21 maja 2013

Czy obniżka stóp procentowych przyniesie oczekiwane rezultaty?

Międzynarodowy Fundusz Walutowy chwali Polskę za obniżenie stóp procentowych, stwierdza, że można je jeszcze obniżyć, a do tego podkreśla, iż Polityka pieniężna powinna zachęcać banki do pożyczania pieniędzy, a przedsiębiorstwa i konsumentów do tego by zaciągali kredyty.

źródło: link


Podczas gdy kredyt inwestycyjny ma jakiś sens, tak konsumencki jest dość dyskusyjny z punktu widzenia zdroworozsądkowej ekonomii. Na uwagę zasługuje jednak to, że inwestycje, których dokonują przedsiębiorstwa i które często są realizowane za pomocą kredytów, nie mają sensu, jeśli w odpowiedzi na to nie przychodzi adekwatna konsumpcja. Innymi słowy: jeśli przedsiębiorca zaciągnie kredyt, wyprodukuje - np. krzesełka - i to nawet w świetnej relacji ceny do jakości, lecz nie znajdzie odbiorców to jest "w plecy". Proste. Inwestycja ma sens TYLKO I WYŁĄCZNIE wtedy kiedy jest konsumpcja.

A kiedy istnieje konsumpcja? Kiedy ludzie mają pieniądze. A kiedy ludzie mają pieniądze? Kiedy mają pracę. 

A czy mają pracę?

No właśnie... rzućmy więc sobie okiem na wykres bezrobocia w UE:


I jeszcze szczypta statystyki dot. bezrobocia w poszczególnych krajach. Pod uwagę bierzemy rok 2008, w którym zaczęto w gruncie rzeczy mówić o kryzysie oraz 2012, który kilka miesięcy temu zakończyliśmy.

1. Polska, 2008 a 2012: 7,1 i 10,1
2. Belgia: 7,0 i 7,6
3. Bułgaria: 5,6 i 12,3
4. Czechy: 4,4 i 7,0
5. Irlandia: 6,4 i 14,7
6. Grecja: 7,7 i 24,3
7. Hiszpania: 11,3 i 25,0
8. Łotwa: 8,0 i 14,9
9. Węgry: 7,8 i 10,9
10. Portugalia: 8,5 i 15,9
Itd.

A czy są kraje są UE, w których od 2008 roku bezrobocie zmalało? 

Tak, jest jeden: Niemcy. Jest to jednak jednoosobowa europejska I liga jeśli chodzi o zarządzanie własnym przemysłem. Bierzemy ich poza nawias.

Podsumujmy:

1. Stopa bezrobocia rośnie.
2. Obywatele mają mniej środków.
3. Siłą rzeczy konsumują coraz mniej.
4. Mniejsza konsumpcja = spowolnienie gospodarcze*.

Wydaje się, że rządy oraz instytucje (jak np. MFW) wychodzą z założenia, że ze spowolnieniem gospodarczym można i trzeba walczyć poprzez obniżanie stóp procentowych i udzielanie kredytów. Nic tu jednak po kredytach jeśli nie będą to głównie inwestycyjne i co więcej - a nawet przede wszystkim - nie będą temu towarzyszyć działania mające na celu zwiększenie wydajności produkcyjnej kraju. 

Jeśli motorem rozwoju jest przemysł (a jest, nie ma się co kłócić) to nacisk kłaść należy na rozwój przedsiębiorstw i ułatwianie życia rodzimym firmom. Innymi słowy: jeśli kapitał trafia do konsumenta to on go przeje. Jeśli trafi do przedsiębiorcy, który zorganizuje stanowisko pracy to kapitał jest uratowany. Konsumpcja sama w sobie jest zabójcza, bo z czego kredyt konsumpcyjny ma być spłacony jeśli konsument nie będzie mieć pracy? Dotyczy to tak samo Polski, UE jak i Stanów Zjednoczonych.

Czy jest więc sens szerzyć akcję kredytową skierowaną do konsumentów w warunkach bieżących?

Jeśli bezrobocie się nie zmniejszy to dalsze konsumowanie nie przyniesie nic dobrego.

* Nie oznacza to, że większa konsumpcja jest lekiem na recesję. Nie tędy droga.