Absolutnym motorem wzrostu cen jakichkolwiek towarów jest inflacja, a więc wzrost podaży pieniądza. Dziś krótka refleksja na temat iluzji kontroli tego zjawiska.
źródło: link
Jak podają media, inflacja na Białorusi jest wyższa niż planowano. Cóż... w zaawansowanych stadiach nigdy nie jest taka jak się ją pierwotnie planuje. Rządy nigdy nie mają złych intencji, a już na pewno jest ich ostatnim zamierzeniem, aby towary drożały szybciej niż zarobki obywateli. U naszych sąsiadów sama październikowa inflacja wyniosła 12% i wyczerpała "pulę procentów inflacyjnych" przeznaczonych na cały rok.
I kto by pomyślał?
Inflacja nigdy nie daje się w pełni kontrolować. Wymyka się bankom centralnym ZAWSZE i WSZĘDZIE, o ile nie wstrzymują one pracy drukarek.
W inflacyjnym wzroście cen istnieje dodatkowo czynnik psychologiczny. Ludzie obserwując raptownie rosnące ceny towarów kupują je, zanim podrożeją one po raz kolejny. Napędza to popyt. Rynek doświadczając tego musi zareagować nie inaczej jak wzrostem cen. Jest to rodzaj błędnego koła, które można porównać do zjawiska samospełniającego się proroctwa. Tyle, że w tym przypadku dochodzą zastrzyki gotówki, które zapobiegają naturalnemu "wypaleniu się" wspomnianego zjawiska natury psychologicznej.
Panika i głupota nakręcają się razem. Zabójcza mieszanka. I choć odnosi się do zjawiska gospodarczo-społecznego to jednak więcej ma wspólnego z psychopatologią.
Abstrahując od dywagacji na temat głupoty, bezmyślności oraz niekompetencji polityków, a także ich nieznajomości historii ekonomii oraz zdroworozsądkowych podstaw jej funkcjonowania, warto przyjrzeć się informacjom, które podają instytucje bankowe.
Narodowy Bank Republiki Białorusi podaje oficjalnie informacje dotyczące podaży ich pieniądza. I tak mamy:
Gotówka M0 [oraz - moje kalkulacje - wzrost procentowy wobec pierwszego wskaźnika]:
01.01.2013: 11.307,3
01.07.2013: 13.837,3 [+22,37%]
01.09.2013: 13.920,9 [+23,11%]
01.10.2013: 13.424,1 [+18,72%]
01.11.2013: 12.496,1 [+10,51%]
Wydaje się, że u naszych wschodnich sąsiadów sekwencja działań jest ta sama jak przy okazji każdej hiperinflacji sprzed dziesiątek i setek lat. Ah... jak ta historia się lubi powtarzać...
Rzućmy okiem na rodzime podwórko i udajmy się na stronę Narodowego Banku Polskiego, na którego głównej stronie, na jednym z banerów widnieje napis "Dbamy o wartość pieniądza".
Rzućmy okiem na rodzime podwórko i udajmy się na stronę Narodowego Banku Polskiego, na którego głównej stronie, na jednym z banerów widnieje napis "Dbamy o wartość pieniądza".
źródło: link
Nie wnikając w rozważania na temat tego czy jest to kpina czy zwykłe nieporozumienie w zakresie definiowania wartości pieniądza, przejdźmy do danych. Są one podawane w milionach zł i odnoszą się do samej gotówki będącej tak w obiegu jak i w samych bankach. A więc agregat M0. Zmiany procentowe wobec stanu M0 ze stycznia 2013 w nawiasie:
01.2013: 110340,9
04.2013: 117883,9 [+6,83%]
07.2013: 122260,9 [+10,79%]
10.2013: 123758,7 [+12,15%]
A na deser mały powrót do przeszłości i rzut okiem na zmianę podaży polskiej gotówki na przestrzeni ostatnich prawie 2 dekad:
Styczeń 1997: 25748,4
Styczeń 2001: 35807,5 [+39,06%]
Styczeń 2005: 54401,4 [+111,28%]
Styczeń 2009: 97497,0 [+278,65%]
Styczeń 2013: 110340,9 [+328,53%]