19 lutego 2014

Bankowe Deja vu

Śledząc wydarzenia na świecie nie sposób nie zwrócić uwagi na wydarzenia na Ukrainie. Cytując jeden z portali Janukowycz nie odda tak łatwo władzy. Dla szarego Kowalskiego tam gdzie głośno i tłoczno dzieje się najwięcej. Tam też jest najwięcej kamer, dziennikarzy, fotoreporterów i innych poszukiwaczy sensacji. W gruncie rzeczy, my ludzie tak właśnie funkcjonujemy. A już na pewno emocjonalna część naszego szeroko pojętego bytu. Jest to uwarunkowane biologicznie. Zwracamy uwagę na to co wzbudza emocje. A konflikty i przemoc właśnie to robią. Rodzi to paradoks, który nie zmienia się od tysiącleci. To co istotne, lecz nudne, szare i wymagające refleksji nie jest interesujące. To co głupie, próżne, niepraktyczne (np. żenująca bójka celebrytów) wzbudza już powszechne zainteresowanie i karmi ludzką ciekawość. Co gorsza pojawia się w nagłówkach i na pierwszych stronach wszelkiej maści mediów, kując oczy niezainteresowanych. Tak więc dziś dawka wiedzy nudnej, wymagającej pewnej wiedzy i skłaniająca do pretensjonalnej refleksji na temat tak nieistotnej dziedziny życia jaką jest bankowość i historia wydarzeń ekonomicznych. Nieco ponad tydzień temu portal www.rt.com podał informację, zgodnie z którą Pani Daniele Nouy, francuzka od lat związana z kontrolą i nadzorem banków, powiedziała:

źródło: link
Weak banks need to fail in order for the European Central Banks’ stress tests on lenders to be successful and credible. Only "good" banks with strong capital will survive.

Pani Nouy dodatkowo:

1. Wyraża przekonanie, że niektóre banki nie mają przyszłości;
2. Żywi nadzieję na niejako zlikwidowanie pewnych banków i - co istotne - niekoniecznie poprzez połączenie tych "złych" z tymi "dobrymi";
3. Nie ma pojęcia ile banków musi upaść. Czego jest pewna, to że instytucja i sprawa, której służy osiągnie najwyższy możliwy poziom jakości działania.

Wypowiedzi tego typu z ust Francuzki pada więcej. Meritum jest proste i klarowne: będą ofiary.

Snucie teorii spiskowych jest dość zdradliwe i nierzadko służy innym celom niż doszukanie się prawdy*. Niestety pokusa jest silna, albowiem wiele z oficjalnych wydarzeń ma swoje drugie dno.

Jest jednak jeszcze coś, co twierdzi bohaterka dzisiejszego wpisu:

They may need resolution plans because they have to die in an orderly fashion; that’s very important for financial stability.

We have to let some banks disappear in an orderly fashion, and not necessarily try to merge them with other institutions. We don’t want banks disappearing in a disorderly fashion, that’s the main point.

Cóż może oznaczać enigmatycznie brzmiące stwierdzenie o rzekomym znikaniu banków w staroświecki sposób? Historia oraz kontekst sytuacji bieżącej skłaniają nas do powiązania całości z z tym co miało miejsce niespełna sto lat temu za Atlantykiem. A rzecz się miała następująco:

1. W 1914 roku wybuchła wojna. A, że wojna od zawsze była najlepszym interesem na zarobienie szybkich pieniędzy to dziwić nie może, że najlepiej na tym wyszedł przemysł militarny (ale nie tylko). Mowa o konkretnym, albowiem zlokalizowanym w kolebce technologicznej innowacji i samego kapitalizmu: Ameryce.


źródło: link

Zanim USA wypowiedziały wojnę Niemcom - a miało to miejsce w 1917 roku - zdążyło sprzedać co nieco pistoletów i granatów.

2. Pracownik zakładu zajmującego się produkcją broni też człowiek, więc i jeść musi. A że, lepiej zarabiał w czasie wojennego prosperity to i więcej oszczędzał. A konsumpcjonizm jeszcze nie był szerzej znany za Atlantykiem. Nie tylko pracowano wydajniej niż w Europie, ale co więcej istniało coś co można było nazwać kulturą oszczędzania. Amerykanie kumulowali kapitał i to było dla nich kluczowe.

Niemniej jednak, na fali zamówień broni w amerykańskich zakładach unieśli się nie tylko jej pracownicy, ale także cała gospodarka. Niezwykle dobrze mieli się farmerzy. Podkreślam, farmerzy.

źródło: link

3. Kiedy interes się kręci to trzeba iść za ciosem. W okresie I wojny światowej FED obniżył stopy procentowe z 6 do 3 punktów. Dzięki temu podaż pieniędzy wzrosła, a wraz z nią ogólne zadowolenie i poczucie świetlanej przyszłości. Nie zapominajmy, że niższe stopy = wzrost dostępności kredytu.

4. Co ciekawe Liberty Bonds, których emisja miała pomóc w dalszym kredytowaniu państw Ententy miała miejsce 4-krotnie pod koniec drugiej dekady XX wieku i w tym właśnie czasie jej oprocentowanie wzrosło z 3,5% do 4,5%**.

źródło: link

Wymowa tej jakże "szlachetnej" akcji była następująca: "Bądź patriotą, kup obligację". W gruncie rzeczy mówiła ona coś jeszcze: "Twoje pieniądze pomogą zadłużyć będące teraz w potrzebie, a uczestniczące w wojnie państwa".

Generalnie pieniądz płynął przez banki szerokimi strumieniami. Bardzo szerokimi. A że w bankach obrót = zysk to nie trudno o wniosek o dobrych żniwach dla amerykańskiej finansjery.

5. Tak więc w 1918 roku walka sił ciemności z siłami dobra się kończy, zaś w portfelach robotników oraz farmerów zostaje potężna ilość zaoszczędzonej gotówki.

6. I tu dochodzimy małymi krokami do sedna sprawy. Okazuje się bowiem, że znaczna część amerykańskich rolników, o dość konserwatywnym zacięciu deponowała swoje zielone dolary nie gdzie indziej jak w bankach o równie tradycjonalistycznym podejściu. Banki te, jeszcze nie wchłonięte przez rozwijającego się już prężnie potwora zwanego Bankiem Rezerw Federalnych, były kierowane przez ludzi jawnie okazujących swoją niechęć wobec polityki stosowanej przez FED. A chodziło generalnie o to, że FED zdobył nikczemnie pozwolenie na drukowanie pieniędzy, pozbawiając ostatecznie tego prawa rząd Stanów Zjednoczonych. A było to niesprawiedliwe. Rozumieli to jednak niestety tylko Ci, których ciekawią rzeczy nudne i wymagające analizy, a nie związane ze światłem jupiterów oraz dietą*** - nie określanych wówczas jeszcze tym mianem - celebrytów.

Mała dygresja...


 źródło: link

źródło: link

Sukces był to nie mały, albowiem wymagał dekad podstępów i intryg. Zdaniem niektórych historyków z tego powodu zginął niejeden amerykański prezydent oraz urzędnik wysokiego stopnia.

Polityka konserwatywnych banków nie polegała jedynie na wyrażaniu niechęci wobec scentralizowanej i sprywatyzowanej formy prowadzenia polityki pieniężnej. Tradycjonalistyczne banki ze środkowego Zachodu nie tylko nie przyłączyły się do FED (a wówczas była jeszcze taka możliwość), ale co więcej hańbiły się poprzez całkowicie niepatriotyczne zachowanie, a mianowicie nie wspierały kredytowania państw Ententy.

Na sprawę można spojrzeć jeszcze inaczej. Pieniądze deponowane w konserwatywnych bankach nie były obracane i wykorzystane w zgodzie z filozofią i zamierzeniami FED. Innymi słowy nie służyły kreowaniu długu.

Ale dług nie dla wszystkich jest zły. Stąd, stosując jednocześnie słownictwo Pani Nouy, mogły one być nazwane "złymi bankami".

7. Cała sprawa miała jednak swój początek dużo wcześniej. Konflikt na linii FEDu oraz banków niezrzeszonych rósł w siłę. Skłoniło to pewne podmioty do uchwalenia w 1916 roku Federal Farm Loan Act, na mocy którego stworzono 12 banków oraz 10 stowarzyszeń. Ich działalność miała jeden cel: udzielanie długoterminowych pożyczek na zakup gruntu. Warunek? Oczywiście kapitał wstępny. Zielone papierki miały wrócić tam gdzie powstały.

Farmerzy postanowili pójść za ciosem i zaciągnąć kredyty na zakup większej ilości gruntów. Oszczędności zostały poświęcone na kapitał wstępny. Nadzieje o rozwijaniu gospodarstw rolnych były wielkie. Ale jak mówi stare polskie przysłowie Czas dobiega i ostrzega, że gdy sprzyja prędko mija.

8. W czasie późniejszym FED postanowił zaostrzyć politykę. W konsekwencji gospodarka spowolniła, co przejawiło się w spadku miejsc pracy, spadkiem cen ziemi oraz wartości gospodarstw rolnych. Zadłużeni farmerzy nie tylko nie mieli już zaoszczędzonych wcześniej pieniędzy, które zostały wpłacone na poczet kredytów, ale co więcej z racji gorszej koniunktury musieli stawić czoła drastycznie zmniejszającym się dochodom. Uwzględniając przytłaczające raty kredytu nie mogą dziwić liczne bankructwa, które miały w czasie późniejszym miejsce.

Farmerzy zostali bez grosza.

9. A skoro pozostali bez grosza, to cóż mogli deponować w swoich konserwatywnych bankach? Nic!

I tak FED pozbył się złych banków.

Jaki z tego morał? Prosty: kontrola kapitału odbywa się poprzez zabawę stopami procentowymi i KREDYTAMI. Najpierw rozdajemy tanie pieniądze, a potem dociskamy śrubę. Implikacją tego są bankructwa, a wraz z nimi przejęcia. A bardziej namacalnie: spadek standardu życia i trudności w łączeniu końca z końcem.

Czyż nie było podobnie w Polsce kilka lat temu kiedy mieszkanie było "najlepszą z możliwych inwestycji"?

Ale rzecz dziś była o bankach. Szkoda, że Pani Nouy nie określiła bardziej szczegółowo co cechuje zły bank, a co dobry...

* Np. patologiczne, podświadome lubowanie się w poczuciu bycia prześladowanym.
** Obligacje ostatniej emisji były oprocentowane na 4,25%, poprzednie wynosiły odpowiednio 4,5%, 4%, 3,5%.
*** Słowo dieta można tu zastąpić innymi, jak np. pies, buty, towarzysz zakupów, nowy samochód, wakacyjny wyjazd, źle dobrany stanik, itd.