W dniu wczorajszym otrzymałem ofertę "partnerską" wzięcia udziału w kampanii reklamowo sprzedażowej. Ma ona niejako zaznajamiać potencjalnych inwestorów z aspektami lokowania własnych środków w fundusze inwestycyjne. Przedmiotem sprzedaży ma być system, którego średnia skuteczność wynosi ponad 19%. Mi samemu ma przysługiwać gruba, albowiem 30% prowizja od każdego sprzedanego produktu, który kupiłaby osoba z mojego polecenia. A więc potencjalnie Ty drogi czytelniku...
źródło: link
Uzasadniając swoją odmowę tej lukratywnej oferty musiałbym się bardzo obficie rozpisać. Moje konkluzje bazują zarówno na subiektywnym doświadczeniu, jak i zdroworozsądkowej dedukcji. Dziś o tym pierwszym.
ASPEKT SUBIEKTYWNY
Jako że historia się lubi powtarzać, to jest wysoce prawdopodobne, że fundusze narażą na straty właścicieli ich jednostek. Skąd takie przekonanie?
Wiele lat temu, jak wielu rodaków wyjechałem daleko za morze. Nie był to wyjazd turystyczny, lecz pogoń za groszem na Zielonej Wyspie. Ambitnie wyruszyłem w nieznane znając tylko z opowieści jak Polacy szanują się nawzajem, jak sobie pomagają, kto dokładnie opuszcza kraj i dlaczego. Wyruszyłem...
źródło: link
... aby nie tylko zarobić, ale jak się miało już wkrótce okazać, na własną rękę poznać prawdziwe realia generowania dochodu poza granicami ukochanej ojczyzny. Miało mi być także dane poznać smak piwa Guiness, prawdziwą polską mentalność oraz różne zakamarki stolicy Irlandii, w tym również odpowiedniki polskich "pośredniaków".
źródło: link
Miasto Dublin, zwane także w Gaeilge - języku narodowym Irlandczyków - Baile Átha Cliath, odsłoniło przede mną nowe realia zarabiania pieniędzy. Środków, których lwia część miała zasilić konta rachunków w polskich bankach. Pracując w Irlandii stałem się częścią rzeczywistości, która na długi czas nam Polakom miała kojarzyć się z tym co ciekawie określamy mianem ciężkiego kawałka chleba.
źródło: link
Osobiście miałem okazję dowiedzieć się także czym jest boofer i jak się na nim pracuje.
źródło: link
W godzinach wolnych od pracy w szpitalu, gdzie do perfekcji opanowałem pracę na booferze imałem się innych zajęć, które wymagały mniej skomplikowanej technologii.
źródło: link
I tak mijały długie miesiące. Dzięki pomocy pewnego Filipińczyka o przezwisku Junior* udało mi się niejako awansować i dostać pracę jako tzw. sales assistant.
źródło: link
W pocie czoła zdołałem zaoszczędzić sumę pozwalającą na nabycie dobrego samochodu. Były to ciężko i autentycznie zarobione pieniądze z dala od domu rodzinnego, studenckich pubów z polskimi studentkami oraz mniej deszczowej pogody. Jako przezorny Polak postanowiłem przywiezione z Irlandzkiej Zielonej Wyspy środki racjonalnie zagospodarować. Oczywiście w kraju nad Wisłą, który jak na ironię został nazwanym kilka lat później Drugą Zieloną Wyspą.
źródło: link
Zaoszczędzone w pocie czoła pieniądze, przywiozłem do Polski. Kapitał, który miał trafić wkrótce na konta banków, w których z kolei wykupiłem jednostki funduszy inwestycyjnych.
Do Polski z "wygnania" wróciłem w 2005 roku, aby skończyć studia i żyć jak człowiek na własnej ziemi. W kraju, z którego pochodzę. Zaoszczędzone pieniądze miały mi pomóc w lepszym starcie niebawem po studiach. Nadzieja na uzyskanie lepszej niż na obczyźnie pracy, zwłaszcza z dyplomem UW, płynnym angielskim oraz chęcią służenia krajowi poprzez wykonywanie uczciwej i normalnie płatnej pracy była ogromna. Wigor i optymizm dwudziestokilkolatka brał górę. Optymizm był jednak o niebo za duży. Zaoszczędzone pieniądze w 2007 roku ulokowałem w 4 funduszach. Wszystkie miały dwucyfrową stopę zwrotu. Jeden z nich w skali 5 lat miał ponad 300% zwrotu.
Profity miały być pewne, a sama inwestycja bezpieczna, tym bardziej, że część funduszy bazowała na obligacjach. Nie muszę dodawać co się stało w okresie 2007-2008 i jak bardzo rynek zmierzał na północ przed gorzkimi dla mnie i moich oszczędności wydarzeniami. Nie zapomnę też imienia doradcy, który zaznajomił mnie z takimi terminami jak dywersyfikacja czy parasol. Miał na imię Filip.
Od momentu zasilenia rachunku funduszu mijały ciepłe tygodnie. Moment podpisania umowy miał bowiem miejsce w połowie roku. Wydarzenia, których mało kto się spodziewał miały nadejść niebawem. Do tego czasu zdążyłem nacieszyć się latem, tym razem już w Polsce.
Wakacje minęły, a na parkiety giełdowe wdarły się emocje. Niestety. Zza Atlantyku nadeszły złe wiadomości. Źle się działo w Nowym Jorku. Rynki europejskie poszły za nim w ślady. Wartość moich jednostek spadła drastycznie. Dla zainteresowanych, straciłem ok. 60% tego co zarobiłem m.in. w takich miejscach jak to poniżej.
To była moja pierwsza bolesna lekcja inwestowania. Nie ukrywam, wiele nauczyłem się o inwestowaniu w jednostki funduszy, którymi zarządzali eksperci...
à propos ekspertów, wspomniałem o nich w poprzednim wpisie.
Do Polski z "wygnania" wróciłem w 2005 roku, aby skończyć studia i żyć jak człowiek na własnej ziemi. W kraju, z którego pochodzę. Zaoszczędzone pieniądze miały mi pomóc w lepszym starcie niebawem po studiach. Nadzieja na uzyskanie lepszej niż na obczyźnie pracy, zwłaszcza z dyplomem UW, płynnym angielskim oraz chęcią służenia krajowi poprzez wykonywanie uczciwej i normalnie płatnej pracy była ogromna. Wigor i optymizm dwudziestokilkolatka brał górę. Optymizm był jednak o niebo za duży. Zaoszczędzone pieniądze w 2007 roku ulokowałem w 4 funduszach. Wszystkie miały dwucyfrową stopę zwrotu. Jeden z nich w skali 5 lat miał ponad 300% zwrotu.
Profity miały być pewne, a sama inwestycja bezpieczna, tym bardziej, że część funduszy bazowała na obligacjach. Nie muszę dodawać co się stało w okresie 2007-2008 i jak bardzo rynek zmierzał na północ przed gorzkimi dla mnie i moich oszczędności wydarzeniami. Nie zapomnę też imienia doradcy, który zaznajomił mnie z takimi terminami jak dywersyfikacja czy parasol. Miał na imię Filip.
Od momentu zasilenia rachunku funduszu mijały ciepłe tygodnie. Moment podpisania umowy miał bowiem miejsce w połowie roku. Wydarzenia, których mało kto się spodziewał miały nadejść niebawem. Do tego czasu zdążyłem nacieszyć się latem, tym razem już w Polsce.
Wakacje minęły, a na parkiety giełdowe wdarły się emocje. Niestety. Zza Atlantyku nadeszły złe wiadomości. Źle się działo w Nowym Jorku. Rynki europejskie poszły za nim w ślady. Wartość moich jednostek spadła drastycznie. Dla zainteresowanych, straciłem ok. 60% tego co zarobiłem m.in. w takich miejscach jak to poniżej.
źródło: link
To była moja pierwsza bolesna lekcja inwestowania. Nie ukrywam, wiele nauczyłem się o inwestowaniu w jednostki funduszy, którymi zarządzali eksperci...
à propos ekspertów, wspomniałem o nich w poprzednim wpisie.
Wracając do gorzkiej lekcji inwestowania, jeśli posłużymy się w tym miejscu językiem psychologii behawioralnej to można stwierdzić, że doświadczyłem tzw. warunkowania, a dokładniej rzecz ujmując negatywnego wzmocnienia. Innymi słowy, otrzymałem karę za złe ulokowanie swoich pieniędzy. Intencję miałem dobrą. Była to chęć odniesienia zysku poprzez powierzenie pieniędzy funduszowi inwestycyjnemu.
źródło: link
Oferta umowy, którą dziś otrzymałem, a która obejmuje sprzedaż systemu umożliwiającego ok. 20% stopę zwrotu daje mi dodatkowo do myślenia. A mianowicie... dlaczego wszyscy Ci, którzy znają te świetne metody zarządzania kapitałem sami nie wezmą pożyczki i nie zaczną inwestowania na własną rękę?
Okazuje się, że oprocentowanie wielu z nich jest grubo poniżej 20%, niektóre nawet poniżej 10%!
Czyż nie daje to do myślenia?
Okazuje się, że oprocentowanie wielu z nich jest grubo poniżej 20%, niektóre nawet poniżej 10%!
Czyż nie daje to do myślenia?
* Wątpię w to, aby Junior to czytał, zwłaszcza ze zrozumieniem, jako że nie sądzę, aby znał on język polski i odwiedzał polskie blogi. Niemniej jednak, gdyby tak było, a wszystko jest możliwe, to gorąco Cię pozdrawiam kolego. Pamiętam o twojej bezinteresownej pomocy.
Bardzo bym prosił o rozwinięcie wątku ekspertów. Szczególnie w kontekście zespołu Brazylii, który wg wszystkich bukmacherów był murowanym kandydatem do championatu. Teraz w meczu z Niemcami jest tylko 0:5..., ale może szykuja jakąś bombę na 2-gą połowę. EXPERTOM DZIĘKUJEMY.
OdpowiedzUsuń:) Obawiam się, że nie mam zbyt wiele do dodania nt. ekspertów od futbolu. Wczorajszy wynik pokazał, że każdy może nim być.
OdpowiedzUsuńNa stronie www. chronoszczednosci.pl jest artykuł pt " Czy warto inwestować w fundusze inwestycyjne"
OdpowiedzUsuńNiestety naiwnych jest ciagle na pęczki.