Nasz inwestycyjne precjoza możemy schować przed wzrokiem i zasięgiem wszelkiej maści - tj. tak prywatnych jak i instytucjonalnych - złodziejaszków i opryszków na szereg różnych sposobów. Może to być zakopanie w ziemi w ogródku lub na działce; schowanie do skarpety, a tej umiejscowienie na strychu lub piwnicy; włożenie do własnego sejfu wbudowanego w ścianę i zasłoniętego oczywiście nic nie zdradzającym obrazem :)
źródło: link
Są jeszcze inne metody. Dość niekonwencjonalne, będące owocem przemyśleń indywidualnych inwestorów, ale także standardowe, dla wielu utożsamiane z najwyższą formą zabezpieczenia. Chodzi rzecz jasna o skrytki bankowe.
W wydaniu gazety Rzeczpospolita z 22 października 2014 czytamy:
W jednym z banków w Warszawie ukradziono złotą biżuterię wartą ponad 200 tys. zł zdeponowaną w sejfie. Zostały ślady wytrychu, nie było monitoringu w tej części banku. Kogo obciążyć stratą - sprawcy bowiem nie ujęto? (...) Irena B. zawarła z bankiem (jednym z największych w Polsce) umowę najmu skrytki bankowej. Pracowała w jednym z krajów arabskich, przywoziła stamtąd biżuterię, którą składała w skrytce.
- Po roku, otwierając w obecności pracownika banku skrytkę, zauważyła porysowania na zamku i to, że jest znacznie lżejsza (...) Okazało się, że z 2 kg biżuterii zostały drobiazgi. Śledztwo nie ustaliło sprawcy.
Pani Irena podjęła zatem kroki, aby odzyskać równowartość biżuterii. Są Okręgowy uznał, że bank nie zapewnił właściwej ochrony skrytki. Sąd apelacyjny dla odmiany oddalił powództwo, stwierdzając, że bank odpowiada za pieczę nad skrytką, ale zawartość to już całkiem inna sprawa. Zdaniem SA Pani Irena nie udowodniła, że zaniedbanie banku skutkowało szkodą. Nie istniało coś takiego jak spis przedmiotów.
Pomijam fakt, że normalnemu człowiekowi czytając takie historie przewraca się w głowie. Nie ma też sensu rozwodzić się nad patologią systemu, dopuszczaniem się przez jego przedstawicieli do karygodnych błędów logicznych* oraz ich całkowitym brakiem zdrowego rozsądku i poszanowania cudzej własności oraz godności. Zwrócić jednak należy uwagę na to, że sam bank nie poczuwa się AUTOMATYCZNIE do wyrównania strat, za które był odpowiedzialny.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który nakazał SA powtórzenie procesu. Panią Irenę czeka jednak nie lada przeprawa przez gąszcz procedur i czynności prawnych. Będzie musiała ona m.in. udowodnić, że w rzeczywistości zdeponowała swoją biżuterię. W samym jednak pomieszczeniu ze skrytkami, które ma zapewniać dyskrecję nie było kamer. I co teraz?
Prawnicy muszą się wykazać nie lada umiejętnościami, albowiem pełnomocnik:
musi wykazać wysokie prawdopodobieństwo, że powódka miała takie kosztowności i że jest wiarygodna. W tym wypadku prawo oznacza to, co przekona sędziów.
Oby sprawiedliwości stało się zadość**, a czytelników pozostawiam z pytaniem: czy skrytki bankowe NAPRAWDĘ są bezpieczne? I jak się chronić przed takimi sytuacjami?
źródło: link
* Argumentowanie typu, że bank był odpowiedzialny za skrytkę, a nie za jej zawartość przypomina argumentowanie, że gwałciciela można co najwyżej obciążyć winą za zerwanie majtek, ale nie za dalsze plądrowanie.
** Kto wie? Być może powódka zaplanowała również iście przebiegła intrygę, w której próbuje "wykiwać" bank. W tym jednak przypadku wciąż pozostaje kwestia braku kompetencji banku, który dopuścił do prymitywnego niemalże ograbienia skrytki, jako, że zgodnie z materiałem dowodowym sejf został otwarty >wytrychem<.
Widzę tu potencjał do kolejnego bail-in czyli cypryzacji po polsku.
OdpowiedzUsuńNo bo skoro można wykręcić się z ograbienia jednej skrytki to dlaczego niby "nieznani sprawcy" nie mogliby przetrzepać wytrychami wszystkich skrytek? Na pewno znajdują się tam środki, które znacząco poprawiłyby bilans banku.
Powiem więcej - bank wspaniałomyślnie odzyska wszystkie utracone dobra ale... w jednym worku. Właściciele skrytek będą musieli udowadniać które dobra są ich. Kto nie udowodni w odpowiednim (krótkim) terminie - tego dobra przepadną na rzecz banku.
Mógłbym pisać scenariusze :D
Są tu dwie interesujące sprawy. Po pierwsze śmierdzi mi trochę "sprawców nie ustalono" bo:
OdpowiedzUsuńa) w każdym banku jest monitoring więc wiadomo kto wchodzi do pomieszczenia ze skrytkami,
b) domykacz (drugi klucz niezbędny do otwarcia skrytki) mógł mieć tylko pracownik więc krąg podejrzanych się zawęża,
Drugi aspekt sprawy to sam fakt bezpieczeństwa skrytki - włamania się zdarzają tak samo do banków jak i sejfów w prywatnych domach - kwestia tego gdzie jest wyższe ryzyko. Wypadałoby mieć dokumentację fotograficzną zawartości skrytki.
Mam pewne wątpliwości czy dziennikarze opisali w tym artykule wszystko dokładnie i czy czegoś nie pokręcili.
zamek "klienta" otwarto wytrychem, a zamek "banku" oryginalnym kluczem :))) i bank nie widzi problemu, a najlepsze jest to, że skrytka to jak piwnica użyczana sąsiadowi, który może tam wrzucić, co chce :))) i nikogo to nie interesuje :))), czy nie możnaby zwyczajnie raz przy podpisywaniu umowy, sporządzić protokół - inwentaryzację i za każdym razem przy otwieraniu skrytki (w obecności pracownika) potwierdzać pisemnie zgodność protokółu ze stanem faktycznym i ew. korygować go, gdy się coś wyjmie lub doda (koszt znikomy, czasu na to potrzeba dosłownie z trzy minuty), ale widać nie jest to na rękę pewnym osobom ....
UsuńJest jeszcze lepsze rozwiązanie. Przedmioty umieszczać w tzw. bezpiecznych kopertach, które są numerowane. Nie można ich otworzyć bez ich zniszczenia. Takie koperty są wykorzystywane przez banki w transportach gotówki przez firmy ochroniarskie z jednego banku do drugiego. Koszt koperty to 2 zł, więc znikomy. Po zamknięciu koperty wystarczy ją podpisać przez upoważ. pracownika banku i właściciela, a na niej nanieść wartość deklarowaną przez klienta. Zarówno numer koperty, jak i deklarowaną wartość wpisywałoby się na 2 egzempl. protokółu ze wskazaniem, że w sytuacji zagubienia koperty, jej nieupoważnionego otwarcia etc. bank zobowiązany jest pokryć powstałe szkody w pełnej wysokości bez konieczności udowadniania przez klienta kwoty szkody, tego, że były tam konkretne przedmioty o określonej wartości. Za każdym razem, przy otwarciu skrytki, kasety bankowej obecny byłby pracowbnik banku, a klient potwierdzałby na protokółe brak otwarcia koperty, jej uszkodzenia. Więcej tu jest opisywania tego rozwiązania niż czasu, który jest potrzebny na jego praktykowanie, potrzeba na to by każdorazowo dosłownie 3-4 minut, a przeciętny klient odwiedza skrytkę maks 2 razy w roku.
UsuńMożna sprawdzić. Sygnatura akt I CSK 497/13
OdpowiedzUsuńO bezpieczeństwie skrytek bankowych czytałem kiedyś na innym blogu. Bank "zgubił" umowę skrytki przez co klient nie mógł z niej skorzystać: http://samcik.blox.pl/2011/12/Ale-wkolo-jest-wesolo-Bank-prosi-o-zgubienie.html - dwa ostatnie akapity.
OdpowiedzUsuńa ja jestem ciekawa co można w takich skrytkach trzymać, oprócz pieniędzy, biżuterii.
OdpowiedzUsuń