Dla wielu osób lokujących kapitał w srebrze jednym z czynników, które podsycają nadzieję na jeszcze większe zwroty z poczynionej inwestycji jest relacja złota do srebra. Zaczął się Nowy Rok, a wraz z nim nowe nadzieje i nowe prognozy. Przewiduje się określone poziomy cenowe dla naszych metali. Byc może jest to dobra okazja do szczypty spekulacji na temat gold silver ratio. Wielu zdążyło już wspomnieć, że gdyby relacja ta zrównała się do poziomu sprzed dekad - np. 1:20 - to można by było zacierać ręce. W istocie, profit byłby nie mały dla tych, którzy uposażyli się srebrem. Ale czy 1 uncja złota będzie mieć wkrótce wartość 20 uncji srebra?
źródło: link
OGÓLNE SPOJRZENIE
W chwili pisania tego akapitu relacja ma się jak 1:74. W latach '70, czyli mniej więcej wiek po tym jak "zrezygnowano" ze srebra w roli pieniądza, złoto zostało wyrzucone za monetarną burtę. Miało to także swoje przełożenie na postać wykresu.
źródło: link
Jak widać relacja naszych inwestycyjnych świecidełek jest doprawdy chwiejna. Zmienia się w zasadzie z dnia na dzień.
W dawnych czasach rzecz się miała nieco, a nawet zgoła odmiennie. O wskaźniku metali szlachetnych decydował w ogromnym stopniu - jak podaje wiele źródeł - ich stosunek ilościowy. Co prawda rządzący arbitralnie ustalali relację na określonym poziomie, ale miała ona ponoć wiele wspólnego z realnie dostępnymi zasobami metali szlachetnych. Kiedy dana gospodarka/cywilizacja uświadamiała sobie napływ lub ucieczkę jednego z metali wpływało to na ich wzajemną relację. Obserwacja tego doprowadziła do sformułowania prawa Kopernika-Greshama. Ludzie zatrzymywali ten metal, którego wartość rosła wobec drugiego. Historia zna liczne tego przypadki.
Czy dziś, kiedy w ciągu relatywnie krótkiego czasu Au:Ag zmienia się w sposób drastyczny jest to równoznaczne z adekwatną zmianą w fizycznej dostępności metali? Logika mówi, że nie jest to możliwe. Zmiana gold silver ratio nie może mieć więc wiele wspólnego ze zmianą podaży realnie dostępnych metali.
Analizując średnie miesięcznie widzimy, że zmiana z 1:14 (12.1979) do 1:100 (01.1991) to raptem 11 lat. Czy to znaczy, że w ich trakcie ubyła adekwatna ilość złota bądź zwiększyła się odpowiednio podaż srebra? Raczej nie...
Jak mogło dojść do takiej sytuacji, że stosunek dwóch najważniejszych, wymienianych już w Biblii i trwale powiązanych ze sobą metali, uległ nagle destabilizacji i zachwianiu, chociaż przez wiele tysięcy lat wykazywał godną podziwu stałość?****
Jeszcze jeden rzut okiem na przedstawiony wykres i widzimy, że zmiana z 1:80 (12.2008) na 1:31 (04.2011) to już raptem... niespełna 2,5 roku.
Współczesny gold silver ratio to nie wykres. To po prostu rollercoaster. Jak więc przewidzieć przyszłą relację dwóch metali?
PRZESZŁOŚĆ
Czy dziś, kiedy w ciągu relatywnie krótkiego czasu Au:Ag zmienia się w sposób drastyczny jest to równoznaczne z adekwatną zmianą w fizycznej dostępności metali? Logika mówi, że nie jest to możliwe. Zmiana gold silver ratio nie może mieć więc wiele wspólnego ze zmianą podaży realnie dostępnych metali.
Analizując średnie miesięcznie widzimy, że zmiana z 1:14 (12.1979) do 1:100 (01.1991) to raptem 11 lat. Czy to znaczy, że w ich trakcie ubyła adekwatna ilość złota bądź zwiększyła się odpowiednio podaż srebra? Raczej nie...
Jak mogło dojść do takiej sytuacji, że stosunek dwóch najważniejszych, wymienianych już w Biblii i trwale powiązanych ze sobą metali, uległ nagle destabilizacji i zachwianiu, chociaż przez wiele tysięcy lat wykazywał godną podziwu stałość?****
Jeszcze jeden rzut okiem na przedstawiony wykres i widzimy, że zmiana z 1:80 (12.2008) na 1:31 (04.2011) to już raptem... niespełna 2,5 roku.
Współczesny gold silver ratio to nie wykres. To po prostu rollercoaster. Jak więc przewidzieć przyszłą relację dwóch metali?
PRZESZŁOŚĆ
W prastarym Egipcie oba metale były równowarte! Cóż to byłby za interes, gdyby relacja 1:1 została nagle przywrócona. Właściciele srebrnych uncji zainkasowaliby profit, o jakim niejeden marzy. Mało tego, nawet "nędzna" relacja na poziomie 1:20 już zadowoliłaby wielu posiadaczy monet i sztabek z białego metalu. Ale czy dywagacje na temat zmniejszenia się proporcji z 1:74 na 1:30, 1:20 czy - och! - 1:10 nie są przypadkiem marzeniem ściętej głowy?
Znani z preferencji inwestowania w srebro - ot choćby dla przykładu Maloney i Morgan - nie podają z analityczną precyzją uzasadnienia swoich twierdzeń odnośnie powrotu Au:Ag ratio do poziomu 1:20 lub zbliżonego. Odwołują się do danych historycznych oraz zapotrzebowania na srebro we współczesnym przemyśle, który skutecznie pozbawia nas bakteriobójczego metalu. Co się okazuje, w jednym i drugim przypadku sprawa w pewnym momencie robi się niejasna.
Często przytaczane 1:17 z początku 1980 roku, kiedy to złoto osiągnęło pułap 850$, a srebro 50$ nie może być traktowane jako absolutny punkt wyjścia dla rozważań na temat kierunku, w którym zmierza relacja naszych metali. Po pierwsze dlatego, że był to szczyt, a więc wartość ta miała charakter chwilowy. Po wtóre, za wydarzeniami tymi stały m.in spekulacyjne działania braci Hunt oraz kryzys irański. Stąd, podając za przykład powrót do relacji ze stycznia 1980 sugeruje się niejako, że czynnikiem decydującym będzie spekulacja. Cóż... być może tak też będzie, ale i w spekulacji musi być pewien fundament. A to jest właśnie coś co dawniej kreowało relację metali. Nie wykluczam, a nawet zakładam ogromny wpływ czynnika spekulacyjnego, ale jako podstawę przyjmuję inne rzeczy.
Zacznijmy od początku.
Historyczna analiza dowodzi, że im dalej "wstecz" tym bliżej relacji Au:Ag 1:1. Takowa była obecna w Egipcie dobrych parę tysięcy lat temu (ok. 5-6 tys.). Z czasem, w kraju nad Nilem, relacja ta zaczęła ulegać zmianie. Nie była to jednak zmiana skokowa. Początkowo wartość ta przyjęła postać 1:2,5. Nieco później i troszkę dalej na wschód, na takich obszarach jak Jerozolima, Mezopotamia i Persja nasze ratio rosło. Miało różne wskaźniki, 1:7, 1:7,5, wreszcie 1:15. Ale 1:70? 1:80? 1:100?! Zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że mowa o czasach przed Chrystusem.
Kierując się z powrotem na zachód, lecz nieco także na północ, docieramy do Lidii, Grecji i Sycylii. Co prawda, tutaj mowa o czasach znacznie bliższych współczesnym, lecz wciąż odległych o tysiąclecia. Tam normą było 1:13 i 1:14. Miało to swoje ugruntowanie w takiej interpretacji rzeczywistości, która dla współczesnych uszłaby za niekoniecznie rozsądną. Księżyc wiązano bowiem ze srebrem, Słońce zaś ze złotem. A że roczny cykl Słońca to 13 cykli Księżyca, to czemuż by nie posłuchać bóstw i nie powiązać zjawisk przyrodniczych z prawami ekonomicznymi?
Czas mijał, centrum świata przesunęło się do Rzymu. Tamtejsi władcy wyjątkowo lubowali się w mordzie, spiskach i innego rodzaju patologiach, o których dziś poczytać możemy w klasyfikacjach typu DSM-IV lub ICD-10 (kategoria F). Dzięki nim poznaliśmy także rozciągniętą w czasie inflację złotej i srebrnej monety oraz zjawisko drenowania budżetu państwa na potrzeby ekspansji (czyt. prowadzenie destrukcyjnych wojen na potrzeby m.in. pieszczenia własnego próżnego ego). Relacja złota do srebra, którą znamy dzięki zapiskom na temat aureusów i denarów, oscylowała wówczas wokół 1:12.
Kiedy nadszedł zasłużony upadek popsutego do szpiku kości pogańskiego Rzymu jego miejsce zajęło Cesarstwo Bizantyjskie. Tu ponoć Au:Ag ratio było równe 1:14.
Zauważmy, że proporcja sukcesywnie się zmieniała ze stulecia na stulecie. Zwykły śmiertelnik znać jej jednak nie mógł. Większość ludzi w ówczesnym czasie czytać nie umiała, a co dopiero znajomość historii monetarnej! Dziś wystarczy internet i biblioteka publiczna.
Tak więc przez całe tysiąclecia (ok. 5-6 tysięcy lat) relacja złota do srebra regularnie i stopniowo się zwiększała co kilka stuleci.
Historia XIII wiecznej Francji dowodzi, że tam relacja miała się jak od 1:12 do 1:16. W czasie wojny stuletniej doszło do prawdziwego zachwiania, o czym świadczą zapiski historyków, mówiące o tym, że w 1419 roku Au:Ag ratio wyniosło 1:4,1. Było to jednak chwilowe. Z czasem relacja wróciła do poziomu pomiędzy 1:10 - 1:12.
Za czasów Ludwików - XIV oraz XV - złoto srebrne ratio kształtowało się na poziomach 1:17, 1:16,3 i 1:14,5. Czas ich panowania to wiek XVII i XVIII.
W wieku XIX okazało się, że w pewnym momencie istnienie bimetalizmu zdawało swój egzamin, a relacja obu metali na rynkach wahała się pomiędzy 1:15 a 1:16. To trwało dekady. Cóż za stabilność. Nic jednak co dobre, trwać długo nie może. Srebrna waluta miała jako pierwsza dokonać monetarnego żywota w świecie zachodnim (oczywiście nienaturalnie). Za Atlantykiem, gdzie pieniądzem były oba metale w 1873 roku relacja wyniosła 1:16. W 1886 było to już 1:20.
Wiek XX to już jazda po tzw. bandzie. Tworzenie banków centralnych i odrzucenie metali w roli pieniądza, dwie demoniczne wojny oraz zmiany w systemie wartości społeczeństw zachodnich** musiały wpłynąć na bieżący stan rzeczy. Okazuje się jednak, że zanim XX wieczne wykresy dotyczące metali szlachetnych zaczęły przypominać hormonalne burze, ich wzajemna relacja - wbrew pozorom - wcale nie opierała się na ich fizycznej dostępności. I tu sprawa zaczyna robić się niejednoznaczna.
Aleksander Humboldt w roku 1811 (na długo przed odkryciami złota w Kalifornii, w Klondike i Afryce Południowej) konstatował, że proporcja zasobów złota do srebra ma się w całej Ameryce jak 1 do 46, w Europie razem z Rosją azjatycką jak 1 do 40; współcześni panu Dureau profesorowie słynnej francuskiej Ecole de Mines, Szkoły Górnictwa, szacowali, że w skali światowej to 1 do 52. Tylko rynek ich nie słuchał i trzymał się swoich własnych cenowych proporcji, 1 do 15.***
SPRZECZNOŚCI
Zdaniem niektórych XIX wiecznych badaczy (nie tylko wspomnianego przed chwilą Humboldta) ilościowa relacja metali jest niemała, albowiem wynosi 1:40 - 1:50. Tak przynajmniej miało być do XIX wieku włącznie i jeszcze krótki czas później. Jeśli osobom pokroju Humboldta (a byli to prawdziwi badacze) przypisać rację to rodzi to pytanie:
Ile od tamtego czasu, a więc głównie w XX wieku srebra zostało bezpowrotnie skonsumowane, a ile realnie wydobyte? Nie da się zaprzeczyć, że współczesny przemysł dosłownie pochłania srebro. Zasoby złota tymczasem, zdecydowanie nie uległy drastycznej zmianie w porównaniu z biedniejszym kuzynem.
Czy wpłynęło to realnie na ilościowy stosunek szlachetnych metali? Czy podaż złota i srebra w skorupie ziemskiej jest wciąż taka sama? A co z podażą wydobytego już metalu? Kwestie te rodzą nie lada dylemat, gdyż jeśli nie wiemy jaka jest prawdziwa fizyczna proporcja to jaką przyjąć podstawę do dalszej refleksji? Co więcej, jeśli uwzględnić manipulacje giełdowe oraz wszechobecną dezinformację to sprawa robi się naprawdę zagmatwana.
Co mówią współczesne źródła?
Zgoła odmiennych informacji dostarczają nam te, które są ogólnodostępne. Przykładowo serwis www.oilprice.com powołuje się na Latest Geological surveys. Recalculated when new figures are released. Zgodnie z danymi z tego serwisu w chwili pisania tego tekstu w tym roku wydobyto raptem 10 razy więcej srebra aniżeli złota. W oparciu o takie dane mamy więc relację na poziomie 1:10.
Sprawdźmy inne źródła. The Silver Institute podaje, że wydobycie srebra w 2013 zamknęło się z wynikiem 819,6 milionów uncji (ok. 25,492 tys. ton). Produkcja złota w 2013 według WGC wyniosła 3,054 tys. ton. Podażowo mamy zatem relację na poziomie 1:8,3.
Kowalski nie jest w stanie w żaden sposób zweryfikować tego typu informacji. Zdrowy rozsądek z kolei podpowiada, że jeśli rzeczywiście wydobycie srebra jest większe od wydobycia złota o 8 do 10 razy to skąd - na Boga! chciałoby się rzec - relacja cenowa na poziomie 1:74?
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Podsumujmy:
1. Przede wszystkim informacje, które są dostępne nie są jednoznaczne. Łatwo jest napisać, że relacja ulegnie zmianie, trudniej już to sensownie uzasadnić.
2. Podawane współcześnie ratio odnosi się do relacji cenowej, a nie do relacji podażowej. Kłóci się to z logiką i schematem, który ustalał relację metali w przeszłości.
3. W odróżnieniu od tego co było w przeszłości i co trwało całe tysiąclecia, relacja jest prawdziwie chwiejna i nieprzewidywalna. Oscyluje pomiędzy 1:15 a 1:100, przy czym zdecydowaną większość czasu w ostatnich 4 dekadach zamykała się pomiędzy 1:30 a 1:80.
PRZYSZŁOŚĆ
Sensownym wydaje się stwierdzenie, że pomimo, iż oba metale są ze sobą skorelowane to jednak należy je rozpatrywać oddzielnie. Pomimo, że posiadają właściwości inwestycyjne (cecha podobieństwa) podlegają też odmiennym wpływom (bardzo istotna różnica). W dawnych czasach kiedy oba miały zastosowanie monetarne, można było stawiać je na jednej płaszczyźnie. Współcześnie, kiedy to srebro odgrywa potężną rolę w przemyśle, zaś złoto zaczyna być szarą eminencją polityki monetarnej, rzecz się ma całkowicie inaczej. Stąd właściwym wydaje się, aby nie tyle analizować gold silver ratio, co raczej badać metale z osobna i próbować przewidzieć, który z nich wzrośnie silniej. Uwzględniać tu należy zatem całkiem odmienne czynniki. Samą relację traktowałbym jako wartościowy, aczkolwiek niekoniecznie "diagnostyczny" wskaźnik.
Czy oznacza to, że srebro jest gorszą inwestycją? Tego nie byłbym taki pewien. Wręcz przeciwnie, uważam, że srebro zdecydowanie przebije pod względem wzrostu wartości netto złoto. Co za tym przemawia? Przede wszystkim kilka czynników skupionych wokół tego, co - wbrew racjonalnemu myśleniu - jest spójne z prastarymi przekonaniami na temat srebra. Chodzi o jego księżycową naturę. A ta to nic innego jak chwiejność. Można to ująć jeszcze inaczej, trend budują fundamenty, ale szczyty windują emocje. Rynek srebra jest ewidentnie bardziej zmienny i dynamiczny. A tam gdzie więcej dynamiki, tam wyższe świece na wykresach.
W jakim kierunku zmierza relacja naszych metali? Z pewnością w dół. Jak bardzo? Cóż, sprawa wymaga dalszej analizy. Nie omieszkam do niej wrócić.
** Chodzi m.in. o konsumpcjonizm oraz utożsamienie posiadania pieniędzy z tzw. sukcesem. Successus z łaciny oznacza nie tyle sukces co "podejście", a więc coś co jest bliższe mentalności protestanckiej lub japońskiej, gdzie praca SAMA W SOBIE posiada wartość. W świecie katolicko-zachodnim, "posiadać" (np. pieniądze) wydaje się być czymś ważniejszym niż "czynić" (np. zarabiać), stąd praca nie jest dla nas tyle wartością, co po prostu narzędziem. Wpływ tego nie jest szeroko widoczny. Większość z nas nie tylko tego nie widzi, ale nawet się nad tym nie zastanawia. Myślimy powszechnie w sposób kartezjański, tj. w sposób uznający tylko to co można ująć w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym. Stąd refleksja na temat tego jak nasze indywidualne wartości i przekonania wpływają na ogół sytuacji politycznych oraz gospodarczych są w gruncie rzeczy poza naszym zasięgiem.
***Bratkowski S., (2010). Nieco inna historia cywilizacji. Agencja Wydawnicza VEDA.
**** Fekete, A., (2000), The Bimetallist Manifesto, za Lips, F. (2010) Złoty spisek, Kobierzyce: Wydawnictwo Wektory.
Znani z preferencji inwestowania w srebro - ot choćby dla przykładu Maloney i Morgan - nie podają z analityczną precyzją uzasadnienia swoich twierdzeń odnośnie powrotu Au:Ag ratio do poziomu 1:20 lub zbliżonego. Odwołują się do danych historycznych oraz zapotrzebowania na srebro we współczesnym przemyśle, który skutecznie pozbawia nas bakteriobójczego metalu. Co się okazuje, w jednym i drugim przypadku sprawa w pewnym momencie robi się niejasna.
Często przytaczane 1:17 z początku 1980 roku, kiedy to złoto osiągnęło pułap 850$, a srebro 50$ nie może być traktowane jako absolutny punkt wyjścia dla rozważań na temat kierunku, w którym zmierza relacja naszych metali. Po pierwsze dlatego, że był to szczyt, a więc wartość ta miała charakter chwilowy. Po wtóre, za wydarzeniami tymi stały m.in spekulacyjne działania braci Hunt oraz kryzys irański. Stąd, podając za przykład powrót do relacji ze stycznia 1980 sugeruje się niejako, że czynnikiem decydującym będzie spekulacja. Cóż... być może tak też będzie, ale i w spekulacji musi być pewien fundament. A to jest właśnie coś co dawniej kreowało relację metali. Nie wykluczam, a nawet zakładam ogromny wpływ czynnika spekulacyjnego, ale jako podstawę przyjmuję inne rzeczy.
Zacznijmy od początku.
Historyczna analiza dowodzi, że im dalej "wstecz" tym bliżej relacji Au:Ag 1:1. Takowa była obecna w Egipcie dobrych parę tysięcy lat temu (ok. 5-6 tys.). Z czasem, w kraju nad Nilem, relacja ta zaczęła ulegać zmianie. Nie była to jednak zmiana skokowa. Początkowo wartość ta przyjęła postać 1:2,5. Nieco później i troszkę dalej na wschód, na takich obszarach jak Jerozolima, Mezopotamia i Persja nasze ratio rosło. Miało różne wskaźniki, 1:7, 1:7,5, wreszcie 1:15. Ale 1:70? 1:80? 1:100?! Zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że mowa o czasach przed Chrystusem.
źródło: link
Kierując się z powrotem na zachód, lecz nieco także na północ, docieramy do Lidii, Grecji i Sycylii. Co prawda, tutaj mowa o czasach znacznie bliższych współczesnym, lecz wciąż odległych o tysiąclecia. Tam normą było 1:13 i 1:14. Miało to swoje ugruntowanie w takiej interpretacji rzeczywistości, która dla współczesnych uszłaby za niekoniecznie rozsądną. Księżyc wiązano bowiem ze srebrem, Słońce zaś ze złotem. A że roczny cykl Słońca to 13 cykli Księżyca, to czemuż by nie posłuchać bóstw i nie powiązać zjawisk przyrodniczych z prawami ekonomicznymi?
źródło: link
Czas mijał, centrum świata przesunęło się do Rzymu. Tamtejsi władcy wyjątkowo lubowali się w mordzie, spiskach i innego rodzaju patologiach, o których dziś poczytać możemy w klasyfikacjach typu DSM-IV lub ICD-10 (kategoria F). Dzięki nim poznaliśmy także rozciągniętą w czasie inflację złotej i srebrnej monety oraz zjawisko drenowania budżetu państwa na potrzeby ekspansji (czyt. prowadzenie destrukcyjnych wojen na potrzeby m.in. pieszczenia własnego próżnego ego). Relacja złota do srebra, którą znamy dzięki zapiskom na temat aureusów i denarów, oscylowała wówczas wokół 1:12.
Kiedy nadszedł zasłużony upadek popsutego do szpiku kości pogańskiego Rzymu jego miejsce zajęło Cesarstwo Bizantyjskie. Tu ponoć Au:Ag ratio było równe 1:14.
źródło: link
Zauważmy, że proporcja sukcesywnie się zmieniała ze stulecia na stulecie. Zwykły śmiertelnik znać jej jednak nie mógł. Większość ludzi w ówczesnym czasie czytać nie umiała, a co dopiero znajomość historii monetarnej! Dziś wystarczy internet i biblioteka publiczna.
Tak więc przez całe tysiąclecia (ok. 5-6 tysięcy lat) relacja złota do srebra regularnie i stopniowo się zwiększała co kilka stuleci.
Historia XIII wiecznej Francji dowodzi, że tam relacja miała się jak od 1:12 do 1:16. W czasie wojny stuletniej doszło do prawdziwego zachwiania, o czym świadczą zapiski historyków, mówiące o tym, że w 1419 roku Au:Ag ratio wyniosło 1:4,1. Było to jednak chwilowe. Z czasem relacja wróciła do poziomu pomiędzy 1:10 - 1:12.
Za czasów Ludwików - XIV oraz XV - złoto srebrne ratio kształtowało się na poziomach 1:17, 1:16,3 i 1:14,5. Czas ich panowania to wiek XVII i XVIII.
W wieku XIX okazało się, że w pewnym momencie istnienie bimetalizmu zdawało swój egzamin, a relacja obu metali na rynkach wahała się pomiędzy 1:15 a 1:16. To trwało dekady. Cóż za stabilność. Nic jednak co dobre, trwać długo nie może. Srebrna waluta miała jako pierwsza dokonać monetarnego żywota w świecie zachodnim (oczywiście nienaturalnie). Za Atlantykiem, gdzie pieniądzem były oba metale w 1873 roku relacja wyniosła 1:16. W 1886 było to już 1:20.
Wiek XX to już jazda po tzw. bandzie. Tworzenie banków centralnych i odrzucenie metali w roli pieniądza, dwie demoniczne wojny oraz zmiany w systemie wartości społeczeństw zachodnich** musiały wpłynąć na bieżący stan rzeczy. Okazuje się jednak, że zanim XX wieczne wykresy dotyczące metali szlachetnych zaczęły przypominać hormonalne burze, ich wzajemna relacja - wbrew pozorom - wcale nie opierała się na ich fizycznej dostępności. I tu sprawa zaczyna robić się niejednoznaczna.
Aleksander Humboldt w roku 1811 (na długo przed odkryciami złota w Kalifornii, w Klondike i Afryce Południowej) konstatował, że proporcja zasobów złota do srebra ma się w całej Ameryce jak 1 do 46, w Europie razem z Rosją azjatycką jak 1 do 40; współcześni panu Dureau profesorowie słynnej francuskiej Ecole de Mines, Szkoły Górnictwa, szacowali, że w skali światowej to 1 do 52. Tylko rynek ich nie słuchał i trzymał się swoich własnych cenowych proporcji, 1 do 15.***
SPRZECZNOŚCI
Zdaniem niektórych XIX wiecznych badaczy (nie tylko wspomnianego przed chwilą Humboldta) ilościowa relacja metali jest niemała, albowiem wynosi 1:40 - 1:50. Tak przynajmniej miało być do XIX wieku włącznie i jeszcze krótki czas później. Jeśli osobom pokroju Humboldta (a byli to prawdziwi badacze) przypisać rację to rodzi to pytanie:
Ile od tamtego czasu, a więc głównie w XX wieku srebra zostało bezpowrotnie skonsumowane, a ile realnie wydobyte? Nie da się zaprzeczyć, że współczesny przemysł dosłownie pochłania srebro. Zasoby złota tymczasem, zdecydowanie nie uległy drastycznej zmianie w porównaniu z biedniejszym kuzynem.
Czy wpłynęło to realnie na ilościowy stosunek szlachetnych metali? Czy podaż złota i srebra w skorupie ziemskiej jest wciąż taka sama? A co z podażą wydobytego już metalu? Kwestie te rodzą nie lada dylemat, gdyż jeśli nie wiemy jaka jest prawdziwa fizyczna proporcja to jaką przyjąć podstawę do dalszej refleksji? Co więcej, jeśli uwzględnić manipulacje giełdowe oraz wszechobecną dezinformację to sprawa robi się naprawdę zagmatwana.
Co mówią współczesne źródła?
Zgoła odmiennych informacji dostarczają nam te, które są ogólnodostępne. Przykładowo serwis www.oilprice.com powołuje się na Latest Geological surveys. Recalculated when new figures are released. Zgodnie z danymi z tego serwisu w chwili pisania tego tekstu w tym roku wydobyto raptem 10 razy więcej srebra aniżeli złota. W oparciu o takie dane mamy więc relację na poziomie 1:10.
Sprawdźmy inne źródła. The Silver Institute podaje, że wydobycie srebra w 2013 zamknęło się z wynikiem 819,6 milionów uncji (ok. 25,492 tys. ton). Produkcja złota w 2013 według WGC wyniosła 3,054 tys. ton. Podażowo mamy zatem relację na poziomie 1:8,3.
Kowalski nie jest w stanie w żaden sposób zweryfikować tego typu informacji. Zdrowy rozsądek z kolei podpowiada, że jeśli rzeczywiście wydobycie srebra jest większe od wydobycia złota o 8 do 10 razy to skąd - na Boga! chciałoby się rzec - relacja cenowa na poziomie 1:74?
TERAŹNIEJSZOŚĆ
Podsumujmy:
1. Przede wszystkim informacje, które są dostępne nie są jednoznaczne. Łatwo jest napisać, że relacja ulegnie zmianie, trudniej już to sensownie uzasadnić.
2. Podawane współcześnie ratio odnosi się do relacji cenowej, a nie do relacji podażowej. Kłóci się to z logiką i schematem, który ustalał relację metali w przeszłości.
3. W odróżnieniu od tego co było w przeszłości i co trwało całe tysiąclecia, relacja jest prawdziwie chwiejna i nieprzewidywalna. Oscyluje pomiędzy 1:15 a 1:100, przy czym zdecydowaną większość czasu w ostatnich 4 dekadach zamykała się pomiędzy 1:30 a 1:80.
źródło: link
PRZYSZŁOŚĆ
Sensownym wydaje się stwierdzenie, że pomimo, iż oba metale są ze sobą skorelowane to jednak należy je rozpatrywać oddzielnie. Pomimo, że posiadają właściwości inwestycyjne (cecha podobieństwa) podlegają też odmiennym wpływom (bardzo istotna różnica). W dawnych czasach kiedy oba miały zastosowanie monetarne, można było stawiać je na jednej płaszczyźnie. Współcześnie, kiedy to srebro odgrywa potężną rolę w przemyśle, zaś złoto zaczyna być szarą eminencją polityki monetarnej, rzecz się ma całkowicie inaczej. Stąd właściwym wydaje się, aby nie tyle analizować gold silver ratio, co raczej badać metale z osobna i próbować przewidzieć, który z nich wzrośnie silniej. Uwzględniać tu należy zatem całkiem odmienne czynniki. Samą relację traktowałbym jako wartościowy, aczkolwiek niekoniecznie "diagnostyczny" wskaźnik.
Czy oznacza to, że srebro jest gorszą inwestycją? Tego nie byłbym taki pewien. Wręcz przeciwnie, uważam, że srebro zdecydowanie przebije pod względem wzrostu wartości netto złoto. Co za tym przemawia? Przede wszystkim kilka czynników skupionych wokół tego, co - wbrew racjonalnemu myśleniu - jest spójne z prastarymi przekonaniami na temat srebra. Chodzi o jego księżycową naturę. A ta to nic innego jak chwiejność. Można to ująć jeszcze inaczej, trend budują fundamenty, ale szczyty windują emocje. Rynek srebra jest ewidentnie bardziej zmienny i dynamiczny. A tam gdzie więcej dynamiki, tam wyższe świece na wykresach.
W jakim kierunku zmierza relacja naszych metali? Z pewnością w dół. Jak bardzo? Cóż, sprawa wymaga dalszej analizy. Nie omieszkam do niej wrócić.
** Chodzi m.in. o konsumpcjonizm oraz utożsamienie posiadania pieniędzy z tzw. sukcesem. Successus z łaciny oznacza nie tyle sukces co "podejście", a więc coś co jest bliższe mentalności protestanckiej lub japońskiej, gdzie praca SAMA W SOBIE posiada wartość. W świecie katolicko-zachodnim, "posiadać" (np. pieniądze) wydaje się być czymś ważniejszym niż "czynić" (np. zarabiać), stąd praca nie jest dla nas tyle wartością, co po prostu narzędziem. Wpływ tego nie jest szeroko widoczny. Większość z nas nie tylko tego nie widzi, ale nawet się nad tym nie zastanawia. Myślimy powszechnie w sposób kartezjański, tj. w sposób uznający tylko to co można ująć w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym. Stąd refleksja na temat tego jak nasze indywidualne wartości i przekonania wpływają na ogół sytuacji politycznych oraz gospodarczych są w gruncie rzeczy poza naszym zasięgiem.
***Bratkowski S., (2010). Nieco inna historia cywilizacji. Agencja Wydawnicza VEDA.
**** Fekete, A., (2000), The Bimetallist Manifesto, za Lips, F. (2010) Złoty spisek, Kobierzyce: Wydawnictwo Wektory.
" Wręcz przeciwnie, uważam, że srebro zdecydowanie przebije pod względem wzrostu wartości netto złoto"
OdpowiedzUsuńAMEN, bardzo dobry artykól, gratuluje, czekam na ten moment z niecierpliwoscia.
Warto również wspomnieć o innej ciekawej relacji - srebro jest pozyskiwane głownie jako surowiec poboczny towarzyszący wydobyciu np. miedzi. Co za tym idzie przy zwolnieniu gospodarki i mniejszym zapotrzebowaniu na metale techniczne paradoksalnie zmniejsza się podaż tego dualnego metalu (techniczno-monetarnego), zwiększając jego wartość (?czas pokaże?). Dzięki za arta.
OdpowiedzUsuńSzkoda że w porównaniu nie wzięto pod uwage realnych kosztów wydobycia 1 oz srebra do obecnego kosztu wydobycia 1 oz złota. Przez wieki ze względu na rozwój technologii koszty się pewnie zmieniły. Może to by dało odpowiedź jaki jest stosunek kosztów, czy 1:15 czy tez bliżej 1:70 ?
OdpowiedzUsuńRelacja kosztów wydobycia srebra i złota to dość złożone zagadnienie i z całą pewnością do niego wrócę. W powiązaniu z miedzią sprawa zaczyna się robić jeszcze bardziej skomplikowana, ale i niezwykle ciekawa. Kilka lat temu KGHM podał, że trzeba przerzucić tonę rudy, aby wydobyć 58g srebra. Ale to KGHM, są przecież jeszcze inni producenci. Poza tym wszelkie uśrednianie kosztów wydobycia, zwłaszcza w przypadku srebra to bardzo grząski teren. Niektóre kopalnie nie wytrzymują przy poziomie giełdy 20$/oz, inne mogą działać nawet poniżej 15$
OdpowiedzUsuń