspólnego z Wenezuelą, ale zdecydowanie warto by było gdybym nasi politycy mieli tyle charyzmy i odwagi co Hugo Chavez. I nie mówimy tu o jego szczeremu wstawiennictwu za ubogimi, budowaniem równych szans dla wszystkich ludzi, a przez to redukcję podziałów społecznych, dbaniem o zasoby kraju i budowanie jego silnej pozycji na arenie międzynarodowej w sposób asertywny i zdecydowany, krytyce stronniczości mediów czy kontrowersji wokół instytucji kościoła (choć chwalilibyśmy sobie takich polityków w naszym kraju). Mówimy tu o odwadze do wyegzekwowania należnego Wenezueli złota, które było przechowywane w obcych krajach. Hugo Chavez pokazuje, że nie boi się zagrożeń płynących z USA, którym przenoszenie środka ciężkości systemu monetarnego z dolara na złoto jest wyjątkowo niewygodne. I nie ma znaczenia czy jest to Wenezuela, Iran czy choćby Polska. Tyle, że w tym ostatnim kraju zdecydowanej postawy, mającej na celu ochronę obywateli rodzimych raczej nie zobaczymy.

źródło: link

Tutaj można poczytać o losach polskiego złota. Staramy się dokonywać obiektywnego oglądu sytuacji i nie oceniać postępowania polityków, ale w czasach kiedy największy od 80 lat kryzys wisi w powietrzu nasi przedstawiciele wydają się postępować tak jakby kierował nimi strach przed innymi krajami. Nie wystarczy, że  nasza polityka monetarna odbywa się pod dyktando systemu opartego na długu to jeszcze nikt nie kwapi się aby coś z tym zrobić. Słyszymy tylko hasła "dobro ogólne", "ochrona obywateli Unii Europejskiej", "dbanie o Eurostrefę", itd. Jest kpiną i obelgą wobec polskich obywateli, że złoto, które może być niebawem kręgosłupem naszej gospodarki (jak i każdego innego kraju po załamaniu się obecnego sytemu), nie tylko nie jest obecne w naszym kraju, ale dodatkowo nic nie wskazuje, że to się zmieni.

Serce wręcz boli kiedy widzimy, że nasi politycy kłócą się o najróżniejsze sprawy powołując dziesiątki komisji, uchwalając ustawy absolutnie niepriorytetowe i wymyślając kolejne podatki, które w gruncie rzeczy zabijają gospodarkę zamiast ją wspierać. I choć politycy głośno mówią, że należy ożywiać gospodarkę, to zakrawa to na kabaret, gdyż pokazuje to, że nie znają podstaw ekonomii. Ściślej rzecz biorąc...

Efektywny ekonomiczny popyt wymaga nie samej tylko potrzeby, ale odpowiedniej siły nabywczej (...) ale nawet jeśli uporamy się z tym punktem możliwy jest inny błąd i "rozbijacze szyb" zazwyczaj rzucają się nań. Myślą oni o "sile nabywczej" wyłącznie w kategoriach pieniężnych. Dziś pieniądze można wydrukować    
(Hazlitt, 1993, Ekonomia w jednej lekcji, Kraków:Signum)

Jak mamy więc pobudzać naszą gospodarkę skoro nie mamy siły nabywczej? Banknoty w pewnym momencie przestają mieć siłą nabywczą jeśli nie mają pokrycia w namacalnym "bogactwie", np. złocie. Więc jak w czasie kryzysu mamy ożywić gospodarkę nie mając narzędzia, które na to pozwala? Dlaczego nasi politycy nie chcą tego zrobić?

Miało nie być politycznie, ale być musi... w naszym kraju brakuje Piłsudskiego, obywatela odważnego, zdecydowanego i charyzmatycznego. Wenezuela ma Chaveza, my nie mamy nikogo. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że jeśli takowego przywódcy mieć nie będziemy to biada Polakom.

27 stycznia 2012

Gdzie jest złoto Kaddafiego?

W ostatnich dniach pojawił się artykuł, z którego wynika, że Polska posiada prawo do wydobycia ropy naftowej z obszaru Pacyfiku, nieopodal Meksyku. Pewna grupa ludzi pracuje więc nad wydobyciem czarnego złota, co może się przełożyć na zyski. Pojawia się pytanie: czyje zyski? Skoro pisze się, że Polska posiada możliwość wydobycia ropy naftowej, to czy szary Kowalski odczuje to w jakiś sposób?

źródło: link

Zapewne nie, ale w oczach rządu jeśli ktoś ma dużo to trzeba mu zabrać więcej niż innym. O tym jakie konsekwencje może mieć opodatkowanie KGHM'u można przeczytać tu i tu. Nie dziwi więc to co mówią przedstawiciele austriackiej szkoły, że im więcej rząd ingeruje w wolny rynek i więcej opodatkowuje tym na gorsze to tylko wszystkim wychodzi. Tak więc bogactwo zasobów nie zawsze oznacza dobrobyt. Ale jest jeszcze druga strona medalu. Poza "łapami" rządu są jeszcze "łapy" innych Państw. I tu właśnie wracamy do ropy...

Czy jej posiadanie naprawdę oznacza korzyści? Ropa jest wyceniana w USD i jeśli komuś się to nie podoba to może powiedzieć NIE. Wtedy czeka go inwazja i/lub śmierć. Przykładem są przywódcy Iraku oraz Libii. Ich los może podzielić lider Iranu, którego chęć bycia niezależnym od USD i EUR drażni państwa zachodnie. W tym linku film, który przedstawia dlaczego Kaddafi mógł naprawdę zginąć. Wszystko rozbija się o ropę i złoto. Na potrzeby bardziej obiektywnego spojrzenia na sytuację warto zapoznać się także z dążeniem Kaddafiego do uniezależnienia całego Bliskiego Wschodu i Afryki od przymusu przyjmowania za ropę pustego dolara.

Iran idzie w ślady w Libii. Czy tym razem uda się "odsunąć" śmieciowego dolara? Czas pokaże, ale jeśli tak to złoto może poszybować do góry znacznie wyżej niż zeszłego lata.

25 stycznia 2012

Monetarny Dżihad

Dla wielu polityk kojarzy się z kimś kto bez względu na kręgosłup moralny i iloraz inteligencji posiada wiele umiejętności, które przydają się w oddziaływaniu społecznym. Przyznać trzeba, że wielu z nich do perfekcji opanowało sztukę uzasadniania, że złe jest dobre. W połączeniu z wykorzystaniem mediów i brakiem przenikliwości, która niestety podtrzymuje wiarę w słowa dziennika telewizyjnego nie trudno o wzbudzenie w ludziach przekonania, że czasem dla dobra ogółu trzeba oddać owoce swojej pracy, że czasem należy zabijać ludzi lub na przykład, że Iran to samo zło. To czy rzeczywiście jest on zły, nie wiemy? Ale wiemy, że kraj ten chce otrzymywać za swoją ropę złoto, a nie dolary i tu właśnie pojawia się pytanie:

Dlaczego Stany Zjednoczone i inne państwa zachodnie chcą najeżdżać kraj, który ma swoje zasoby i chce je sprzedawać w sposób jaki mu się podoba? Dlaczego USA chce dokonać inwazji na kraj, który ma pełne prawo do przyjmowania takich pieniędzy jakie mu się podobają?

źródło: link

Tak, tak... Iran ma bomby, Iran chroni terrorystów, Iran przygotowuje się do ataku, itd. 

Amerykanie mają przecież swoje złoża ropy, a już na pewno mogą kupować do woli z Arabii Saudyjskiej i innych krajów z Bliskiego Wschodu i nie tylko, płacąc oczywiście dolarem. O co więc im chodzi?

Ale to nie państwa zachodnie chcą inwazji, lecz ich politycy, którym z jakiegoś powodu nie odpowiada, że pewien bliskowschodni kraj chce przyjmować zapłatę za swoje towary w prawdziwym, a nie śmieciowym pieniądzu. Złoto i srebro to jedyne prawdziwe pieniądze, a o tym jak bardzo przekonanie takie jest zakorzenione w pewnych kulturach mówi zamieszczony w poście film... I choć kraje taki jak Indonezja czy Iran wielu zaliczyłoby do grupy krajów rozwijających się to film skłania do stwierdzenia, że kraje, których obywatele mają świadomość realnej i praktycznej wartości srebra i złota są daleko przed nami. 



Dlaczego spłacamy nieswoje długi?

W dzisiejszym poście krótki wywiad z Michael'em Maloney, który nazywa wiele spraw dotyczących kryzysu po imieniu. Zwraca jednak uwagę na kilka istotnych rzeczy, które nie tylko dotyczą cen kruszców, hiperinflacji i nie dającego się zatrzymać długu, ale także naszej własnej odpowiedzialności za to co się dzieje.


1m 18s: dziennikarka wskazuje na opinie dotyczące Ron'a Paul'a, który jako jedyny amerykański polityk rozumie na czym opiera się system monetarny. Oczywiście wiesza się na nim psy. Dodatkowo pyta: w jaki sposób możemy krytykować polityka takiego jak Ron Paul, jeśli nie rozumiemy absolutnych podstaw ekonomii. 

W polskim sejmie nie ma nawet jednego polityka, który by mówił w sposób prawdziwy i klarowny o tym jak jesteśmy obciążani długiem. Jedyną osobą na scenie politycznej, która prawdziwie rozumiała system monetarny był JKM.

2m 01s: Jednym z największych problemów, które mamy jest to, że ludzie nie rozumieją jak system monetarny funkcjonuje i w jaki sposób waluta oparta na długu okrada nas wszystkich i przenosi zasoby do sektora bankowego

2m 32s: dziennikarka zadaje pytania jak można mówić o ekonomi nie mówiąc o takich rzeczach jak dług, pieniądz bez pokrycia, pieniądz z pokryciem. Mike odpowiada wprost: nie możesz.

4m 13s: ...to system walutowy oparty na długu, w którym pożyczamy pieniądze, które mają dopiero zostać stworzone i zobowiązujemy się oddać je wraz z odsetkami, lecz dolary wymagane na pokrycie  tych odsetek jeszcze nie istnieją. Tak więc, musimy pracować w przyszłości, w każdym roku musimy pogłębiać nasz dług jako społeczeństwa, bardziej niż w poprzednim, aby cały system mógł funkcjonować dalej

5m 05s: Jest to w zasadzie formę niewolnictwa

5m 25s: A tu Mike tłumaczy skąd biorą się odsetki dla osób, które kupiły obligacje skarbowe. Oczywiście z podatków. Tak więc szary Kowalski kupując obligację skarbową, która ma mu później przynieść odsetki, upoważnia niejako system do nałożenia na niego większych podatków, aby mógł otrzymać odsetki z obligacji. Jest to paradoks.

I tak dalej, wątków mnóstwo, więc nie ma sensu pisać. Trzeba po prostu obejrzeć. A po obejrzeniu zadać pytanie: dlaczego nie sprzeciwiamy się systemowi, który bez naszej świadomej zgody obciąża nas długiem, którego przecież nie zaciągamy? Dlaczego Kowalski i Malinowski mają spłacać długi, z których zyski odnosi ktoś zupełnie inny?


24 stycznia 2012

Kolejny szczyt, kolejne rozmowy

25. stycznia 2012 rozpoczyna się coroczne Światowe Forum Ekonomiczne. Jest to już któreś z kolei po wielu wcześniejszych szczytach, obradach i szeregu innych wydarzeń podczas których rozmawiało się na temat rozwiązania problemów ekonomicznych. No właśnie... rozmawiało się... 

źródło: link

Swoją obecnością po raz kolejny zaszczyci sama Angelina Jolie. Nie będzie ona tam po raz pierwszy. Nie tylko zresztą ona. Samych gości ma być ponad 2,5 tysiąca. Ileż to głów do rozprawiania o przyczynach kryzysu i sposobach rozwiązania go... Pytanie brzmi: czemu rok w rok ludzie dyskutują o problemach ekonomicznych i nic z tego nie wynika? A już na pewno nic dobrego...

W tym roku planuje się rozprawiać m.in. o tym jak kraje rozwinięte mają powrócić do równowagi bez wchodzenia w recesję, zaś kraje rozwijające się uniknąć inflacji oraz baniek. Cóż... stare polskie przysłowie mówi: Gadać łatwo, ale zrobić trudniej.

Czego możemy się więc spodziewać? Z całą pewnością wielu rozmów, wielu pomysłów i wymian poglądów między bankierami, ekonomistami, aktorami, piosenkarzami, politykami i wszystkimi innymi, którzy chcieliby dołożyć swoją cegiełkę do rozmów na temat kryzysu. Podkreślamy tu do rozmów

A dlaczego podkreślamy do rozmów? A dlatego, że nic nie wskazuje, aby dzięki forum poczyniono coś więcej, cokolwiek co mogłoby rozwiązać w jakiś sposób problemy ekonomiczne.

A szary Kowalski obserwuje to przed telewizorem i po raz kolejny oddaje się refleksji na temat ludzkiej natury, która w dziwny sposób sprawia, że ludzie zamiast działać wolą gadać...

A co działać? (1) mniej wydawać; (2) więcej oszczędzać; (3) nie drukować pieniędzy bez pokrycia.

Szary Kowalski nie jedno już jednak przeżył, a od czczego gadania woli cichą refleksję. Wie więc doskonale, że żadne z powyższych nie zostanie zrealizowane, a Ci co regulacjami i ustawami doprowadzili do bieżącej sytuacji doprowadzą w dalszej kolejności do wzrostu cen srebra i złota, które Kowalski po cichu sobie gromadził...

19 stycznia 2012

Iluzja wzrostu pensji

Ekonomiści twierdzą że pensje w sektorze przedsiębiorstw wzrosły. Czy na pewno? 

Przeciętne wynagrodzenie bez wypłat z zysku wyniosło w grudniu 4.012,39 zł i wzrosło rdr o 4,3 proc., a wobec listopada wzrosło o 9,0 proc.

Wzrost pensji to doprawdy iluzja, a wszelkie stwierdzenia ilustrujące ów rzekomy wzrost to wybiórcze spojrzenie na sytuację. Dlaczego?

źródło: link

Stwierdzenia ekonomistów dotyczą kilkuprocentowego wzrostu pensji. I słusznie, wyrażane liczbowo pensje rzeczywiście mogły wzrosnąć. Szkoda tylko, że nikt nie mówi o wzroście cen towarów i usług lub jak kto woli o przejawach inflacji.

Mówienie o wzroście gospodarczym i wzroście płac to pranie mózgów, ponieważ ceny i usługi nie mają prawa rosnąć jeśli nie ma inflacji. NBP oraz wszystkie inne banki centralne państw stosują strategię bezpośredniego celu inflacyjnego, a więc takiego działania, które rok do roku osłabia siłę nabywczą waluty, co bezpośrednio wiąże się ze wzrostem cen.

Na przegranej pozycji stoją niejako urzędnicy (których w żaden sposób nie bronimy), ponieważ ich pensje wymagają oddzielnych, czasochłonnych regulacji. Jest budżet, który zakłada pewien pułap pensji i już. W przypadku pracowników przedsiębiorstw pensje reguluje sobie na życzenie szef, bez względu czy to się komuś podoba czy nie. Pensje urzędników nie mogą więc wzrosnąć ot tak, gdyż wymaga to trochę zachodu. W przypadku przedsiębiorstw, kiedy idzie inflacja liczby siłą rzeczy rosną... a więc i pensje. Potem czytamy i słuchamy jaki to dobrobyt w Polsce, że podczas kryzysu zaczynamy zarabiać więcej... że nasze pensje robią się europejskie... że wydajemy coraz więcej... że rośnie nam PKB... Tyle, że te wyższe pensje wcale nie muszą starczyć na bieżące wydatki, nawet jeśli wzrosną o 100%.

16 stycznia 2012

Kogo winić za kryzys?

Połowa stycznia już za nami. Jak do tej pory nie wydarzyło się nic co by zwiastowało zażegnanie kryzysu. Wręcz przeciwnie, dolar się umacnia, złotówka słabnie, złoto idzie do góry, inflacja i bezrobocie podobnie. Suma sumarum zbierze to ostatecznie swoje żniwo.

żródło: link

Przyczyn jest mnóstwo. A to spekulanci, a to Grecy i Włosi, a to politycy poprzednich kadencji, a to brak reform, itd. Umysł człowieka jest absolutnym mistrzem w szukaniu win, więc nie ma problemu ze znalezieniem kozła ofiarnego. Ale co z tego, kiedy nas interesuje meritum...

Całą kryzysową sytuację można sprowadzić do... DŁUGU. Cały system opiera się bowiem na drukowaniu pieniądza przez bank centralny (w naszym kraju funkcję tą pełni NBP), który po wyemitowaniu pewnej ilości pieniądza pożycza je bankom komercyjnym. Te ostatnie z kolei żyją dzięki temu, że mogą pożyczać pieniądze od banku centralnego, a następnie robić to samo względem klientów. Zwiększanie podaży pieniądza pozwala więc: (1) żyć bankom, które zarabiają na udzielaniu kredytów; (2) utrzymywać iluzję wzrostu gospodarczego mierzonego w oparciu o pieniądze, których podaż się nieustannie zwiększa, a przez to podnosi ceny produktów i usług; (3) osłabiać wartość waluty, co z kolei pozwala na "ucieczkę" przed spłatą długu.

U zarania dziejów bank pełnił funkcję skarbca. Osoby, które oszczędzały pieniądze zanosiły swoje pieniądze i umieszczały je w depozycie na procent. Bank miał prawo te pieniądze pożyczyć komuś innemu, również na procent. Był on jednak bardzo wysoki. Jeśli nikt nie złożył depozytu bank nie mógł zarabiać na pożyczaniu pieniędzy. Zjawisko inflacji nie było wówczas znane. A dziś? Każdy bank może pożyczyć tyle pieniędzy od banku centralnego ile chce. Czyniąc to podnosi podaż pieniądza, który trafia później na rynek, a tym samym przyczynia się do wzrostu cen. Nieświadomy tego szary Kowalski słucha dziennika i myśli: "No tak, mamy coraz więcej pieniędzy, a więc gospodarka się kręci i rośnie dobrobyt. To jest wspaniałe. Liczby przecież nie kłamią. MAMY CORAZ WIĘCEJ PIENIĘDZY"

Coraz więcej pieniędzy, które nie mają pokrycia. Po chwili zadumy Kowalski zadaje sobie jednak pytanie: "Zaraz, zaraz... skoro mamy coraz więcej pieniędzy, to dlaczego starcza mi na coraz mniej? W prawdzie dostałem podwyżkę 100zł, ale żyjąc dalej dokładnie w ten sam sposób pensja przestaje być wystarczająca na moje potrzeby".

Długi państw temat rzeka. Jedno co warto wiedzieć, to że w większości przypadków rosnący dług prowadził do bankructwa. A jeśli politykom udawało się wyprowadzić Państwo z takiej sytuacji to i tak komuś musiało się dostać. Komu dostanie się tym razem? Czas pokaże, choć historia mówi, że z reguły najwięcej konsekwencji odczuwają prości obywatele. A na "osłodę" wykres bankructw Państw. Tak dla świadomości obywatela, że dla polityka bankructwo to wcale nic trudnego...

źródło: link

3 stycznia 2012

Srebro i złoto w 2012

Istnieją dwie metody prognozowania cen. Jedna z nich opiera się na założeniu, że ceny na rynkach ukazują bieżącą sytuację w gospodarce. Drugie z podejść zakłada, że większość bieżących i oczekiwanych informacji, które dotyczą sytuacji gospodarczej jest już zdyskontowana przez ceny rynkowe.

źródło: link

Naszego Kowalskiego nie do końca interesuje być może, która z metod ma lepsze wzięcie bądź efektywność. Interesują go ceny metali, w które chce inwestować. Szuka dołka, czy choćby informacji, która upewni go, że bieżąca sytuacja nie jest zwiastunem bańki na metalach. A to czy bieżące ceny są skutkiem czy dopiero przyczyną nie odgrywa większej roli. Co więc taką rolę może odgrywać przy snuciu prognozy na 2012 rok?

Cóż... grunt to bazować na informacjach, które są pewne. A pewne jest to, że:
1. Politycy wciąż wierzą, że uratują nas przed kryzysem, pomimo, że długi krajów zachodnich wciąż rosną.
2. Inwestorzy potrafią zarabiać nawet na spadkach, a więc są osoby, którym kryzys daje okazję do zarobku.
3. Historia pokazuje, że w podobnych sytuacjach dochodzi do załamania.

Ad. 1. Przed nami kolejne szczyty, które mają niejako na celu uratowanie strefy Euro. Problemem są rosnące długi Państw zachodnich. I o dziwo nikt nie zadaje głośno pytania: "Jak mamy spłacić długi skoro wciąż zaciągamy kolejne?"

Jedynym racjonalnym stwierdzeniem na jakie mógłby się zdobyć polityk, a i pokrywającym się z prawdą jest: "To my politycy ustaliliśmy istnienie takiego systemu, a już na pewno go podtrzymujemy. Pieniędzy wydaliśmy zbyt dużo, a w połączeniu z istniejącym systemem monetarnym daje to nie dający się spłacić dług. Jesteśmy spaleni, przygotujmy się na kryzys".

W prawdzie pojawił się już taki polityk, ale w pojedynkę nie wydaje się, aby mógł coś zdziałać. Gdyby powiedziało to wielu, sytuacja doprawdy mogła by zrobić się niespokojna...

Krótko: długi rosną i nie wiele wskazuje, że da się je spłacić. Grecja już jest bankrutem. Czekamy na kolejnych.

Ad. 2. Jeśli rynek się załamie, a zdaniem wielu tak właśnie będzie, pewna grupa inwestorów zarobi na tym potężne pieniądze. Mówi się, że rynek idzie do góry po schodach, zaś zmierza w dół windą. Osoby, które zarabiają na tzw. spadkach mogą dzięki temu znacznie szybciej zarobić mnóstwo pieniędzy niż w przypadku rynku rosnącego.

Krótko: istnieją osoby, które liczą na załamanie rynku w obliczu bieżącej sytuacji, ponieważ dobrze na tym zarobią. Kiedy rynki finansowe pękają, metale potrafią iść w tego następstwie górę.

Ad. 3. Kiedy dany kraj jest zadłużony po uszy, ma 2 wyjścia: bankructwo albo wywołanie hiperinflacji. Aby polityk wziął na siebie odpowiedzialność za ogłoszenie bankructwa musi mieć prawdziwą siłę charakteru oraz świadomość, że kończy w ten sposób karierę w polityce. Nie liczmy więc na taki scenariusz. Hiperinflacja jest jak najbardziej prawdopodobna. Dlaczego? Dlatego, że: (1) nie rozumienie tego zjawiska przez większość społeczeństwa pozwala politykom na wmawianie, że została ona wywołana przez spekulację, kryzys globalny i inne rzeczy, które kompletnie nie mają z tym powiązania; (2) pozwala na "spłatę" długu w mgnieniu oka; (3) historia się lubi powtarzać.

Krótko: przykładów jest mnóstwo. Jeden z bardziej znanych to hiperinflacja Republiki Weimarskiej, która po zakończeniu I wojny światowej musiała spłacić potężne długi, a chcąc przed nimi uciec wywołała hiperinflację.

Jak więc będzie ze srebrem i złotem w 2012? W prawdzie potaniały one wyraźnie ostatnio, ale skoro są one bezpieczną przystanią wobec słabnących walut, to jeśli kryzys nie zostanie zażegnany przez polityków, droga na północ jest przed nimi otwarta.