W poprzednim poście podkreślaliśmy jak robi się z Kowalskiego idiotę a między wierszami wskazywaliśmy na nieprzydatność logiki arystetelowskiej w jego rozważaniach nad postępowaniem polskich polityków. Niestety bieżący post stanowi pewnego rodzaju kontynuację. Ku naszemu zaskoczeniu zjawisko ignorancji polityków nie tylko zaczyna być coraz bardziej obecne, ale co gorsza przybiera na sile. Przykłady z ostatnich dni nie tyle skłaniają do refleksji na temat naiwności Kowalskiego co raczej do postawienia pytania: czy to głupota czy ignorancja?
Mowa o ministrze Gowinie, który proponuje, aby politycy składający fałszywe oświadczenia majątkowe nie byli za to karani. Na wypadek, gdyby Kowalski nie zrozumiał poprzedniego zdania, pozwalamy sobie na zachowującą meritum parafrazę: Minister Gowin proponuje, aby nie karać polityków, którzy dopuszczają się kłamstwa.
Szokujące? No to teraz czas na uzasadnienie ministra dlaczego chce wprowadzić taką zmianę: niewielka liczba dotychczasowych skazań. Do tej pory za składanie fałszywych oświadczeń majątkowych w samym 2010 r. skazane zostały 2 osoby. Tak więc reasumując: zostały popełnione 2 przestępstwa. Liczba skazań jest niewielka, albowiem tylko dwa. Z tego też powodu minister proponuje, aby tego typu przestępstwo nie było traktowane jak przestępstwo.
Czy minister wziął sobie do serca słowa Orwella, który pisał, że ignorancja jest siłą? No bo czyż, nie jest tego typu zachowaniem kpienie z obywateli wspomnianą propozycją? Jest wysoce prawdopodobne, że minister jest inteligentny (w duchu definicji standardowej) i miał świadomość, że jego pomysł jest kontrowersyjny. Musiał więc wiedzieć, że wywoła on mieszane uczucia. Czemu więc dopuszcza się czegoś takiego? Czy uważa, że Kowalski jest tak głupi, że nie zareaguje w żaden sposób na tak jawnie kpiący z niego pomysł?
Kolejny temat do refleksji, tym razem wielopłaszczyznowy, albowiem głosy w tej sprawie mogą być różne. Chodzi o 50% podatek dla najbogatszych*. Czy prawo powinno być uniwersalne czy też względne i układane w zależności od bieżącej sytuacji? Jeśli pójdziemy torem logiki, zgodnie z którą człowiek ma więcej, ponieważ więcej pracował i lepiej wykorzystał swoje zasoby to dlaczego ma być mu zabrane więcej niż tym, którzy - bez przeproszenia - ciągnęli socjale i obijali się pozornie szukając pracy (nie mówimy o osobach obiektywnie mających problemy z pracą) oraz tym, którzy zadowalają się życiem na poziomie dostatecznym. Jeśli ktoś się dorobił to tylko chwała mu za to, ponieważ zarabiając najwyraźniej myślał i pracował ponadprzeciętnie. Połączenie Pracy rąk i głowy jest bowiem fundamentem generowania dochodów i świadczy o podejmowaniu wysiłku.
Co więcej, najbogatsi to z reguły przedsiębiorcy, którzy podejmują ryzyko utraty wszystkiego w walce z głupotą przepisów, nieprzychylnością urzędów, biurokracją, konkurencją. Pracują nierzadko 24/7, a nie 8h od poniedziałku do piątku. Należy dodać, że dążenia najbogatszych przedsiębiorców owocują w nowe miejsca pracy i rozwój gospodarczy. I czy właśnie za to ma być "nagroda" w postaci 50% daniny?
Nie ma sensu narzekać i marudzić na wzór Kowalskiego przy piątkowej wódce i śledziu, choć niezwykle to trudne. Warto jednak dla własnego dobra obserwować, że pomysły i dążenia polskiej polityki zaczynają wychodzić nie tylko poza obszar logiki, ale co gorsza zdroworozsądkowej przyzwoitości.
Dokąd zmierzamy nie wie nikt (choć Geralde Celente twierdzi inaczej), ale z pewnością wskazówki dostarczyć nam może następny wpis: Inflacja według supermarketu kwiecień 2012.
* Oczywiście mowa o uczciwych najbogatszych (nie możemy generalizować, że wszyscy zamożni to przestępcy). Rozważania na temat najbogatszych nieuczciwych pozostawiamy prokuraturze, ministerstwu sprawiedliwości, przedstawicielom socjologii i etyki.