22 maja 2012

Ile wart jest nasz dług?

Państwa bankrutują kiedy są zadłużone i nie mają czym pokryć swoich zobowiązań. Proste. Póki wszystko "jakoś" się kręci, a perspektywę nieuniknionego kryzysu zbywa się słowami o wyjściu na prostą dzięki wspaniałym nowym regulacjom, pakietom pomocowym, cięciom budżetowym, itd., nikt nie dopuszcza myśli o tym, czego doświadczymy przez błędy polityków i bankierów. Ktoś w końcu "padnie", ale oczywiście zamiatamy ten fakt pod dywan jak tylko się da. Tyle, że cały brud pod dywanem tak go już wypiętrzył, że nie tylko wygląda on jakby skrywał trupa, ale co gorsza idąc po tym dywanie można się jeszcze potknąć.

Chcąc spłacić dług można chwycić się różnych rzeczy:
1. Podwyższyć podatki i przeznaczyć je na spłatę zadłużenia (dość iluzoryczne w dłuższej perspektywie, gdyż jak wiadomo politycy i urzędnicy nie mają zielonego pojęcia o mądrym gospodarowaniu kapitałem + kilka innych).
2. Zwiększyć produktywność, która pozwoli na generowanie większych dochodów. W dwóch słowach, trzeba więcej i lepiej pracować. Cóż... nikt nie mówił, że będzie lekko. 
3. Zmniejszyć konsumpcję. KLUCZOWA SPRAWA. Dług powstaje wówczas, gdy więcej się wydaje niż zarabia. Niby proste, ale dla większości niezwykle trudne do zaakceptowania.

Dziś każdy każdemu jest winny pieniądze, a długi USA, Grecji i Polski to nawet pikuś przy tym co winna jest Japonia (200% PKB). Wszyscy toną w długach i nie wygląda na to, aby w sytuacji krachu znalazł się pożyczkodawca ostatniej instancji. Nie będzie komu uratować banków i państw, bo nie będzie po prostu za co.

Ale jest jeszcze jeden sposób. Ulubiona metoda polityków. Drukowanie*. Kiedy dług jest na tyle duży, że bieżące przychody nie są w stanie go pokryć puszczamy drukareczki w ruch, emitujemy taką ilość pieniążków jaka nam się tylko podoba i po sprawie. Wystarczy wcisnąć Enter.

Konsekwencją jest hiperinflacja. A konsekwencją hiperinflacji szalejące ceny metali szlachetnych oraz innych towarów. Papierowe pieniążki zaczynają parzyć ręce i nikt już ich nie chce mieć. Pojawia się wówczas moment kiedy dług można spłacić za pomocą złota. Można. I na tym z reguły koniec, bo mało kto byłby gotowy zrobić coś takiego.

Czas na obrazki. Poniżej wykres zestawiający ze sobą wzrost zadłużenia w USA i wzrost ceny złota. Korelacja jest prawie idealnie pozytywna. Większy dług = wyższa cena metalu. Proste. Czy długi Państw maleją? Nie. Co to oznacza? Dalszy wzrost cen złota i srebra. Tradycyjnie odsyłamy tutaj, aby prześledzić bieżące zadłużenie Polski.

Ci, którzy twierdzą, że zadłużenie da się opanować, a złoto nie przebije ostatniego rekordu muszą być dość naiwni. Ci, którzy ustanawiają prawo myślą brzuchem, nie głową. Z tego też tytułu "konsumpcja narodowa" nie ma prawa zmniejszyć się na tyle, aby generowane przychody pozwoliły spłacić zadłużenie.

źródło: link

Absolutnie alternatywną metodą i najprawdopodobniej taką, z której - jak już wspomnieliśmy - nikt nie skorzysta jest spłacenie długu złotem. Jeśli złoto będzie szło w górę, zaś nasze zadłużenie nie wzrośnie znacznie będzie istniała możliwość pokrycia długu metalem. Jak widać na poniższym wykresie, wraz ze wzrostem ceny złota, zadłużenie USA liczone w tym metalu malało przez wiele ostatnich lat.

źródło: link

Pytanie brzmi: kogo stać i kto w ogóle by się zdecydował na pokrycie zadłużenia złotem. Myśląc o swoim podwórku przedstawmy proste wyliczenie:

1. Dług publiczny Polski w chwili pisania: 815.018.000.000 PLN

2. Polskie rezerwy złota: 103 tony, a więc ok. 3.311.900 uncji.

3. Wartość uncji w chwili pisania w PLN: 5378 zł.

3.311.900 * 5378 = 17.811.398.200 PLN.

Nasze dzisiejsze rezerwy złota są w stanie pokryć 2,18 % zadłużenia.

I niech ta liczba mówi sama za siebie.

* Dla miłośników zabaw lingwistycznych: warto zwrócić uwagę na dosłowne i potoczne znaczenie słowa drukować. Ku naszemu zdziwieniu można dopatrzeć się wspólnych punktów dla ustawiania meczów piłkarskich i ustawiania wartości waluty.


Korekta: jeden z naszych czytelników dostrzegł błąd. Otóż słusznie, albowiem uciekło nam parę zer. Poprawka w liczeniu została naniesiona.