Słynne stwierdzenie Keynesa na temat złota odbiło się tak głośnym echem, że nie tylko więcej osób zna jego określenie żółtego metalu, aniżeli jego samego jako autora tych słów, ale co więcej powiedzenie to pokutuje po dziś dzień.
źródło: link
Krytycy metali w roli pieniądza niezmiennie podtrzymują swoje zdanie o ich "trywialnym charakterze". Niestety.
A niestety, bo krytyka ta wprowadza w błąd. Po pierwsze nadając metalom, zwłaszcza złotu, prymitywnego charakteru. Po wtóre, przypisując papierowej walucie takie zalety jak nowoczesność, umiejętność wspomagania rozwoju gospodarczego i wszelkich innych, które gloryfikują papier jako wynalazek służący ludziom. Cóż... służy ludziom, jednakże jedynie uprzywilejowanej mniejszości. Większości papierowy pieniądz nie służy.
Wróćmy do Keynes'a i przypomnijmy, że nazwał on złoto barbarzyńskim reliktem.
Podczas gdy w swej prostocie złoto jest skrajnie praktyczne, tak dla współczesnego człowieka wydaje się, że dobre jest to co jest skomplikowane. Jest to rzecz jasna iluzja. Keynes wmawiał i przekonywał, że papier jest lepszy niż metal, że pozwala kontrolować procesy gospodarcze, a przez to i sytuacje krytyczne.
Nie mówił jednak, że tracący na wartości pieniądz zmusza nas do spekulacji. Jeśli tzw. pewne inwestycje typu lokaty i obligacje dają mniejszą stopę zwrotu niż wskaźnik inflacji, zaś my sami nie chcemy być stratni to co musimy zrobić? Ryzykować. Każdy inny bowiem sposób inwestowania, którego zyskowność może przekroczyć poziom inflacji naraża nas na ryzyko poniesienia strat. A co jeśli nie chcę inwestować/ryzykować lecz oszczędzać?
Można stracić moc nabywczą swoich pieniędzy albo być ofiarą podłości, głupoty, nikczemności, niegodziwości, łajdactwa i szubrawości gatunku homo politicus. Tu przykład, niestety z naszego własnego podwórka.
źródło: link
W polemice z ofensorami metali, najtrafniejszej riposty udzielić może chyba tylko sam Rothbard:
Żaden inny aspekt wolnego rynku nie stał się obiektem tylu szyderstw i lekceważących uwag, co złoto. Ich autorami są "nowocześni" ekonomiści, zarówno zagorzali etatystyczni keynesiści, jak i uważani za "wolnorynkowców" przedstawiciele szkoły chicagowskiej. Złoto, jeszcze nie tak dawno uchodzące za podstawę i wstępny etap każdego zdrowego systemu monetarnego, jest teraz zwykle nazywane "fetyszem" lub, jak u Keynesa, "barbarzyńskim reliktem". Złoto rzeczywiście jest w pewnym sensie "barbarzyńskim reliktem". Żaden "barbarzyńca" z prawdziwego zdarzenia nie przyjąłby nigdy zapłaty w lipnych papierach czy kredytach bankowych, w których używanie jako pieniądza, my - nowocześni światowcy - daliśmy się wrobić*.
Czy sprzedawać więc metale?
Kto wierzy w papier metali ani nie kupi, ani nie sprzeda, gdyż z dużą dozą prawdopodobieństwa ich nie ma.
Kto ufa mieszance historii, logice oraz niezmienności cech polityków i którymi są głupota oraz lekkomyślność, ten metale najprawdopodobniej jeszcze tylko dokupi. I z całą pewnością nie będzie to oklepane 5% portfela inwestycyjnego**.
Można wreszcie nic nie robić. Jest to jednak niebezpieczne. O ile posiada się pieniądze, o tyle jest się w sferze wpływów systemu. Inflacja działa czy tego chcemy czy nie. Więc albo chronimy kapitał zamieniając go na jakieś aktywa albo dajemy mu tracić siłę nabywczą. Innych opcji nie ma.
* Rothbard, M. N. (2009). Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza. Warszawa: Wydawnictwo Fijorr Publishing Company, s. 129.
** Jest dla mnie całkowitą zagadką skąd się wzięła postawa polegająca na posiadaniu 5% w złocie w swoim portfelu inwestycyjnym. Dlaczego nie 8% lub 12%? Mało tego, jeśli ktoś zakłada wzrost ceny metali to czemu lokuje jedynie 5% swojego kapitału? Jeśli nie przewiduje ich wzrostu to jaki sens w ogóle nabywać metale?
** Jest dla mnie całkowitą zagadką skąd się wzięła postawa polegająca na posiadaniu 5% w złocie w swoim portfelu inwestycyjnym. Dlaczego nie 8% lub 12%? Mało tego, jeśli ktoś zakłada wzrost ceny metali to czemu lokuje jedynie 5% swojego kapitału? Jeśli nie przewiduje ich wzrostu to jaki sens w ogóle nabywać metale?
Ja tam jestem barbarzyńcą i wierzę w metale - inwestowanie w złoto i srebro można uznać za przestarzałe, ale prawda jest taka, że na chwilę obecną nic nie gwarantuje takiego bezpieczeństwa inwestycyjnego jak złoto i srebro. Żadne akcje, lokaty czy Amber Gold... Najbezpieczniej jest od czasu do czasu kupić sobie sztabkę, choćby taką małą: http://inwestycje.mennica.com.pl/sztabka-au9999-heraeus-5g/
OdpowiedzUsuń