28 października 2011

Rynek metali a cykle pogody

Wbrew pozorom cykle pogody mają wiele wspólnego z rynkiem metali szlachetnych. Rok w rok, przy okazji pierwszego śniegu, a wraz z nim pierwszej fali zimowych wypadków słyszymy w radiu i telewizji "W tym roku pogoda zaskoczyła kierowców"... I tak rok w rok. Pojawia się pytanie natury psychologicznej: co sprawia, że pomimo, iż człowiek WIE że w okresie jesienno-zimowym pierwszy śnieg spadnie wcześniej czy później, nie zakłada on na czas opon zimowych w swoim samochodzie?


źródło: link

Efekt jest jak najbardziej psychologiczny i stąd jego punkt styczności z rynkiem metali szlachetnych. Kierowca i inwestor zachowują się dość podobnie. Zwracają uwagę na to co jest, a nie na to co będzie. Większość kierowców jest zaskoczona pierwszymi opadami śniegu, tak samo jak większość inwestorów jest zaskoczona kryzysem, korektą, a nawet nieoczekiwanym wzrostem.

Wydaje się absolutnie wskazanym, aby poświęcić chwilę uwagi zagadnieniu tego dlaczego człowiek nie bazuje na informacjach historycznych do prognozowania przyszłości. Przecież jest to całkowicie możliwe bez stosowania kart Tarota oraz innych wątpliwych wobec racjonalnego umysłu technik. Gdyby było inaczej to zaskoczonych kierowców przez pierwszy śnieg byłoby 100%, a nie większość...

Oddajmy głos autorytetowi, którego na łamach naszego bloga pozwalamy sobie zacytować:

"W trakcie cyklu życiowego dowolnej zbiorowości jej wewnętrzne cykle podporządkowane są oscylacjom (...) większość ludzi sądzi zazwyczaj, że otoczenie społeczne i geofizyczne nie zmienia się. Jednostki nie dostrzegają zatem dokonujących się zmian, dopóki nie wydarzy się jakaś katastrofa"

Cytat pochodzi z książki "Psychologia rynków finansowych. U źródeł analizy technicznej" autorstwa Tony Plummer'a.

Słowa autora rozumiemy w sposób następujący: nigdy nie doświadczyliśmy (tj. my, którzy żyjemy w czasie teraźniejszym) Poważnego kryzysu, takie doświadczenie nie jest więc zapisane w naszych komórkach, z tego też powodu nie zakładamy, że możemy kryzysu doświadczyć.

Inaczej: kierowca nie myśli o nagłym opadzie śniegu, choć takie zdarzały się w przeszłości regularnie. Nie zabezpiecza się na taką ewentualność. Kiedy pogoda "zaskakuje" kierowców dochodzi do katastrofy w postaci serii wypadków, a w punktach wymiany opon rosną kolejki. Niestety nie ma możliwości obsłużenia wszystkich na raz...

Jeszcze inaczej: inwestor słucha bieżących wiadomości mainstreamowych, pomijając jednocześnie dane historyczne. Lokuje swój kapitał w tym, co media i reklama uznaje za najbardziej wartościowe. Cóż... z reguły są to akcje, waluty, fundusze i lokaty...

10 lat temu ceny srebra i złota były śmiesznie niskie. Rok w rok mówiono, że to bańka spekulacyjna. Ale ta rośnie i "dziwnie" nie pęka. Znajomość historii i fundamentów pozwala na zrozumienie, że do bańki na srebrze i złocie być może jeszcze bardzo daleko, ale o tym w następnym poście...

Na koniec zabawna alegoria kierowcy/inwestora, który zdecydowanie zapomniał o dwóch mądrościach narodów: "Historia się lubi powtarzać" oraz "Przezorny zawsze ubezpieczony"

źródło: link

24 października 2011

Metale szlachetne a zdrowy rozsądek

Dziś komentarz do bieżących wiadomości....

Na ekonomia24.pl czytamy między innymi, że:

"Prawie 32 tysiące złotych długu publicznego przypada na każdego Polaka, który płaci podatek dochodowy (...)  Jak mantrę powtarzam: musimy zrobić wszystko, by dług przestał rosnąć – dodaje Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (...) Im dłużej będziemy zwlekali ze zmianami w systemie ulg podatkowych czy likwidacji różnych przywilejów emerytalnych, tym bardziej wyrzeczenia potem mogą być dotkliwe – dodaje Wiktor Wojciechowski, ekonomista Fundacji FOR"

A teraz szczypta faktów i pytań do refleksji:

- W jaki sposób zadłużenie narodowe ma spadać, skoro rośnie liczba urzędników? Pieniądze, które są przeznaczane na pensje urzędników pochodzą z podatków przedsiębiorców (i nie tylko)

- Jak sobie z tym poradzić skoro do tej pory rząd sobie z tym nie poradził? No i czy w ogóle w chwili bieżącej chce sobie z tym poradzić?


- W jaki sposób osoby decyzyjne mają powstrzymać inflację skoro NBP wyraźnie stwierdza, że dąży do inflacji? Oczywiście można powiedzieć, że bank centralny chce utrzymać inflację na poziomie 2,5% co jest poniekąd dobre dla gospodarki. Cóż... nie czytałem jeszcze uzasadnienia w oparciu o co stwierdzono, że 2,5% inflacji rocznej jest optymalne dla gospodarki, ale wiem, że historia się lubi powtarzać. Myślę, że jest jak najbardziej wskazane zacytować tu Rene Sedillot (cytat z książki Moralna i niemoralna historia pieniądza):

"Ogólna zasada brzmi: pełzająca inflacja da się sprowokować i opanować. Ale zawsze przychodzi taki moment, gdy pozostaje już tylko ponosić konsekwencje galopującej inflacji (...) Kryzysy monetarne kończą się zawsze w podobny sposób. Pieniądz krąży w tempie większym od tempa przyrostu jego masy. Zaczna "parzyć palce". Każdy czym prędzej się go pozbywa, a przechodzące z rąk do rąk, lekceważone przez przelotnych właścicieli banknoty stają się zmiętymi papierkami (...) W przypadku krachu najbardziej pożądane jest złoto. "Ludzie wzdychają do monet", czytamy w raportach policyjnych z 1796 roku. W bolszewickiej Rosji złota obrączka to ostatnia szansa uniknięcia głodu"

- Co się dzieje z metalami szlachetnymi kiedy inflacja postępuje coraz szybciej? Oczywiście drożeją.

Aktualne przedsięwzięcia polityków śledzimy na bieżąco i nic nie wskazuje na to, aby miało dojść do redukcji długu publicznego i wyhamowania inflacji. Jednocześnie potwierdza to słuszność prognozy wzrostu cen metali szlachetnych, zwłaszcza srebra i złota. A na "wisienkę" aktualne zadłużenie polskiego obywatela

20 października 2011

Ile będą kosztować metale szlachetne? Część 3

Zgodnie z zapowiedzią w dzisiejszym poście przedstawiamy sylwetkę ekscentrycznego Geralda Celente. Tajemniczy choć kontaktowy, niski choć bardzo charyzmatyczny, proamerykański choć antyamerykański...


...urodzony w 1946 roku od 1980 roku prowadzi założny przez siebie Instytut Badania Trendów ekonomicznych, politycznych, społecznych, a nawet giełdowych. Sprzeciwia się zakłamaniu rządów, banków centralnych, banków komercyjnych i korporacji, których działalność szkodzi przeciętnemu obywatelowi. Głośno mówi o tym, że naród amerykański płaci słoną cenę za chciwość i głupotę amerykańskiej elity. Podkreśla także, że współudział w tym mieć będą inne społeczeństwa, gdyż ich ekonomie związane są z amerykańskim dolarem, a tego dni są już policzone. I co gorsza jest już wszędzie... Wycenia się w nim złoto, srebro, ropę, kawę, kakao, miedź, itd. Na nieszczęście jednych z naszych sąsiadów jest nawet ich nieoficjalną walutą i co gorsza jest przez nich pożądany.

Charyzma i uznanie Celente biorą się jednak z jego trafnych prognoz lub jak kto woli przepowiedni. Nie ma miejsca na zbytnie rozpisywanie się o tym bo internet kipi od informacji (choćby tutaj) potwierdzających jego słowa. Ale dla najbardziej ciekawych w 3 zdaniach: Celente przewidział wzmożoną aktywność terrorystyczną oraz rosnące zaangażowanie militarne Stanów Zjednoczonych jeszcze w XX wieku... przewidział kryzys 2007-2008 oraz postępującą w następstwie recesję (a "najlepsze" dopiero przed nami)... przewidział wzrost cen złota kiedy kosztowało ono jeszcze grubo poniżej 500$/oz... przewidział pęknięcie bańki na rynku nieruchomości... itd.

Tyle na temat Celente. Teraz meritum, a więc parę słów na temat pułapów na jakie wznieść się mogą srebro oraz złoto. Dla miłośników video ciekawy filmik o złocie i srebrze z punktu widzenia Celente. Dla szukających konkretnych liczb, poniżej:

Złoto: 2000$ w najbliższym czasie

Srebro: "Gold is good, silver is great"

Celente nie podaje konkretnej ceny srebra, ale twierdzi, że srebro jest lepszą inwestycją niż złoto. Wnioski trzeba wyciągnąć samemu.

17 października 2011

Ile będą kosztować metale szlachetne? Część 2

Zgodnie z poprzednim postem dzisiejszy będzie poświęcony dość unikatowej postaci na scenie inwestorów i ekonomistów. Jest nią Peter Schiff. W skrócie kilka zdań na jego temat, a potem jego prognozy cen srebra i złota.



Schiff jest ekonomistą, inwestorem i doradcą kandydata na prezydenta USA Ron'a Paul'a (osobista dygresja: Ron Paul to jedyny sensowny i zarazem charyzmatyczny polityk od czasów JFK, który nie owija w bawełnę, nazywa sprawy po imieniu i stawia się konformistom i oportunistom rządowym). Jest przedstawicielem Austriackiej Szkoły Ekonomii, która twierdzi m.in., że: (1) należy minimalizować absolutnie wpływ rządu na kontrolę cen oraz wszelką ingerencję w wolny rynek; (2) znieść monopol banku centralnego jako jedynego mogącego emitować bez ograniczeń środki płatniczne bez pokrycia; (3) bazować na standardzie złota.

Krótkie wyjaśnienie do powyższego: (1) rząd ingerując w wolny rynek próbuje go w gruncie rzeczy kontrolować, a nie pownien bo ten musi regulować się sam. Gdyby rząd nie kontrolował rynku to nie byłoby np. szarej strefy, przemytu, handlu "pod stołem", itp.; (2) bank centralny drukuje banknoty na "widzi mi się". Historia pokazuje, że prawie za każdym razem kiedy Państwo ma długi (polski dług, amerykański dług, inne kraje), rząd próbuje je spłacać przez drukowanie pieniędzy ot tak po prostu! Rośnie wówczas inflacja, potem przechodzi to w hiperinflację, aż w końcu dochodzi do bankructwa i - bardzo łagodnie rzecz ujmując - chudych lat w gospodarce; (3) złota skopiować nie można. Nie udało się to nawet średniowiecznym i renesansowym alchemikom. Gdyby było ono walutą to nie byłoby inflacji. Dlatego standard złota jest dobry. Koniec kropka. Zgadzam się z Schiffem w pełni.

No może dodam jeszcze, że srebro równie dobrze funkcjonowało w historii jako pieniądz, a może nawet lepiej. Srebro jest lżejsze (gęstość ok. 9g/cm3, zaś złoto ponad 19g/cm3) i wyraźnie twardsze niż złoto więc z pewnych względów zdecydowanie lepsze jako moneta. Pierwsze bite monety były wykonane ze srebra, a nie złota. Swoją drogą, z francuskiego l'argent oznacza... PIENIĄDZ.

Ale wracając do czasów współczesnych, Schiff wszem i wobec krytykuje rząd USA, a w szczególności Ben'a Bernanke za drukowanie dolarów, którego postępowanie prowadzi do hiperinflacji. Co ciekawe, przed kryzysem 2007 roku Peter Schiff publicznie wypowiadał się na temat nadchodzącego kryzysu. Inwestorzy oraz ekonomiści kpili i wciąż z niego kpią w sposób bezpośredni lub może lepiej powiedzieć "bezmyślny", gdyż jak czas pokazuje nie wiedzą co mówią. Czara goryczy już nieraz się przelała, słowa Schiffa się sprawdzały, a ten ucierał nosa nie jednemu "mądrali". Najsłynniejszego można zobaczyć tutaj.

Sam Schiff twierdzi, że Amerykanie żyją na kredyt zbyt dużo konsumując (kredyty konsumpcyjne) oraz zbyt mało produkując i oszczędzając. W połączeniu z drukowaniem dolarów, które nie mają pokrycia nie ma innego wyjścia niż bankructwo USA. No i rzeczywiście: czy można się rozwijać zaciągając w nieskończoność kredyty? Czy można spłacić długi zaciągając kolejne? Czy można zbudować silną gospodarkę jeśli więcej się wydaje niż oszczędza, jeśli więcej się konsumuje niż produkuje?

Prognozy Schiffa na metale szlachetne:

25. lipca 2011 na jego blogu pojawiła się informacja zgodnie z którą prognozuje on, że jest jak najbardziej sensownym stwierdzeniem, że srebro będzie kosztować 200$ za uncję, zaś złoto 5000$. Miesiąc później napisał, że póki rząd osłabia wartość waluty póty "wartość" złota będzie wzrastać. Nie można więc nawet określić górnej granicy ceny tego metalu. Prosto rzecz ujmując: złoto jest funkcją papierowej waluty w obiegu, a więc im jest jej więcej, tym większa jest cena złota. Tak więc niewykluczone, że złoto przekroczy nawet pułap 5000$.

Proporcję złota do srebra Schiff określa jak 1:25. Gdyby więc jutro nasze metale szlachetne miały osiągnąć wspomniane pułapy to złoto wzrosłoby o 199%, a srebro o 545%!!!

Samo srebro zdaniem Schiff'a w czasie recesji gorzej wypada od złota, ponieważ w przeciwieństwie do złota jest ono także metalem przemysłowym. Z tego też względu w czasie ogólnej paniki na rynkach radzi sobie ono gorzej od złota, ALE rzecz zaczyna się diametralnie zmieniać kiedy kraje rozwijające się zaczną konsumować srebro. Do tego dojść może cena złota, która będzie tak wysoka, że nikogo już nie będzie na nie stać... O przewadze inwestycyjnej srebra nad złotem pisaliśmy już wcześniej a tu można przeczytać o tym raz jeszcze...

W następnym poście Gerald Celente, badacz trendów, cykli i zjawisk wszelkiej natury na czele z ekonomicznymi, politycznym i społecznymi. Przez niektórych określany mianem osoby, od której mógłby się uczyć sam Nostradamus. No cóż, coś jest na rzeczy bo i słowa Celente zdążyły się już nie raz i nie dwa sprawdzić...

14 października 2011

Ile będą kosztować metale szlachetne? Część 1

Nie ma się co okłamywać, prawie wszyscy inwestorzy metali szlachetnych zadają sobie pytanie: ile będzie kosztować srebro? Ile będzie kosztować złoto? Ile zarobię na metalach które kupiłem? Za ile będę mógł je sprzedać?

W poprzednim poście pisaliśmy, że metal jest warty tyle ile można za niego kupić. Jeśli jednak do kogoś bardziej przemawiają liczby bieżący wpis (oraz kolejne) może być interesujący...

O ile w dzisiejszych czasach nabycie metali szlachetnych jest dobrym posunięciem, o tyle trudnością jest określenie ceny jaką srebro i złoto mogą osiągnąć w najbliższej przyszłości. Dziś nie będzie czytania z kart, ani wróżenia. Będzie za to przedstawienie opinii tych ekspertów, którzy na rynku metali są najbardziej znani i rozpoznawani. Niektórzy z nich do tej pory potrafili celnie przewidzieć przyszłość... Czy uda im się i tym razem? Czas pokaże. W prawdzie nic nie jest pewne to jednak od przybytku głowa nie boli i warto poświęcić chwilę na to co mówią nasi prognozujący. Dziś...


... najbardziej znany ze swojej książki "Guide to investing in gold and silver" i przynależności do zespołu Roberta Kiyosaki. Człowiek, który swoje prognozy opiera na analizie historii ekonomii i kryzysów.

Jego zdaniem:

a) złoto zdrożeje nawet do 20.000$ za sprawą zwiększania bazy monetarnej, tj. drukowania kolejnych papierowych - bezwartościowych - banknotów. Tu można samemu zobaczyć i usłyszeć MM. (W tym momencie Mike mówi o wybiciu się ceny złota do 15-20 tysięcy $ za uncję: 44m 25s)


źródło: www.goldsilver.com

b) cena złota może "wybić się" w górę w napływie emocji i paniki inwestorów w jeszcze większym stopniu niż w przypadku szczytu z 1980 roku, ponieważ ich liczba jest wyraźnie większa niż 30 lat temu. Podczas gdy rynek inwestorów skupiał się w poprzednim stuleciu wokół Londynu i Nowego Jorku, Europa Wschodnia wraz z Ameryką Południową oraz całą niemalże Azją były wyłączone formalnie z uczestniczenia w rynku surowców.

Tym razem jest całkiem inaczej. W samej Polsce szacuje się, że jest ponad 1.500.000 rachunków w domach maklerskich. Więcej tu i tu. Więcej ludzi, większa panika, wyższe ceny...

c) srebro będzie próbowało odzyskać historyczną proporcję cenową wobec złota. Zdaniem naszego eksperta będzie to 1:10. Gdyby więc dzisiaj srebro odzyskało proporcję cenową 1:10 to wyceniane byłoby na 167,6$ (przy aktualnym kursie PLNUSD jedna uncja kosztowałaby 521 zł netto !!!)


źródło: opracowanie własne Mazowieckiej Skarbnicy Inwestycyjnej


Powyższy wykres pokazuje jak na przestrzeni lat kształtowała się relacja ceny złota do srebra. W 1980 roku kiedy srebro kosztowało 50$, a złoto 850$, relacja wyniosła 1:17. Potem drastycznie się zwiększyła, aby około 1990 roku na powrót się zmniejszać...

d) cena srebra będzie dodatkowo napędzana malejącą podażą, jako że ilość tego metalu zmniejsza się. Spowodowane jest to zapotrzebowaniem na srebro w przemyśle. Ma więc tu miejsce prawo popytu i podaży. Im mniej towaru tym wyższa jego cena.

Srebro jest o niebo lepszą inwestycją od złota, ponieważ jest niedocenione i zbyt nisko wyceniane. MM mówi o tym tu w momencie 1h 19m. Podkreśla także, że proporcja 1:10 jest jak najbardziej racjonalna i może być mniejsza co uczyni srebro nawet jeszcze droższym.

Cóż, bardzo optymistyczny scenariusz dla metali szlachetnych. W prawdzie liczby podawane przez Maloney'a są niezwykle atrakcyjne dla inwestora, ale i uzasadnienie dość sensowne. Jak będzie? Czas pokaże.

W następnym poście Peter Schiff, bojownik standardu złota i niezmęczony przeciwnik ingernecji rządu w wolny rynek...

12 października 2011

Jaka jest realna wartość srebra i złota?

Kiedy uncja złota kosztowała 300$ (względnie niedawno) pojawiały się liczne głosy, że szykowało się pęknięcie bańki. Dziś ta sama ilość kruszcu kosztuje ponad 1600$ i wiele wskazuje na to, że żadnej bańki tu nie ma (nie mylić z korektami). Wielu zadaje sobie jednak pytanie: skąd się bierze określona cena metalu? Jaka jest jego realna wartość?

W skrócie:

1. Cena metali to nie to samo co ich wartość uniwersalna.
2. Cenę metali określa rynek, a ten działa w oparciu o prawo popytu i podaży.
3. Wartość uniwersalna metali szlachetnych oznacza, że są one jedynymi prawdziwymi pieniędzmi. Ich wartość nigdy nie spadła do zera i nie można ich powielić na życzenie.
4. Srebro i złoto są tyle warte ile można za nie kupić w danym czasie.
5. Z roku na rok wartość nabywcza metali rośnie coraz szybciej.

Ile więc naprawdę jest warty metal szlachetny?

Tego określić się po prostu nie da. Giełdy surowców określają codziennie cenę metali szlachetnych w dolarach amerykańskich w oparciu o popyt i podaż surowców. W chwili bieżącej złoto wyceniane jest na 1674$, a srebro na 32,33$ za uncję. Cena zmienia się więc z minuty na minutę i nie jest w żaden sposób stała (dawniej bywało inaczej, ale to już temat na oddzielny post). Co to tak naprawdę oznacza?

Srebrem i złotem się najeść nie można. Ogrzać również byłoby trudno z tymi metalami. I ubrać się nie da. Ale aby zrozumieć ile jest warty dany metal szlachetny należy postawić fundamentalne pytanie: ile mogę kupić za jego równowartość pieniężną?

Uncja srebra w przeliczeniu na złotówki jest aktualnie warta 101 PLN. Za tą kwotę mogę kupić około 20 litrów benzyny E95. Tyle jest dziś warte srebro. Za złoto można kupić ponad 50 razy więcej.

Wartość uniwersalna metalu szlachetnego wynika stąd, że kiedy papierowa waluta traci swoją wartość nabywczą zyskuje metal. Dlaczego? Dlatego, że jest funkcją ilości papierowej waluty w obiegu i jedyną rzeczą, której banki centralne nie mogą kopiować i powielać. Gdyby było inaczej prezes banku centralnego musiałby być mistrzem alchemików. Tymczasem jest jedynie z reguły ekonomistą.

W poprzednim poście wspomnieliśmy, że NBP w optymalnym scenariuszu podtrzymuje inflację 2,5% w skali roku. Prosta i ogólna arytmetyka pokazuje, że to co daje 2,5% inflacji w skali roku daje znacznie wyższą w dłuższym okresie czasu. Jeśli punktem wyjścia jest 100zł to po 12 miesiącach otrzymamy 102,50 zł. Te pieniądze za kolejne 12 miesięcy dadzą nam 105,06 zł. Kolejne lata dadzą nam: 107,68 zł... 110,38 zł... 113,14 zł... 115,96 zł... 118,86 zł... 121,84 zł... 124,88 zł... 128 zł... 131,20 zł... 134,48 zł... 137,85 zł... 141,29 zł... 144,82 zł... 148,45 zł... 152,16 zł... 155,96 zł... 159,86 zł... 163,86 zł...

Po dwudziestu latach utrzymania inflacji na poziomie 2,5% podaż pieniądza wzrosła o 63%, co daje średnio ponad 3,1% inflacji. Z każdym rokiem średnia inflacja rośnie coraz szybciej. A co jeśli w danym roku wyniesie ona więcej niż 2,5%?

Tym sposobem samo dodrukowanie papierowej waluty sprawia, że drożeją nie tylko towary podstawowe, ale również metale szlachetne. Jeśli więc kryzys będzie dalej zbierał swoje żniwo, a więc będziemy świadkami m.in. rosnącej coraz szybciej inflacji, ceny metali szlachetnych będą tak samo rosnąć równie szybko, a może nawet i szybciej. Papierowe banknoty będą tracić na wartości, gdyż ich moc nabywcza będzie coraz mniejsza. No bo czy paczka papierosów, bochenek chleba czy litr paliwa kosztuje tyle samo co 20 lat temu? I czy odłożone 5000 zł "na książeczce" 10 lat temu pozwoli nam kupić tyle samo w dniu dzisiejszym?



Powyższy wykres pokazuje w jaki sposób spadała moc nabywcza dolara w ciągu ostatniego stulecia. To na czego kupienie w 1913 roku pozwalał 1$, współcześnie umożliwia nabycie około 20 razy mniej tego samego towaru.

Prognoza na najbliższy czas

Kryształowej kuli kupić się nie da nawet za złoto i srebro. Ale historia się lubi powtarzać i być może ona nam wystarczy. W czasach kiedy osłabia się obowiązującą walutę złoto i srebro ZAWSZE zyskiwały na wartości, a więc ich siła nabywcza rosła. Jeśli historia powtórzy się po raz kolejny, srebro i złoto będą jedynymi środkami, których wartość nabywcza będzie wysoka.

Zdaniem Michaela Maloney, jednego z najbardziej znanych ekspertów rynku srebra i złota, cena złota osiągnie moc nabywczą w wysokości 1/40 wartości przeciętnej amerykańskiej nieruchomości. Samo zaś srebro będzie jego zdaniem nie tańsze niż 1/20 uncji złota.

Rynek polski jest w prawdzie innym rynkiem niż amerykański, ale z całą pewnością można dostrzec wiele podobieństw. Z tego też względu można założyć, że i w Polsce rzecz się może mieć podobnie. Pisaliśmy o tym w jednym z poprzednich postów, gdzie przedstawiamy dane pokazujące, że coraz mniejsza ilość srebra wystarczy na kupno nieruchomości...

11 października 2011

Inflacja a srebro

O inflacji trąbi się i krzyczy niemalże codziennie w TV, a tymczasem nikt nie tłumaczy czym ona tak naprawdę jest? A szkoda, bo zagadnienie absolutnie kluczowe, aby zrozumieć czemu metale szlachetne drożeją i drożeć będą.

W wielkim skrócie:

1. Państwo produkuje inflację ROK W ROK i otwarcie się do tego przyznaje
2. Inflacja powoduje wzrost cen
3. Jeśli nasze zarobki nie wzrastają szybko to stać nas na coraz mniej.
4. Złoto i srebro drożeją wraz z inflacją i dlatego są ratunkiem dla naszych oszczędności.
5. W czasach kiedy rządy pogłebiają zadłużenie przez niekotrolowanie inflacji złoto i srebro pozwalają nie tylko ochronić oszczędności, ale nawet zarobić.
6. Czasy dzisiejsze to czasy postępującej inflacji.
7. Chcesz się zabezpieczyć? Kup srebro lub złoto!

A teraz w szczegółach...

Czym jest inflacja?

Istnieją w prawdzie różne teorie i podejścia. Niektórzy twierdzą, że inflacja to wzrost cen, inni z kolei, że to wzrost ilości pieniądza, jeszcze inni że to wzrost tzw. agregatów w skład których wchodzą banknoty oraz kredyty, a są także (a w zasadzie to byli w czasie PRL), którzy twierdzili, że inflacja to zjawisko polegające na wzroście cen, spowodowane przez wydawanie pieniędzy przez ludzi bogatych... Definicja ta miała jak najbardziej negatywny wydźwięk, no bo w końcu w ustroju socjalistycznym wszyscy powinni mieć po równo, bez względu na to ile pracują...

Ale nas interesuje srebro oraz złoto i wzrost ich wartości... Tak więc bez względu na to czym jest inflacja, jest ona nieodłącznie związana ze wzrostem cen, u jej podłoża jest m.in. wzrost ilości papierowych pieniędzy. Im więcej papierków tym wyższe ceny towarów. Gdyby dziś dodrukować drugie tyle co mamy, to czy pieniądze leżałyby spokojnie w miejscu? Nie, weszłyby w obrót. W ten sposób ceny towarów mimowolnie by wzrosły.

To samo dzieje się z metalami szlachetnymi. Im więcej papierowych pieniędzy w obiegu, tym mniejsza ich wartość, a tym większa metali szlachetnych. Tak się działo i dzieje od tysiącleci i dziać będzie dalej.

W jaki sposób bank centralny pomaga nam zarabiać na metalach szlachetnych?

Otóż w Polsce obowiązującą walutą jest Polski Złoty. Za jego emisję odpowiada NBP. Jest to nasz bank centralny, który jako jedyny posiada prawo do emitowania złotówki (znaków pieniężnych RP). Jest t określone Ustawą z dn. 29.08.1997 r. o NBP. Jak wiadomo Polski Złoty (jak i również inne waluty) nie posiada pokrycia w złocie, srebrze, ani czymkolwiek innym. Jest tzw. pieniądzem fiducjarnym. Pojawia się więc pytanie: w jaki sposób nadajemy wartość papierowym walutom, skoro nie mają one w niczym pokrycia? Co praktycznie oznacza 5.000.000 zł? Czy posiadając taką kwotę można nazwać się milionerem?



Koszt produkcji 100 zł banknotu wynosi kilkadziesiąt groszy. Dlaczego uznajemy jego wartość jako kilkaset razy wyższą? Dlaczego posługujemy się czymś, czego obiektywna wartość jest mała?

Wiemy już, że NBP drukuje banknoty i bije monety, które nie mają w niczym pokrycia. Udając się do banku nie możemy wymienić banknotów na złoto, tak jak miało to miejsce jeszcze w XX wieku w wielu krajach.

Wyobraźmy sobie, że posiadamy 10.000 zł oszczędności na koncie bankowym. Jaką mamy pewność, że bank nie dodrukuje kolejnych pieniędzy, a tym samym nie osłabi wartości zgromadzonych przez nas oszczędności? Zgodnie z oficjalną informacją podaną na stronie NBP bank centralny stosuje strategię bezpośredniego celu inflacyjnego. Zgodnie z nią optymalna inflacja wynosi 2,5% w skali roku. Krótko rzecz ujmując, jeśli wyjściowa podaż pieniądza wynosi 100 zł to celem NBP jest zwiększenie ilości pieniądza do 102,50 zł w ciągu roku. W kolejnym roku owe 102,50 zł zgodnie z założeniem banku centralnego powinno zwiększyć się o kolejne 2,5%, a więc do kwoty 105,06 zł. I tak dalej... Innymi słowy CELEM NBP JEST OSŁABIANIE WARTOŚCI ZŁOTÓWKI O 2,5% ROCZNIE.

Oczywiście pojawią się głosy, że NBP robi to po to, aby utrzymać wzrost gospodarczy, że stosuje narzędzia kontroli podaży pieniądza, itd. Dlaczego więc ceny towarów w ostatnich latach rosną zdecydowanie szybciej niż 2,5% w skali 12 miesięcy. Czyżby coś wymknęło się spod kontroli?

Osłabianie wartości Złotówki powoduje, że ceny towarów rosną. To samo dzieje się z dolarem, którego osłabianie przez dodrukowywanie kolejnych sprawia, że można za niego kupić coraz mniej. W konsekwencji w największym stopniu drożeją złoto i srebro, gdyż największa ilość papierowych pieniędzy płynie w ich kierunku.

Ów post nie jest niczym odkrywczym. Wskazuje jedynie na to co działo się przez setki lat w dziejach ludzkości. Warto więc czasem sobie przypomnieć co się działo w dawnych latach, gdyż jak to mawiał Winston Churchill - "The farther backward you can look, the farther forward you are likely to see" - im dalej patrzymy wstecz tym dalej będziemy mogli spojrzeć do przodu. A jeśli historia znów się powtórzy, to srebro i złoto będą wyjątkowo cenne w najbliższych miesiącach.