Wygląda na to, że sprawy nabierają poważnego obrotu. Na horyzoncie pojawiło się zagrożenie dla gospodarki. I to nie lada, bo głos w całej sprawie zajął sam minister oraz prezes NBP. Ktoś w tym wszystkim musi się jednak bardzo grubo mylić. O co chodzi?
źródło: link
Są dwa rodzaje deflacji. Jedna będąca wynikiem załamania oraz druga będąca w dawnych czasach wynikiem uczciwości i zdrowego rozsądku polityków branych łącznie*. W przypadku tej drugiej sprawa ma się tak, że dla współczesnych polityków jest ona potworna, podczas gdy dla zwykłych obywateli... dobroczynna. Kiedy się więc w jakiś dziwny sposób pojawia, to należy ją oczywiście zabić, zdeptać, wygonić. No i oczywiście opluć. Stąd oznakom deflacji towarzyszą niestety podłe, parszywe i perfidne insynuacje współczesnego systemu ekonomicznego. Zamieszanie, które temu towarzyszy nie jest nowością. Trwa od dekad. Niestety. A nie rozumiejąc pojęć Kowalski daje sobie wciskać kłamliwy medialny kit.
źródło: link
Jak pisał Murray Rothbard...
Zagadnienie pieniądza jest prawdopodobnie najbardziej zawikłanym problemem w ekonomii i dlatego do jego rozpatrzenia niezbędna jest odpowiednia perspektywa. Ponadto pieniądz jest sferą gospodarki, która została najbardziej pogmatwana i naznaczona przez wielowiekowe ingerencje rządu (...) Uważają [ekonomiści] że pieniądz jest czymś szczególnym; za jego podaż musi być odpowiedzialny rząd i rząd musi go poddawać regulacjom. Państwowej kontroli nad pieniądzem nigdy nie traktują jako interwencji na rynku.**
Większość z nas nie tylko nie rozumie natury pieniądza, ale w zgodzie z tym co pisał już dekady temu Rothbard, nie zdajemy sobie sprawy komu rząd służy regulując pieniądz i co jest złego w jego interwencjach.
W chwili obecnej zaczynamy być w poważnych opałach. Rząd przygotowuje się do walki z deflacyjnym potworem...
źródło: link
Co to oznacza? Obniżenie - oczywiście w bardzo odpowiednim momencie - stóp procentowych.
Jedynie wąskiemu gronu Kowalskich wiadomo, że deflacja jest dobra dla większości obywateli. Jej konsekwencją jest spadek cen***, co służy konsumentom. Dlaczego? Dlatego, że pieniądz stając się silniejszym pozwala na nabywanie większej ilości produktów. Innymi słowy, rośnie nasz dobrobyt. Co osiąga rząd obniżając stopy procentowe? Oczywiście unicestwia deflacyjnego potwora, który zieje niskimi cenami i wzrostem dobrobytu. Tyle na temat truizmów.
Na bankier.pl czytamy, że na Węgrzech kończy się deflacja. W jej trakcie:
w porównaniu do lipca 2013 r. mąka potaniała o 14%, cukier o 18,5%, żywność sezonowa o 10,1%, pieczywo o 3,1%, a oleje o 12,4%. Podrożały natomiast sery (7%), wieprzowina (2,8%) i mleko (7,9%), a także alkohol i papierosy (7,3%). Rachunki za prąd okazały się niższe o 11,1%, za gaz o 16,9%, za wodę o 11%, a za energię cieplną o 11,4%.
Co na te "przerażające" dane odpowiedzieli polscy decydenci?
Prezes NBP: Jeśli chodzi o CPI to raczej spojrzałbym, na to co podał urząd statystyczny na Węgrzech. Tam po raz pierwszy inflacja zamieniła się w malutką, ale jednak deflację. Tego nie możemy ignorować. Patrzymy na to i uczymy się żyć z bardzo niską inflacją.
Minister Finansów: Ryzyko deflacji jest bardzo duże, i to w ujęciu rok do roku, bo spadek cen miesiąc do miesiąca często mieliśmy w wakacje. Wszystko wskazuje na to, że deflacja może się przedłużyć poza wakacje.
Minister nie omieszkał dodać, że niska inflacja jest kłopotem, ponieważ utrudnia dostosowania wewnętrzne.
Co przyniesie przyszłość?
źródło: link
Być może niższe ceny****. Krótka to może być jednak radość, ale i krótki smutek ministra.
Jak nie trudno wydedukować możemy się spodziewać walki z nimi. Widać bowiem w przytoczonych wypowiedziach, że rząd i NBP już teraz przygotowują się do walki ze złem jakim są malejące ceny lub jak kto woli dobrobyt. W jaki sposób? Zbliżony do zachodniego...
źródło: link
Sytuacja bieżąca jest zapowiedzią i przygotowywaniem gruntu pod przyszłe działania rządu.
Jest parszywym kłamstwem twierdzenie, że malejące ceny są dla Kowalskiego złe. Wszelkie próby ingerowania w taką podaż pieniądza, która odbiera moc nabywczą gotówce obywateli są atakiem na ich dobrobyt. W standardzie złota rzecz taka nie ma prawa bytu. Dlaczego? Dlatego, że złoto uniemożliwia psucie pieniądza.
Póki ogół nie będzie rozumieć tego zjawiska póty zmiana nadejść nie może.
Jest jeszcze jednak coś jeszcze, o czym większość z nas nie wie...
Deflacja posiada pewną przewagę nad inflacją, o której niewielu już mówi. Ma granice. A inflacja? Oczywiście, że nie ma.
Co więcej, deflacja wbrew pozorom współgra ze złotem...
No i oczywiście jest ohydnym łgarstwem, że spadające w zdrowej deflacji ceny wpływają na takie zmniejszenie naszych dochodów, że zmniejsza się nasz dobrobyt. Oszczerstwo to doprawdy tak podłe jak i nieoczywiste.
O tym wszystkim już niebawem.
* O jakie czasy chodzi? O czasy walki o całkowicie rządową, a nie - choćby w małej części - prywatną bankowość centralną i o standard złota. Przykład polityka? Thomas Jefferson.
** Rothbard, M., Złoto, banki, ludzie. Fijor Publishing, Warszawa 2009, s. 28.
*** Deflację pojmujemy tutaj jako ograniczenie podaży pieniądza, a nie spadek cen.
**** Stawiam na następujący scenariusz: ceny wcale nie będą niższe. Będą umiarkowane, a może nawet delikatnie pójdą w górę. Oficjalne dane będą mówić, że ceny spadły. Wtedy do akcji włączy się RPP. Całość od dziś może potrwać od kilku do kilkunastu długich miesięcy. Hipoteza czysto subiektywna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz