11 lutego 2014

Co Kopernik wiedział o metalach i nadchodzących kryzysach? Cz. 2.

U podstaw współczesnego systemu ekonomicznego, a więc takiego, który opiera się na interwencjonizmie rządowym oraz związanej z tym regulacji podaży pieniądza (tym wbrew pozorom zajmują się już nie rządy, lecz banki centralne, a więc instytucje PRYWATNE) leżą działania konkretnych osób. Ludzi, którzy w pewnym momencie historii stwierdzili, że odgórna kontrola pieniądza przynosi korzyści. Stosując pewien kolokwializm jest to co najwyżej półprawda.

źródło: link


Dlaczego półprawda? Dlatego, że zwiększanie podaży pieniądza jest korzystne tylko i wyłącznie dla mniejszości. Tj. tej grupy ludzi, która ma prawo wydać świeżo wyemitowane pieniądze jako pierwsza, a więc jeszcze zanim spowoduje to wzrost cen.

Dziś wspomnienie tego o czym pisał Kopernik wiele lat temu. W czasach kiedy pieniądz był kojarzony z monetą, a nie z banknotem lub kartą plastikową. W epoce kiedy srebra i złota nie tylko nie nazywano barbarzyńskimi reliktami, ale kiedy traktowano je jako symbol dobrobytu i którymi posługiwano się w codziennej wymianie handlowej. Cóż więc miał do powiedzenia Kopernik? Zacznijmy od tego jak opisywał on argumentację na rzecz tego co dziś zwie się inflacją:

Ktoś jednak może dowodzić, że licha moneta jest dla ludzi dogodniejsza w użyciu, jakoby przychodząc z pomocą ludzkiej biedzie, czyniąc chleb tańszym i zapewniając łatwiej inne rzeczy potrzebne ludziom do życia. Z powodu dobrego pieniądza zaś wszystko drożeje, a chłopi i ci, którzy zobowiązani są do płacenia rocznego czynszu, obciążeni są bardziej niż zwykle. W nadziei na prywatny zysk pochwalą taką opinię ci, którzy mieli dotąd prawo bicia monety*.

Tekst został napisany w pierwszej połowie XVI wieku. Już wtedy Kopernik rozumiał argumentację tych, którym "na rękę" było psucie monety. Czyż nie jest ona podobna w swym brzmieniu do współczesnego pojmowania papierowego pieniądza, o którym możemy przeczytać na stronie NBP i w zgodzie z czym:

Narodowy Bank Polski odpowiada za stabilność narodowego pieniądza.

Niewielu ośmiela się podważyć powyższe, niemniej jednak wnikliwość każe nam się w tym miejscu na chwilę zatrzymać. Otóż czyż stabilność nie oznacza przypadkiem stałości? Czyż nie jest synonimem niezmienności? Czy można więc wreszcie nazwać stałym i niezmiennym taki pieniądz, którego jest coraz więcej i za który można kupić coraz mniej? Rodząca się tu sprzeczność jest uderzająca i polega na tym, że z jednej strony z deklaracji polskiego banku centralnego wynika, że celem jego jest osiągnięcie 2,5% inflacji w skali roku, zaś z drugiej utrzymanie stabilnego pieniądza. Jeśli przyjąć rozumowanie inflacji jako wzrostu cen** to z jednej strony NBP chce utrzymać stabilność pieniądza, zaś z drugiej dąży do czegoś całkowicie przeciwnego.

W ten sposób polska złotówka nie może posiadać tej samej wartości na przestrzeni lat. Będzie tym co dla Kopernika moneta, w której zawartość metalu szlachetnego malała na rzecz miedzi. I tak:

Ze wstydem bowiem i bólem mówimy, jaka stanie się [moneta] w przyszłości i jaka jest teraz. Tak bowiem dzisiaj spodlała, że 30 grzywien zawiera zaledwie jeden funt srebra. Jeśli się zaś temu nie zaradzi, cóż innego pozostaje jak nie to, że w przyszłości Prusy, nie mające złota ani srebra, będą miały wyłącznie monetę miedzianą. Wskutek tego szybko zniknie handel z obcymi kupcami i wszelkie interesy. Któż bowiem z obcych kupców zechce wymieniać swój towar za monety z miedzi? Wreszcie, kto z naszych ziomków, gdy będzie w cudzych krajach, za tę samą monetę będzie mógł kupić obce towary?

Kontynuując przeczytać można u naszego astronoma - i ekonomisty!, nie zapominajmy o tym - rzecz następującą:

Jeszcze ludzie nie zapomnieli, że zboże i chleb kupowano w Prusach za mniejszą ilość pieniędzy, gdy używano dobrej monety. Teraz natomiast, gdy [moneta] staje się gorsza, doświadczamy tego, że rośnie cena wszelkiej żywności i potrzebnych ludziom rzeczy.

Wreszcie:

W kwestii naprawy i utrwalenia monety należy, jak się wydaje, wziąć pod uwagę co następuje (...) Aby się strzec nadmiaru pieniądza.

Podczas gdy w dawnych czasach przez nadmiar pieniądza rozumiano zwiększającą się ilość monet (w istocie zawierających coraz mniejszą ilość metali szlachetnych), tak w czasach dzisiejszych jest to oczywiście nadmiar banknotów oraz elektronicznie wyrażanych cyfr. A jak się ma współczesny nadmiar pieniądza? Jeśli wierzyć danym Banku Światowego to w zdecydowanej większości krajów Świata podaż pieniądza wzrosła ZNACZĄCO. Można się pokusić o stwierdzenie, że działania sprzyjające temu zjawisku są ewidentnie sprzeczne z tym co postulował nasz astronom i ekonomista Mikołaj Kopernik prawie 500 lat temu. W psuciu pieniądza widział zagrożenia i przed nimi właśnie przestrzegał. Zagrożenia, które dziś nazywa się kryzysami, a które w znacznej mierze wynikają z subiektywnej regulacji podaży pieniądza.

W złocie i srebrze dopatrywał się prawdziwych narzędzi do regulowania stabilności systemu gospodarczego. Jak na ironię pół tysiąca lat później wciąż nie jesteśmy w stanie nauczyć się czegokolwiek z tej prostej, lecz jakże wartościowej lekcji.

* TRAKTAT O REFORMIE MONETARNEJ PRUS KRÓLEWSKICH I KSIĄŻĘCYCH — ZASADY BICIA MONETY przed kwietniem 1526 r.
** Tak właśnie pojmowana jest przez współczesną ekonomię inflacja, podczas gdy w istocie jest nią nie tyle wzrost cen co wzrost podaży pieniądza.