17 kwietnia 2012

Niespodziewany deficyt

Społeczeństwo można dzielić na wiele sposobów. I tak są uchodzący za dobrych i uchodzący za złych, lewica i prawica, lewacy i fanatycy, uznający premiera za Boga i uznający za zdrajcę, oglądający Must be the music i oglądający Bitwę na głosy, preferujący własne liczby oraz zwolennicy na "chybił trafił", wreszcie Myślący (nie mylić z mimowolnie kojarzącymi) i wierzący w większość bzdur, którą podają media... oczywiście z pełnym jak poniższy uśmiechem.

źródło: link

Czytamy w sieci nagłówek artykułu: Niespodziewanie wysoki deficyt po marcu. Jak to NIESPODZIEWANIE??

Czytając zaś sam artykuł dowiadujemy się, że dziura w budżecie za I kwartał 2012 sięgnęła pułapu 22.900.000.000 zł, co stanowi ponad 65% planowanego deficytu rocznego. Sama Pani minister spodziewała się jedynie 20.000.000.000 zł deficytu. Cóż... zanim padną tradycyjnie pytania do refleksji rzućmy okiem na minę Kowalskiego:

źródło: link

Kowalski oczywiście nic nie rozumie. Zapewne myśli jak można być wiceminister i pomylić się w kalkulacjach o 3 mld złotych. Czy ustawa przewiduje takie błędy? Jak można nazwać niespodziewaną dziurę wielkości 3 mld zł? Umysł Kowalskiego mogą też zaprzątać myśli o sensie systemu, który z góry m.in.:
- zakłada deficyt (jak w ogóle wierzyć w trwałość systemu, który z góry zakłada istnienie permanentnych braków i długów?)
- aprobuje inflację (czyt. drukowanie pieniędzy bez pokrycia)
- uznaje pełną ingerencję rządu w wolny rynek (jak polityk może kreować poprzez swoje ustawodawstwo warunki dla zdrowego rozwoju przedsiębiorstw i innowacji skoro sam nigdy nie był przedsiębiorcą?*)
- uznaje Wymuszanie uiszczania składek emerytalnych, które nigdy nie zostaną wypłacone (no comment)

Pytania o absurd polityki monetarnej i społecznej mogą się mnożyć, ale Kowalski ma dość bo zmęczył się już kilkoma pierwszymi. W prawdzie do momentu kiedy stwierdzi on, że logika arystotelesowska nie znajduje praktycznego zastosowania w rozważaniach nad sytuacją bieżącą i nadchodzi czas na metamyślenie jeszcze daleko, ale pytanie o własną poczytalność czyha tuż za rogiem...

No bo jak tu nie zwariować skoro Malinowski śmieje się w żywe oczy i mówi, że on już z góry wiedział, że w tytułach artykułów będą się pojawiać przymiotniki typu "niespodziewany", "nagły", "nieoczekiwany", "nieprzewidziany".

Niestety błyskotliwy Malinowski nie zna się na polskich serialach, więc zamiast poruszać wątki telewizyjne odsłania przed Kowalskim bardziej złożone struktury lingwistyczne niż wspomniane wcześniej przymiotniki... a są to epitety i to nie byle jakie, albowiem robiące coraz większą w mediach karierę:

wysoki deficyt
wysoka inflacja
wysokie podatki
rosnący dług
niespodziewany deficyt
niespodziewana recesja
nieoczekiwane osłabienie
nieoczekiwane spowolnienie
itd.

Może do etapu metamyślenia Kowalski nigdy nie dojdzie, ale dla własnego dobra, zanim pójdzie oglądać  "M jak miłość" może jeszcze zadać pytanie: "dlaczego?"**

*oczywiście bierzemy poza nawias wąską grupę polityków, którzy rozumieją ciężki chleb przedsiębiorcy. Na nieszczęście są zbyt wąską grupą, aby mogli zmienić coś na korzyść tych, którzy są motorem gospodarki. A i ich liczebność na Wiejskiej nie dziwi, bo przedsiębiorca w końcu chce tworzyć, a nie niszczyć.
** warto zauważyć, że słowo "dlaczego" to w gruncie rzeczy dwa słowa "dla" i "czego". Stosowanie go w postaci "rozbitej" rzuca nowe światło na kontekst każdego pytania, np. dla czego dług publiczny rośnie, dla czego inflacja przyśpiesza, itd.