14 maja 2013

Cóż tam panie w polityce? Chińczyki trzymają się mocno?

Cóż tam, panie, w polityce?
Chińczyki trzymają się mocno!?”


źródło: link


A trzymają się i kupują do tego jeszcze więcej złota. Ale po kolei:

1. W ciągu ostatniego kwartału cena złota i srebra spadła odpowiednio 12% i 22% [USD] oraz 9% i 21% [PLN].

2. Wiele osób (często nie interesujących się branżą w stopniu większym niż minimalny) stwierdza, że to koniec hossy na metalach szlachetnych. Potwierdzają oni jednocześnie pewną prawidłowość psychologiczną, zgodnie z którą spadające ceny wywołują awersję, zamiast pożądania. Jest to oczywiście całkowicie nieracjonalne, gdyż kupuje się tanio, a sprzedaje drogo.

Osoby mówiące o spadku ceny złota traktują też żółty metal jako produkt inwestycyjny. Jest to błąd. Choć można zarobić na złocie, nie jest to typowy produkt inwestycyjny. Jego wartość nie zależy od wkładu pracy, zwiększania wydajności, innowacji, jak ma to miejsce np. w przypadku akcji spółek. Złoto ma charakter wielowymiarowy. Aspekt inwestycyjny jest jednym z wielu.

3. Silna korekta złota wywołać może paniczną wyprzedaż. Emocji tej zdecydowanie nie ulegają Chiny. Mając świadomość tego co wyprawiają inne kraje, nie tylko nie drukują* oni pieniędzy w celu "pobudzenia" gospodarki, lecz co więcej - jak wspomniano na początku - kupują jeszcze więcej złota.

Jak podano do informacji w ostatnim czasie - link - w samym tylko marcu chińscy nabywcy kupili ponad 220 ton złota. Miesiąc wcześniej było to ponad 90 ton złotego kruszcu. W pierwszym więc kwartale 2013 w Państwie Środka przybyło grubo ponad 300 ton złota!

Dlaczego właściwie Chińczycy to robią?

Dla wielu czynią to w obawie o własne bezpieczeństwo, podyktowane szaleńczym drukowaniem banknotów przez USA, Japonię, Europę oraz inne kraje, których przywódcy wychodzą z założenia, że w leczeniu gospodarki można stosować metody rodem z reklam środków przeciwbólowych. Otóż zaaplikowanie sobie tabletki uśmierzającej ból nie leczy dolegliwości. Na poziomie percepcji ból znika. Jego źródło nie. Usuwa się skutki, nie przyczyny. Wcześniej czy później musi nadejść moment recydywy.

Podejście współczesnych ekonomistów przypominać może - naiwne, o ile wręcz nie idiotyczne w swej postaci - przekonanie o pożyteczności tabletek ułatwiających odchudzanie lub trawienie. Oglądając reklamę środków, które ułatwiają trawienie ciężkich potraw nie sposób nie pomyśleć, że między wierszami mówi się: Jedz co Ci się podoba, nawet to co Ci szkodzi. Potem weź pigułkę i zapomnij o bólu. Czyż nie jest to wspaniałe?

To samo z tabletkami umożliwiającymi utratę wagi. Ludzki organizm to potężna, niemalże doskonała w swej konstrukcji maszyna, którą podejście współczesnej kultury skutecznie psuje lansując głupie i szkodliwe poglądy. Mogłaby dobrze funkcjonować gdyby nie zbędna "interwencja". Poglądy rodem z okładek magazynów i popularnych stacji tv, nakłaniają ludzi do dbania o to co jest na zewnątrz kosztem tego co w środku. Tak więc: zrujnuj sobie zdrowie, ale wyglądaj dobrze. Nie ćwicz, nie odżywiaj się właściwie, broń Boże przed wysiłkiem i wyrzeczeniami. Weź czarodziejską pastylkę i ciesz się świetnym wyglądem. Nie myśl o konsekwencjach.

źródło: link

Podobnie w ekonomii. Dbamy o wskaźniki PKB, średni dochód netto, stabilność cen, itd., a tymczasem ludzie pracują coraz więcej za coraz mniej. Statystyki można podkręcić do granic możliwości, czyniąc je jednocześnie całkowicie nie odzwierciedlającymi rzeczywistości życia obywateli. Można wreszcie dodrukować bezwartościowe w sensie obiektywnym banknoty i odczuć chwilowe uśmierzenie bólu. Ale co później? Czy naprawdę jesteśmy tak naiwni wierząc w to, że postawienie gospodarki na nogi można wykonać w sposób inny niż rozwój narodowego przemysłu i produkcji?

Wracając do zakupów ChRL, posiada ona imponującą nadwyżkę handlową. Więcej importuje, mniej eksportuje. Konsumenci z USA oraz Europy są największym gronem odbiorców chińskich produktów. Z drugiej strony, skoro Chiny więcej eksportują niż importują, to druga strona musi mieć na odwrót. Siłą rzeczy USA - dla przykładu - odnotować musi deficyt handlowy. Innymi słowy więcej kupują niż sprzedają. Nie trudno się domyśleć co się dzieje, kiedy wydatki przewyższają dochody.

I dla Chin nie byłoby problemu, gdyby amerykański dolar nie tracił wartości. Amerykanie płacą nim za chińskie towary. Chińczycy otrzymują zapłatę, której moc nabywcza jest coraz mniejsza. Zależy im jednak na tym, aby eksport wciąż się rozwijał, ponieważ to on właśnie pozwolił na imponujący progres gospodarczy w ostatnich kilkunastu latach. Mają więc nie lada dylemat, ponieważ z jednej strony chcą utrzymać przy sobie grubego amerykańskiego konsumenta, a z drugiej strony chronić się przed tym, aby płacił dobrze i na czas. W przeciwnym razie handel traci rację bytu.

Mówi się, że Chiny obawiają się niepokojów społecznych, które może wywołać spowolnienie gospodarcze. Rząd odrobił lekcję historii. Pamięta bowiem, że druga połowa XIX wieku oraz niemalże cały wiek XX to ciągły chaos. Liczne niepokoje społeczne, które miały miejsce w Chinach były ściśle związane z wyzyskiem ludności, brakiem miejsc pracy, złymi warunkami bytowymi, itp. Jednym z takich wydarzeń było oczywiście Powstanie Bokserów (1899-1901), do którego nawiązuje cytowany na początku Czepiec Wyspiańskiego. ChRL ma tego świadomość i wie, że stabilność społeczna może być zachowana jeśli utrzyma się stabilność gospodarczą.

Stany Zjednoczone podchodzą do sprawy inaczej. Rosnące bezrobocie, rosnąca inflacja, machlojki Wall Street oraz banków korporacyjnych  zbierają swoje żniwo. Nie dziwią więc akcje typu Occupy Wall Street. Podobne wydarzenie na ulicach Pekinu jest nie do pomyślenia.

Greenspan i Bernanke swoją politykę monetarną wzmocnili bardziej amerykański konsumpcjonizm aniżeli produktywność i przemysł. Bez dobrze funkcjonującej gospodarki nie mogą jednak realnie zarabiać. Nie mogąc zarabiać, nie mogą kupować. No chyba, że... dodrukują sobie pieniądze. Co też ciągle czynią. Największy producent świata, a więc Chiny mogą zakładać, że w pewnym momencie Amerykanom sytuacja wymknie się spod kontroli. Dążenie prezesa FEDu do zrzucania dolarów z helikoptera może uczynić amerykańską walutę obiektywnie bezwartościową. Rezerwy dolarowe, które gromadzą Chińczycy w konsekwencji staną się dla nich bezużyteczne. Są to miliardowe oszczędności, które kumulowane od lat dzięki intensywnej produkcji towarów i eksportowaniu ich na zachód mogłyby pójść na marne.

Prawdopodobne jest, że Chiny chcąc się przygotować na taki scenariusz kupują złoto. Nie jest to więc zagrywka inwestycyjna, lecz myślenie do przodu, które pozwolić im może ochronić własną skórę.

Spadek ceny złota jest teraz dla Chin jak sezon zniżkowy, kiedy wchodząc do sklepu nie tylko znajdują na półce dokładnie to co ich interesuje, ale co więcej kupują to w dużej ilości i prawdziwie promocyjnej cenie.

źródło: link

* Drukują jedynie celem podtrzymania stałego kursu wobec dolara. Sama chińska waluta nie jest przedmiotem swobodnego obrotu na rynkach walutowych.