15 czerwca 2018

Czy złoto jest dziś tanie?

Krótka piłka: czy złoto jest tanie?


Osobiście widzę dwie drogi wzrostu ceny złota: (1) stopniowy wzrost na fali zwiększania podaży pieniądza lub jak kto woli inflacji; (2) rewaluacja kruszcu przy rozegraniu się pewnego geopolitycznego scenariusza, z deflacją w tle, nieco na wzór akcji Roosvelta z 1934 roku, kiedy podniesiono cenę uncji z 20,67$ na 35$.


Tekst ukazał się jakiś czas temu na mysaver.pl

No to do meritum.

Czy złoto jest tanie?

Rzecz jasna to zależy. Jako że uncja złota to dość mały kawałek metalu, wydaje się, że cena na poziomie 5 000 zł to dość sporo. Z drugiej jednak strony, jeśli założyć, że uncja złota mogłaby kosztować 20 000 zł, kwota 5 000 zł rzeczywiście może jawić się jako niska.

Czy złoto było tanie w przeszłości?

Ile kosztowało złoto kilkaset lat temu? Gram złota kosztował… gram złota. Złoto było pieniądzem i nie wyceniało się go w złocie, lecz odnoszono do niego inne towary, np. pszenicę lub srebro, które również było pieniądzem. Ustalenie ceny zawsze wymaga dwóch stron, dwóch aktywów, dwóch wartości. Kiedy nie istniały papierowe banknoty nominalna wycena złota była niemożliwa.

Dopiero wraz z rozwojem bankowości, a następnie bankowości centralnej złoto mogło mieć odniesienie do pieniędzy papierowych. Kiedy to nastąpiło, rynek i rządy „nadawały” uncji złota określone wartości. W 1900 roku, kiedy Stany Zjednoczone przyjęły ostatecznie standard złota, uncja trojańska, a więc 31,103 g kruszcu, została wyceniona oficjalnie na 20,67$.

Czy to było tanio? Ani tanio ani drogo. Cena złota miała być stała przez kolejne ponad 30 lat. Zmieniała się za to siła nabywcza, ale to już nieco inna historia.

Pokrycie

W tamtym czasie dolar amerykański miał pokrycie w złocie. Oznacza to, że papierowe banknoty były wymienialne na złoto. Co istotne, pokrycie papierowego dolara nie wynosiło 100%. Oznacza to, że całej podaży papierowego dolara odpowiadać miało niemniej niż 40% jego nominalnej wartości.

Od 1900 roku Stany Zjednoczone kumulowały złoto na potęgę. Działania te intensyfikowały się szczególnie w czasie dwóch wojen światowych. W latach 50. w całkowicie uzasadniony sposób amerykański dolar zastąpił brytyjskiego funta w pełnieniu roli głównej waluty rezerwowej. Dlaczego? Dlatego, że w połowie XX wieku banki centralne dysponowały łączną ilością złota na poziomie ok. 32 000 ton, podczas gdy sami Amerykanie posiadali z tego aż ok. 21 000 ton! Takie pokrycie naprawdę wzbudzało zaufanie.

Cały jednak czas, złoto musiało stanowić nie mniej, niż 40% wartości podaży papierowych dolarów.

Dla odmiany, w krajach, które podobnie jak Stany Zjednoczone stosowały standard złota już na początku XX wieku (w praktyce, kraje Europy, które przyjęły standard złota zrobiły to w większości przypadków w latach 70. XIX wieku), pokrycie wynosiło 20%. Było to więc o połowę mniej niż za Atlantykiem. Czy ten system funkcjonował?

Oczywiście, że tak. I to bardzo dobrze. Dlaczego? Dlatego, że złoto było swoistego rodzaju kotwicą, za sprawą, której nie można było ślepo zwiększać podaży papierowego pieniądza, tj. powodować inflacji. Sami zaś ludzie ze względów praktycznych preferowali pieniądz papierowy. Innymi słowy, banknoty były wygodniejsze, i póki można je było wymieniać na kruszec, póty miały wartość i cieszyły się ludzkim zaufaniem. Tak było zawsze. Pod względem funkcjonalności papier prawie zawsze wygrywa z metalem.

Czy złoto było wówczas tanie?

W praktyce nie było ani tanie ani drogie. Miało określoną – utrzymującą się latami - cenę nominalną, ponieważ podaż pieniądza była wobec niego względnie stała.

Mechanizm niszczenia pieniądza

Większość XX wieku to okres dewaluacji walut. Proces ten nie szkodzi złotu. Jego nominalna wartość rośnie wraz ze wzrostem oficjalnego pieniądza bez pokrycia. Szkodzi za to oszczędnościom.

Dewaluacja papierowego pieniądza zaczęła się wraz z nastaniem wojny w 1914 roku, kiedy to porzucono standard złota. Od tamtej pory złoto cały czas zyskiwało. Rozmawianie o nim w kategoriach „taniego” lub „drogiego” jest uzasadnione dopiero w kontekście czasu od 1968 roku począwszy. Wtedy bowiem, oficjalna cena rządowa oraz cena rynkowa zaczęły się „rozjeżdżać”. Wtedy to zaczęto zwracać uwagę na złoto jako aktywa służące ochronie przed inflacją. Od tego dopiero momentu kruszec jest rozpatrywany jako metal, którego cena zmienia się codziennie, i na którym spekulacja może pozwolić na zysk. Do dziś dnia złoto fluktuuje na fali wolnorynkowej wyceny. Jednego dnia jest taniej, innego drożej.

Źródło: Cena złota w USD, źródło: stooq.pl

Czy złoto będzie drogie w przyszłości?

Na te zagadnienie należy spojrzeć co najmniej dwojako.

Za sprawą zjawiska inflacji złoto może być droższe. I zapewne będzie. Dlaczego? Dlatego, że współczesne systemy monetarne opierają się na dodruku bazującym na kredycie. Ponad to, większość banków centralnych świata zakłada istnienie celów inflacyjnych, co oznacza, że sygnalizują oni wyraźnie, że dążą do wzrostu cen produktów i usług. Jak się to robi? Poprzez zwiększanie podaży pieniądza. Proste.

Rzecz druga odnosi się do konsekwencji takiego stanu. Zwiększanie podaży pieniądza, które bazuje na wzroście wszelkiej maści długów nie odbywa się i nie ma prawa odbywać się w sposób liniowy, niezakłócony i przede wszystkim permanentny. W chwili bieżącej zadłużenie globalne jest tak duże, że najprawdopodobniej nie do spłacenia. Konsekwencje tego stanu rzeczy będą liczne i zróżnicowane. Jedną z implikacji będzie utrata zaufania do papierowych pieniędzy. Rządy, będą zmuszone wyjść z tej sytuacji i z bardzo wysokim prawdopodobieństwem sięgną po złoto. Dlaczego? Dlatego, że cieszy się ono zaufaniem wśród ludzi.

Argumentacja na rzecz powyższej tezy jest bogata. Możemy nawiązać do tego, że zachodnie banki centralne przestały sprzedawać rezerwy złota, kraje rozwijające się oraz Chiny kruszec dla odmiany nieustannie kupują. Wreszcie złoto nie jest nowym, nieugruntowanym wynalazkiem na miarę Bitcoina, lecz aktywem, które posiada wartość i zaufanie od tysięcy lat! Co więcej, zdarzały się już w historii sytuacje, w których rządy rewaluowały cenę złota celem wyciszenia monetarnych perturbacji. Ot choćby Roosvelt i The Gold Reserve Act of 1934. Za jesgo sprawą, w ciągu dnia złoto podrożało o prawie 70%.

Co by się więc stało, gdyby cena złota miała zostać ponownie zrewaluowana?

Rewaluacja złota

Czy w czasach współczesnych rządy państw mogłyby znów powierzyć złotu funkcje pieniężne? To nie ulega wątpliwości. Jak jednak miałoby się odbyć nadanie złotu „aktualnej” wartości? Nie jest to proste, nawet dla najwybitniejszych makroekonomistów i finansistów.

Pierwszy problem odnosi się do definicji pieniądza. Dawniej była nim moneta, z czasem stał się nim banknot. Współcześnie mamy tzw. agregaty finansowe, które obejmują najróżniejsze formy aktywów. Pieniądz gotówkowy będący w obiegu stanowi ułamek ogólnej podaży pieniądza. Poza nim wyróżnić można wkłady bankowe, płatne na żądanie; zobowiązania o określonym terminie zapadalności; operacje z przyrzeczeniem odkupu; papiery wartościowe; kredyty i wiele innych.

Pokuśmy się o proste symulacje, które pomogą nam zobrazować skalę potencjalnego wzrostu wartości złota w warunkach, w których papier całkowicie utraci zaufanie i rządy będą musiały wesprzeć się złotem.

USA

Dlaczego bierzemy za przykład USA? Dlatego, że w 1934 roku jako jedyny kraj stosował jeszcze standard złota. Ponad to, jako największa gospodarka świata, której waluta wciąż jest główną rezerwową na świecie, będzie zmuszona do pochylenia się nad złotem w nadchodzącym czasie perturbacji.

Baza monetarna tego kraju w styczniu 1934 roku wynosiła 7,218 mld $ . W tym czasie Amerykanie posiadali ok. 7 000 ton kruszcu, zaś cena metalu została podniesiona z 20,67$ do 35$ za uncję. Dzięki temu całkowita wartość kruszcu zrównała się z nominalną wartością bazy monetarnej. Baza monetarna to w praktyce całość gotówki oraz monet, które są tak w obiegu jak i w skarbcach banków.


Gdyby dziś wartość posiadanego przez Amerykanów złota miała się wyrównać z ich bazą monetarną kruszec musiałby zdrożeć i szokowo i skokowo. Bieżące złote rezerwy wynoszą 8133,5 tony, zaś baza monetarna w kwietniu 2018 roku wyniosła już 3 743 387 000 000 $. Iloraz tych wartości daje nam cenę 14 382$ za uncję!

Gdyby przyjąć, że dojdzie do rewaluacji złota przy 40% pokryciu, wciąż otrzymujemy dość wysoką cenę, albowiem 5 932 $ za uncję złota.

Gdyby przyjąć jednak całkowitą podaż pieniądza określaną jako M3, cena złota byłaby niewiarygodnie wysoka. Wyniosłaby bowiem ponad 53 000$ za uncję przy 100% pokryciu oraz ponad 21 300$ przy pokryciu rzędu 40%.


Ujęcie globalne

Czytelnik mógłby stwierdzić, że takie wzrosty są tak znaczące, że byłyby praktycznie anomalią gdyby się ziściły. Rzeczywiście, z pewnego punktu widzenia byłyby i anomalią i dewiacją. Zapewne taką samą jak stwierdzenie w 1968 roku, że złoto za 12 lat będzie droższe o 2400% bądź, że w 2008 roku bank centralny Stanów Zjednoczonych zwiększy podaż pieniądza z 860 miliardów dolarów do ponad 4 bilionów we wrześniu 2014 roku.

Historia świata i ekonomii to nie tylko historia przemocy i przekrętów, lecz także historia naiwności i krótkowzroczności. Gdyby było inaczej nie dawalibyśmy się wrabiać co kilka lat we wszelkiej maści finansowe przekręty. Nie trzeba szukać daleko w miejscu i czasie, żeby się z tym zgodzić. Z tego powodu wielu z nas może być przekonanych, że skoki cenowe złota są już niemożliwe.

A zatem, czy w kontekście bieżących wydarzeń złoto jest tanie?

Dla szarego Kowalskiego cena 5 000 zł za 31-gramowy kawałek metalu nie jest nieska. Jeśli przyjąć, że wartość ta wzrośnie do 10 000 bądź 20 000 zł, cena uncji jest jednak niewielka.

Rewaluacja tego kruszcu nie będzie dokonana tylko przez USA, lecz przez cały świat. Z całego szeregu powodów. Bynajmniej z takiego, że większość krajów świata posiada rezerwy dolarowe, których wartość i wiarygodność mogą drastycznie spaść. Ale poza dolarem wszystkie inne waluty świata są tak samo fiducjarne jak i amerykański pieniądz. Pieniądz fiducjarny, znaczy tyle, co "brany na wiarę". Jeśli więc ta wiara podupadnie, to wszystkie waluty będą brane pod uwagę przy przyjmowaniu nowej wartości złota.

W XX wieku podaż pieniądza wzrosła bezprecedensowo. Pułapy są tak wysokie, że wręcz niewiarygodne jeszcze kilka lat temu. Wystarczy spojrzeć jak rosły zasoby M3 na świecie w ostatnich latach i uświadomić sobie, że w tym samym czasie wydobycie złota wynosiło raptem 1-2% rocznie, co dawało ok. 2000-3000 ton w ciągu 12 miesięcy. Na dzień dzisiejszy 2000 ton złota to wartość około 83 miliardów dolarów. To naprawdę kropla w morzu papierowego „kapitału”.


Jakie byłyby więc ceny złota gdyby odnosić je do globalnych zasobów walutowych?

Dostępne dane sugerują, że w przeliczeniu na amerykańskie dolary całościowe M1 dziesięciu krajów o największych zasobach pieniężnych wyniosło ok. 32,3 biliona dolarów w grudniu 2017. Te same podmioty w tym samym czasie posiadały łączną ilość złotych rezerw na poziomie 18 030,4 ton. Oznacza to, że stosunek pieniądza fiducjarnego wobec kruszcu daje cenę 55 981 $ za uncję. Gdyby przyjąć pokrycie rzędu 40% otrzymujemy blisko 22 400 $ za uncję.

Jak będzie, czas pokaże. Jedno jest pewne. Kraje wschodnie, takie jak Chiny, Rosja, Turcja czy Kazachstan otwarcie stawiają na złoto. Kraje zachodnie są bardziej wstrzemięźliwe w ujawnianiu swoich intencji, choć ciężko nie wziąć pod uwagę faktów związanych z zaprzestaniem sprzedawania złota przez bank centralne oraz ich repatriacji przez takie kraje jak Niemcy, Holandia czy Austria. Choć głośno się o złocie w roli pieniądza teraz nie rozmawia, wcale nie oznacza to, że nic się w tym kierunku nie dzieje.

Mimo to, najbliższe miesiące wcale nie są tak przewidywalne. Niskie ceny, a nawet spadające jeszcze bardziej mogą wbrew pozorom służyć tym, którzy kruszec jawnie bądź nie kumulują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz