Mass media mają to do siebie, że bardziej im zależy na mówieniu niż myśleniu. Zupełnie jakby byle jaka informacja była lepsza niż żadna. Najpierw pleciemy, potem ewentualnie sprostujemy. Co więcej, w wielu nieadekwatnych wydarzeniach współcześni dziennikarze finansowi próbują się dopatrywać powodów zmian wartości walut, kruszców czy choćby zalążków wojny. Znaczna część tego to oczywiście naciąganie procesu skojarzeniowego, co z grubsza polega na tym, aby wiązać ze sobą te rzeczy, które nie są ze sobą związane. Na przykład próby wiązania paryskich zamachów z ich wpływem na ceny złota. Na zdrowy rozsądek, dlaczego złoto miałoby niby tracić lub zyskać przez tego typu zamach? Przypuszczenia tego typu mają więcej wspólnego z efektem motyla niż z rozsądkiem. A nawet gdyby do tego doszło byłoby to nic innego jak nieracjonalna reakcja tłumu.