29 czerwca 2012

Niska cena a pęd tłumu

Od początku lat '80 kiedy to w branży metali szlachetnych nie lada rabanu dokonali bracia Hunt przez ponad 20 lat złoto i srebro w niejednym miejscu zdążyło się pokryć grubą warstwą kurzu. Ale początek XXI wieku dał zwiastuny wielu punktów zwrotnych, w tym spektakularnego wzrostu cen metali szlachetnych. Są one w tej chwili w długoterminowym trendzie wzrostowym i wiele wskazuje na to, że trend ten będzie dalej zmierzać "na północ". W prawdzie ostatnie tygodnie to zdrowa korekta, ale nie oznacza to końca wzrostów*. I w tym właśnie miejscu warto przypomnieć sobie wykresy z ostatnich 12 lat.

źródło: www.kitco.com

Jak widać w 2008 roku metale głęboko zanurkowały, aby później - można by rzec - eksplodować.  Tak więc nagły spadek ceny to nie zawsze początek trendu spadkowego. W przypadku złota inwestorzy uciekli najprawdopodobniej do płynnych aktywów. W przypadku srebra spowolnienie gospodarcze obniżyło popyt na ten metal w przemyśle, a przez to "zepchnęło" jego cenę. Mniejszy popyt = mniejsza konsumpcja = mniejsza produkcja = niższe ceny. Po spadku metali w 2008 roku "na ratunek" przybył jednak Ben Bernanke ze swoimi drukarkami i wszystko wróciło do "normy".

Wracając jednak do meritum, czynniki regulujące wzrost cen metali są liczne. Pisaliśmy już kilkakrotnie o  jednym z nich, tj. wpływie zbiorowości. Każdy z nas szuka możliwości pomnożenia swoich zasobów, ale warto pamiętać o dwóch rzeczach: (1) kierują nami emocje; (2) kiedy ktoś zarabia to ktoś musi stracić. Emocja jak wiadomo wymyka się chłodnej analizie i prowadzi to godnych pożałowania decyzji. Kto swoje "utopił" na giełdzie ten wie i rozumie. Kiedy emocja dochodzi do głosu to sprawia jednocześnie, że zapomina się o drugiej z wymienionych rzeczy. Nadmierny entuzjazm, myślenie życzeniowe, optymizm podsycany przez media, itp. silnie oddziałują na umysł Kowalskiego, który wychodzi z założenia, że skoro wszyscy zarabiają to i on również może. Dochodzi więc do "pędu tłumu", który nieświadomy tego, że co się wznosi musi upaść, lokuje nie lada pieniądze w aktywa będące w szczycie cenowym.

Pęd ten nie tyle nadaje kierunek cenom co raczej potęguje ich wzrost lub spadek. Jest on w gruncie rzeczy ekspresją nieokiełznanej emocji, z reguły kreowanej i podsycanej przez grad dopływających informacji. Mocno w tym palce maczają media, które cenią sobie nie tyle rzetelną informację, co po prostu jej podawanie. Są one niejednokrotnie skrajnie głupie, ekstremalnie bezmyślne, a nawet zaskakująco nieludzkie**. Skupiają się na ciągłym "paplaniu" zamiast tworzeniu warunków do lepszego rozumienia wydarzeń zewnętrznych. Stąd też niejeden Kowalski utopił nie lada kapitał na akcjach, nieruchomościach czy innych aktywach. Kiedy cena będzie wybijać się pionowo w górę, media skierują uwagę na to właśnie wydarzenie. Póki cena idzie w dół lub stoi w miejscu jest to całkowicie nudne i "nie godne" opisywania. Czy ktoś słyszał jakąś wyraźną informację ostatnio na temat srebra lub platyny?? Czy istnieje - szerzej odbierany, a nie niszowy - program lub audycja tłumacząca dlaczego istnieje inflacja i jakie są
Prawdziwe źródła jej wzrostu?? Czy jakiekolwiek programy informacyjne mówią dlaczego dolar amerykański jest negatywnie skorelowany ze złotem??

I czy wreszcie ktoś tłumaczy jaka jest logika walki z długami państw za pomocą kolejnych długów??


Broń Boże! Przecież to wymagałoby myślenia.
I tak mamy zero informacji na temat metali, których cena nie wybija się w górę, zniekształcone wskaźniki inflacji, które praktycznie nic nie znaczą dla większości z nas oraz nad wyraz powierzchowne informacje na temat walut.

Mądry pieniądz lubi ciszę.


Boomu jeszcze nie ma, ale wzrost trwa od wielu lat i podłoże do manii zaczyna nabierać kształtów. Zainteresowanie metalami, pomimo chwilowej korekty, stopniowo rośnie o czym świadczą najróżniejsze sposoby ich kupowania i sprzedawania. Oczywiście poza standardową metodą jaką jest nabycie namacalnego metalu, dostępnego od ręki bez zbędnych ceregieli, można nabywać je również przez najróżniejsze portale, platformy i za pośrednictwem tak banków jak i samych dealerów. Można kupić kontrakty, można kupić lokaty na złoto, można wreszcie kupić metal, który jest przetrzymywany w jakimś bliżej nieokreślonym szwajcarskim skarbcu, itp. W czterech słowach, do wyboru do koloru.

Każda z metod ma swoje plusy i minusy, ale tym razem meritum nie są ani wady ani zalety poszczególnych sposobów inwestowania, lecz rosnące coraz szybciej zainteresowanie metalami. Oznacza to, że szum rynkowy, jest coraz głośniejszy i będzie się on odbijał coraz szerszym echem. Kiedy dotrze ono do większości każdy Kowalski będzie chciał się podczepić pod trend. Trend ten będzie jednak już w tak zaawansowanej fazie, że szanse na zarobek będą absolutnie zminimalizowane.

I tym sposobem dochodzimy do sedna sprawy. Kiedy wszyscy będą ogarnięci metalomanią cena poszybuje wysoko hen hen do góry. Pęd tłumu będzie jednym z czynników podsycających płomień wzrostu. Spóźniona masa tradycyjnie pomoże mniejszości, która za wczasu zorientowała się w tym co miało nadejść. I tak jak nagłe, ale i potężne zainteresowanie rynkiem poprowadzi do zintensyfikowania wzrostu, tak w konsekwencji przyśpieszy skorygowanie nad wyraz zawyżonej ceny. Narazi to spóźnionych pseudoinwestorów na niebagatelne straty. Jest to prawo rynku, którym rządzą emocje. Kto ma plan i względnie silnie nerwy może się przygotować. Te pierwsze jest jednak o niebo ważniejsze, bo chcieć nie zawsze oznacza móc, a mając plan i szczyptę dyscypliny można już wyjść z chaosu rynku bez szwanku.



źródło: link

A o sile emocji mówi anegdotka (jakże gorzka) o genialnym fizyku, który wbrew pozorom ulegał emocjom, kreowanym przez zbiorową spekulację. Mowa o Sir Newtonie, który w 1720 roku poczynił następującą notatkę:

"Mogę obliczyć ruchy ciał niebieskich, ale nie szaleństwo ludzi". Niedługo po tym, 20. kwietnia 1720 roku sprzedał nabyte wcześniej akcje Kompanii Mórz Południowych inkasując 100% zysk, który wyniósł wówczas 7.000 funtów. Emocja, która ogarnęła wszelkiej maści poszukiwaczy zysków była tak silna, że nawet sir Newton, który uchodził za człowieka Racjonalnego, po raz kolejny postanowił spróbować swoich sił. Na swoje nieszczęście nabył aktywa w szczycie cenowym, co ostatecznie naraziło go na straty rzędu 20.000 funtów. Nie trudno sobie wyobrazić, że ówczesne 20.000 funtów to nie to samo co dzisiejsze.

Każdy kij ma dwa końce. Ci, którzy to wiedzą mogą na tym skorzystać. Ci, którzy widzą tylko jeden kraniec narażeni będą na straty. Warto mieć plan.


* Oczywiście istnieje możliwość końca wzrostów cen metali szlachetnych, ale prawdopodobieństwo tego jest nad wyraz niskie. Krótko rzecz ujmując politycy musieliby przejść umysłową metamorfozę i pozwolić na bankructwa wszystkich instytucji, których salda są wyraźnie ujemne. Drukowanie pieniędzy na ratowanie dłużników to najkrótsza droga do podbicia cen metali. Obserwując ostatnie wydarzenia w europarlamencie nic nie wskazuje na to, aby prace drukarek miały być wstrzymane.
** Dostępna literatura opisuje wiele przypadków (z reguły amerykańskich) dziennikarzy i reporterów, którzy na miejscu katastroficznego lub innego nieszczęśliwego zdarzenia woleli nagrywać zdarzenie niż pomóc osobie, której życie było zagrożone. Znany jest przypadek kiedy dziennikarz robił zdjęcia osoby tonącej, zamiast po prostu jej pomóc.