W ostatnim wpisie była mowa o potrzebie kumulowania zasobów, co można osiągnąć przez produkowanie i oszczędzanie. Chodzi tak o zasoby materialne jak i kapitałowe. W systemie pieniądza fiducjarnego, a więc to co mamy teraz, oszczędzanie pieniędzy na koncie może nie mieć większego sensu. No chyba, że pieniądz papierowy zamieniamy na metal szlachetny. Ale i do tego dojdziemy.
Każdy z nas jest konsumentem. Każdy z nas wydaje. Nikt nam tego nie broni. I nie byłoby problemu, gdyby podaż pieniądza była ograniczona. Ale nie jest...
Każdy z nas jest konsumentem. Każdy z nas wydaje. Nikt nam tego nie broni. I nie byłoby problemu, gdyby podaż pieniądza była ograniczona. Ale nie jest...
źródło: link
Istnieją instytucje, które czerpią ogromne korzyści z istnienia pewnego rodzaju kredytu...
Jakie są rodzaje kredytów?
Różne i liczne, ale generalnie można je podzielić na dwa: inwestycyjne oraz konsumpcyjne. Pożyczone pieniądze można skonsumować albo zainwestować. Kredyt inwestycyjny służy przede wszystkim przedsiębiorcom. To oni pożyczają pieniądze, które w połączeniu z wysiłkiem mnożą zasoby. Dzięki możliwości operowania większym kapitałem zaczynają oni generować większe zyski, dzięki którym mogą spłacić zaciągnięty wcześniej kredyt (temu w jaki sposób państwo ogranicza rozwój przedsiębiorczości poświęcimy oddzielny wpis).
To przedsiębiorca daje prawdziwe miejsca pracy i odprowadza największe podatki. W tym sensie jest pracodawcą urzędnika państwowego*, albowiem pensje urzędnicze pochodzą z podatków. W przeciwieństwie do biurokratycznych robotów przedsiębiorcy tworzą namacalne produkty, dzięki którym możemy żyć i polepszać swój standard życia. Jeśli nie ma dodruku pieniądza, a przedsiębiorcy rozwijają sferę produkcyjną rośnie on w siłę, dzięki czemu można za niego kupić więcej. W tym sensie pieniądz odkładany na 0% i tak jest "oprocentowany", ponieważ za tą samą nominalnie wyrażoną ilość pieniądza można wraz z upływem czasu nabyć więcej. Tymczasem 10 zł sprzed 10 lat zdecydowanie nie jest tymi samymi 10 zł w sensie nabywczym w chwili bieżącej. Proszę sobie przypomnieć ile kosztowały 10 lat temu papierosy, czekolada, cukier i porównać to z cenami dzisiejszymi.
Drugi rodzaj kredytu, to nic innego jak pieniądze pożyczone na konsumpcję. Reklamy tego dotyczące są wszechobecne i za sprawą sprytnych wybiegów marketingowych do wielu dość przemawiające. No bo jak tu nie brać kredytu skoro bierze go sam Adamczyk i Żmijewski?? Nie masz na wakacje? Nic prostszego, kredycik gotówkowy od ręki i kierunek Ibiza!
Oczywiście człowiek nie maszyna i odpocząć musi, tyle że pojawia się pytanie: czy zaciągnięcie kredytu na wakacje jest opłacalne? Konsumpcja jest krótkotrwała i ulotna, raty kredytu już nie. Co więcej czasem zarobki się zmniejszają, a wysokość raty już nie. Czy jest więc sens zaciągać pożyczki, na które nas nie stać?
Oczywiście, że nie, ale kto by tam myślał 10 lat do przodu. Jeśli po zakończonym kredytowanym urlopie nasze dochody się nie zwiększą to po odliczeniu kosztów życia oraz spłaceniu raty kredytu zostanie nam mniej. Piękne wakacje w tropikach, gorące wspomnienia, a potem co?
W dawnych czasach kiedy obowiązywał standard złota, pożyczki pochodziły z depozytów. Ktoś musiał powierzyć bankowi Pieniądze, aby ten drugi mógł je komuś pożyczyć. Pieniądza było stosunkowo mało, więc musiał być ceniony. Jego siła nabywcza była duża, dzięki czemu gospodarki mogły się rozwijać. Złoto i srebro jako pieniądze nie mogły być produkowane jak papier toaletowy. Współczesny pieniądz może być tworzony w nieskończoność. Zatem, kredyty gotówkowe to studnia bez dna, z której można czerpać niemalże w nieskończoność.
Inaczej rzecz ujmując: kupowanie tego na co nas nie stać może być dość lekkomyślne. Zaciąganie kredytów wpędza w dług. Ma to swoje przełożenie na stan gospodarki, o czym pisaliśmy już wcześniej opisując tzw. czynniki kreacji pieniądza. Banki komercyjne żyją z odsetek i kiedy nie mogą udzielać kredytów pochodzących z depozytów osób oszczędzających zamawiają pieniądze w bankach centralnych. Te puszczają w ruch drukarki, a stąd prosta już droga do inflacji. Zwiększenie podaży pieniądza powoduje wzrost cen, a na tym cierpią prawie wszyscy.
Oszczędzanie pieniędzy na koncie w takim systemie jest z grubsza pozbawione sensu. Za sprawą inflacji, którą napędzają kredyty konsumpcyjne rośnie jedynie wartość nominalna pieniędzy. Ich siła nabywcza zmierza jednak do zera. Rzec się chce, że można być milionerem i looserem jednocześnie. Przekonać się o tym mogły na przestrzeni lat liczne nacje, a w ostatnich latach choćby Zimbabwe...
Systemy pieniądza fiducjarnego, którego podaż jest regularnie zwiększana to lawina śnieżna, którą rozpoczyna tocząca się mała piguła. Jest jednak rozwiązanie takiego stanu rzeczy. Ostatni raz już w tym roku oddajemy głos Hazlittowi**:
"Podobnie jak w przypadku większości chorób, najskuteczniejsza terapia inflacji polega głównie na usunięciu jej przyczyn. Przyczyną inflacji jest wzrost ilości pieniądza i kredytu. Lekarstwem jest więc powstrzymanie wzrostu ilości pieniądza i kredytu. Mówiąc krótko, lekarstwem na inflację jest jej powstrzymanie. Tak po prostu, zwyczajnie."
* Niestety w Polsce traktowanie przedsiębiorców przypomina sytuacje, w których karmione psy gryzą karmiące ręce.
** Hazlitt, H., Inflacja wróg publiczny nr 1, Warszawa 2007. ISBN: 83-89812-42-x, s. 56
Jakie są rodzaje kredytów?
Różne i liczne, ale generalnie można je podzielić na dwa: inwestycyjne oraz konsumpcyjne. Pożyczone pieniądze można skonsumować albo zainwestować. Kredyt inwestycyjny służy przede wszystkim przedsiębiorcom. To oni pożyczają pieniądze, które w połączeniu z wysiłkiem mnożą zasoby. Dzięki możliwości operowania większym kapitałem zaczynają oni generować większe zyski, dzięki którym mogą spłacić zaciągnięty wcześniej kredyt (temu w jaki sposób państwo ogranicza rozwój przedsiębiorczości poświęcimy oddzielny wpis).
To przedsiębiorca daje prawdziwe miejsca pracy i odprowadza największe podatki. W tym sensie jest pracodawcą urzędnika państwowego*, albowiem pensje urzędnicze pochodzą z podatków. W przeciwieństwie do biurokratycznych robotów przedsiębiorcy tworzą namacalne produkty, dzięki którym możemy żyć i polepszać swój standard życia. Jeśli nie ma dodruku pieniądza, a przedsiębiorcy rozwijają sferę produkcyjną rośnie on w siłę, dzięki czemu można za niego kupić więcej. W tym sensie pieniądz odkładany na 0% i tak jest "oprocentowany", ponieważ za tą samą nominalnie wyrażoną ilość pieniądza można wraz z upływem czasu nabyć więcej. Tymczasem 10 zł sprzed 10 lat zdecydowanie nie jest tymi samymi 10 zł w sensie nabywczym w chwili bieżącej. Proszę sobie przypomnieć ile kosztowały 10 lat temu papierosy, czekolada, cukier i porównać to z cenami dzisiejszymi.
Drugi rodzaj kredytu, to nic innego jak pieniądze pożyczone na konsumpcję. Reklamy tego dotyczące są wszechobecne i za sprawą sprytnych wybiegów marketingowych do wielu dość przemawiające. No bo jak tu nie brać kredytu skoro bierze go sam Adamczyk i Żmijewski?? Nie masz na wakacje? Nic prostszego, kredycik gotówkowy od ręki i kierunek Ibiza!
źródło: link
Oczywiście człowiek nie maszyna i odpocząć musi, tyle że pojawia się pytanie: czy zaciągnięcie kredytu na wakacje jest opłacalne? Konsumpcja jest krótkotrwała i ulotna, raty kredytu już nie. Co więcej czasem zarobki się zmniejszają, a wysokość raty już nie. Czy jest więc sens zaciągać pożyczki, na które nas nie stać?
Oczywiście, że nie, ale kto by tam myślał 10 lat do przodu. Jeśli po zakończonym kredytowanym urlopie nasze dochody się nie zwiększą to po odliczeniu kosztów życia oraz spłaceniu raty kredytu zostanie nam mniej. Piękne wakacje w tropikach, gorące wspomnienia, a potem co?
W dawnych czasach kiedy obowiązywał standard złota, pożyczki pochodziły z depozytów. Ktoś musiał powierzyć bankowi Pieniądze, aby ten drugi mógł je komuś pożyczyć. Pieniądza było stosunkowo mało, więc musiał być ceniony. Jego siła nabywcza była duża, dzięki czemu gospodarki mogły się rozwijać. Złoto i srebro jako pieniądze nie mogły być produkowane jak papier toaletowy. Współczesny pieniądz może być tworzony w nieskończoność. Zatem, kredyty gotówkowe to studnia bez dna, z której można czerpać niemalże w nieskończoność.
źródło: link
Inaczej rzecz ujmując: kupowanie tego na co nas nie stać może być dość lekkomyślne. Zaciąganie kredytów wpędza w dług. Ma to swoje przełożenie na stan gospodarki, o czym pisaliśmy już wcześniej opisując tzw. czynniki kreacji pieniądza. Banki komercyjne żyją z odsetek i kiedy nie mogą udzielać kredytów pochodzących z depozytów osób oszczędzających zamawiają pieniądze w bankach centralnych. Te puszczają w ruch drukarki, a stąd prosta już droga do inflacji. Zwiększenie podaży pieniądza powoduje wzrost cen, a na tym cierpią prawie wszyscy.
Oszczędzanie pieniędzy na koncie w takim systemie jest z grubsza pozbawione sensu. Za sprawą inflacji, którą napędzają kredyty konsumpcyjne rośnie jedynie wartość nominalna pieniędzy. Ich siła nabywcza zmierza jednak do zera. Rzec się chce, że można być milionerem i looserem jednocześnie. Przekonać się o tym mogły na przestrzeni lat liczne nacje, a w ostatnich latach choćby Zimbabwe...
źródło: link
Systemy pieniądza fiducjarnego, którego podaż jest regularnie zwiększana to lawina śnieżna, którą rozpoczyna tocząca się mała piguła. Jest jednak rozwiązanie takiego stanu rzeczy. Ostatni raz już w tym roku oddajemy głos Hazlittowi**:
"Podobnie jak w przypadku większości chorób, najskuteczniejsza terapia inflacji polega głównie na usunięciu jej przyczyn. Przyczyną inflacji jest wzrost ilości pieniądza i kredytu. Lekarstwem jest więc powstrzymanie wzrostu ilości pieniądza i kredytu. Mówiąc krótko, lekarstwem na inflację jest jej powstrzymanie. Tak po prostu, zwyczajnie."
* Niestety w Polsce traktowanie przedsiębiorców przypomina sytuacje, w których karmione psy gryzą karmiące ręce.
** Hazlitt, H., Inflacja wróg publiczny nr 1, Warszawa 2007. ISBN: 83-89812-42-x, s. 56