Uwaga w ostatnich dniach skierowana była głównie na cypryjski bałagan. Jak zwykle zresztą kiedy tylko komuś dzieje się źle. Kiedy sytuacja się uspokoi nikt nie będzie myślał o podatku od depozytów i potencjalnym bankructwie tej wyspy. Nadejdzie czas na szukanie kolejnych sensacji. Ten i szereg innych dziennikarskich tematów wskazują na to, że interesujące jest tylko cierpienie, dylematy oraz obawy tak polityków, jak i bankierów oraz obywateli. Czasy prosperity są nudne. Truizm. Ciekawe jest jednak to, że nigdy nie bada się przyczyn w tak dużym stopniu jak poświęca się uwagę skutkom. I póki dominuje takie podejście media nigdy nie przedstawią materiału, który pozwoliłby ludziom zrozumieć skąd biorą się absurdy współczesnej ekonomii. Bo czyż nie trąci nonsensem sytuacja kiedy za błędy polityków i bankierów obciąża się obywateli? I czyż nie wymaga pewnej pracy umysłowej, aby dociec Źródła takich sytuacji?
źródło: link
Zakrawa na czystą ironię, że nie pamiętamy o tym co się działo w przeszłości. Prawdopodobne wydaje się nawet, że pamięć cierpienia kodowana jest w żołądku a nie w głowie. Ta druga bowiem rzadko kiedy głoduje, zwłaszcza u współczesnego konsumenta, karmionego niskiej jakości medialną papką. Aby cokolwiek zrozumieć potrzebny jest właściwy pokarm. To czym karmią media to nędznej jakości informacyjne kalorie, które nie pobudzają neuronów płatów czołowych odpowiedzialnych za analizę i trafne wyciąganie wniosków. To informacyjny fast food, który nie pomaga w podejmowaniu właściwych dla własnego bezpieczeństwa i komfortu decyzji. To junk food, który bardziej funduje huśtawkę nastrojów, niż syci człowieka szukającego zrozumienia. To w końcu toksyny, które spełniają funkcję zasłony dymnej, uniemożliwiającej Kowalskiemu dostrzeżenie tego co tkwi u podłoża bieżących perturbacji gospodarczych.
Nie zdając sobie sprawy z tego, że historia się lubi powtarzać nie umiemy zaakceptować, iż po tłustych latach nadchodzą chude. Od lat. Od dziesięcioleci. Od wieków.
Historia to cykl, którego mechanizm powinien być wykładany na aulach akademickich, a nawet w szkołach. Rzecz nie zmienia się na przestrzeni stuleci. Te same wydarzenia błędy powtarzają się w kółko i na okrągło. I dziś w zasadzie parę kartek z historii, które to dobitnie potwierdzają.
Overend, Gurney and Co. to bank, który w drugiej połowie XIX wieku poszerzył swoją pierwotną działalność (która wymagała znacznej płynności) o długoterminowe inwestowanie. Wszak była to złota era, kiedy pod panowaniem Wiktorii Hanowerskiej Wielka Brytania stała się prawdziwym imperium. Nie łatwo było przejść obojętnie wobec rozwijającej się spektakularnie infrastruktury wyspy. Skuszeni zyskami bankierzy zainwestowali w koleje oraz stocznie, ograniczając swoją płynność. Niestety w pewnym momencie zobowiązania były 4-krotnie większe niż posiadane płynne aktywa. Dalsza działania banku oraz czynniki zewnętrzne nie pozwoliły na wyjście z opresji. Konsekwencja w postaci niewypłacalności zmusiła bank do wstrzymania wypłaty środków w maju 1866 roku. Nastąpił bank run. Ponad 200 instytucji, w tym inne banki, zbankrutowały.
źródło: link
Credit Anstalt to bank austriacki, który powstał w latach rozkwitu wyżej omówionego. Po krachu 1929 instytucja ta dążyła do wzmocnienia swojej sytuacji poprzez skup własnych akcji. W ten sposób nie tylko pozbyła się kapitału, który gwarantował płynność, ale co więcej stanął w obliczu rosnącej tendencji do likwidowania depozytów przez klientów. Na domiar złego "mądre" głowy banku postanowiły spróbować swoich sił w dyscyplinie zwanej spekulacją. Końcówka absolutnie przewidywalna. Niewypłacalność. Miało to miejsce w maju 1931. Panika ogarnęła inne kraje Europy, w tym Polskę i Niemcy.
źródło: link
Przykłady można mnożyć, co pokazuje, że bankructwa banków były, są i z całą pewnością będą. Za wieloma z nich stoi brak płynności, spowodowany lokowaniem kapitału w mało płynne, ryzykowne, nie odzwierciedlające realnej wartości aktywa. A wszystko w imię wzrostu, przez niektórych prostolinijnie określanego mianem chciwości.