Ostatnimi czasy trwa nasilona "agitacja" dawców kapitału przy jednoczesnej nagonce na metale szlachetne. Cóż, te ostatnie dały w ostatnich latach mocno po kieszeniach.
Co więcej w ostatnich tygodniach spokojnie na giełdzie metali szlachetnych zdecydowanie nie było.
Rodzą się więc pytania: czy nadszedł czas na sprzedaż metali? Czy trzeba przerzucić kapitał w akcje? Czemu krach wieszczony przez Schiffa i Rybińskiego nie nadchodzi?
Co więcej w ostatnich tygodniach spokojnie na giełdzie metali szlachetnych zdecydowanie nie było.
Rodzą się więc pytania: czy nadszedł czas na sprzedaż metali? Czy trzeba przerzucić kapitał w akcje? Czemu krach wieszczony przez Schiffa i Rybińskiego nie nadchodzi?
źródło: link
Skupmy się na faktach.
Zacznijmy od porównania indeksów z metalami. Na początek Dow Jones Industrial oraz S&P vs złoto wyrażane w USD. Wykresy odnoszą się do ostatnich 12 miesięcy:
źródło: www.stooq.pl
Co widzimy? Złoto w plecy o ponad 7%. Dow Jones w górę o prawie 7%, S&P ponad 10% na plusie. Kto ładował kasę we właściwe akcje w NY ten ma dobrze bez dwóch zdań.
Jednakże, czy plucie na złoto z wykorzystaniem argumentu o 7% stracie w ciągu ostatnich 12 miesięcy jest racjonalne? Oczywiście, że nie. Wszelkie dywagacje na temat trendu w oparciu o okres 4 kwartałów są idiotyczne. Takich opinii nie jest na szczęście dużo.
Wiele jest jednak tzw. hejtu w związku ze spadkiem cen metali w ciągu ostatnich 3 lat. Przypomnijmy, 26 kwietnia 2011 roku srebro zostało wycenione na Londyńskim fixingu na 48,70$. Nieźle. Od tego momentu biały metal zjechał o ok. 65%. Ostro. Bardzo ostro.
Złoto 5 i 6 września 2011 na Londyńskim fixingu było wycenione na 1895$. Od tego momentu zleciało do poziomu ok. 1245$, czyli o aż... 34%. Mniej boleśnie niż w przypadku srebra, ale wciąż boli. Gdyby doliczyć marże wynikające z kupowania monet i/lub sztabek u dealera oraz ewentualną odsprzedaż w chwili bieżącej to zrobiłoby się nam coś ok. 40%.
W tym przypadku argumenty są już mocniejsze. Marsz na południe trwa od wielu długich miesięcy i wciąż nie wiadomo czy już się skończył czy nie. Jak to się ma na wykresach?
Porównajmy ostatnie 3 lata dla metali oraz DJ i S&P.
Wiele jest jednak tzw. hejtu w związku ze spadkiem cen metali w ciągu ostatnich 3 lat. Przypomnijmy, 26 kwietnia 2011 roku srebro zostało wycenione na Londyńskim fixingu na 48,70$. Nieźle. Od tego momentu biały metal zjechał o ok. 65%. Ostro. Bardzo ostro.
Złoto 5 i 6 września 2011 na Londyńskim fixingu było wycenione na 1895$. Od tego momentu zleciało do poziomu ok. 1245$, czyli o aż... 34%. Mniej boleśnie niż w przypadku srebra, ale wciąż boli. Gdyby doliczyć marże wynikające z kupowania monet i/lub sztabek u dealera oraz ewentualną odsprzedaż w chwili bieżącej to zrobiłoby się nam coś ok. 40%.
W tym przypadku argumenty są już mocniejsze. Marsz na południe trwa od wielu długich miesięcy i wciąż nie wiadomo czy już się skończył czy nie. Jak to się ma na wykresach?
Porównajmy ostatnie 3 lata dla metali oraz DJ i S&P.
źródło: www.stooq.pl
Wykres wymowny, nie ma się co spierać, że metale zebrały ostre baty. Dodajmy jeszcze nieco goryczy i porównajmy ceny metali w PLN z własnym podwórkiem, a więc WIGem 20.
I znów wstyd. WIG choć szczególnie się nie popisał (okolice 0%) to przynajmniej nie naraził na straty. A metale? Złoto -21% w chwili pisania tekstu. Srebro -46%. Jakby doliczyć marże dealerów przy kupnie i minus od giełdy związany ze sprzedażą w chwili bieżącej zrobi nam się odpowiednio dla złota i srebra -25% oraz -50%.
I co teraz?
Czas na kontrę.
10 lat na podwórku za Atlantykiem i złoto w $:
Role się odwróciły. Złoto netto na grubym plusie: +192,67%. Srebro +135%. DJ to już tylko +68,70%, zaś S&P +75,80%.
Nasze podwórko:
WIG20 +36%. Srebro +129%. Złoto +183%.
Ci, którzy inwestowali pieniądze w metale 10 lat temu zdecydowanie lepiej na tym wyszli niż Ci, którzy pakowali kasę w akcje. To tak z grubsza w uogólnieniu.
No to teraz dla odmiany raz jeszcze cofnijmy się w przeszłość:
I znów akcje górują nad metalami. Choć wszystkie cztery - srebro, złoto, DJ i S&P - wzrosły, tak te dwa ostatnie dały zarobić ewidentnie lepiej.
Wnioski:
#1 Mówiąc o tym czy coś się opłaca czy nie należy mówić w jakim okresie czasu. W przypadku osób, które 3 lata temu nabyły metale nie jest łatwo mówić o stracie nawet 60-70% kapitału. Ciężko też dalej myśleć i mówić o metalach jako bezpiecznych przystaniach. Niby miały chronić, a tymczasem tylko przysporzyły trosk. Ta inwestycja była bolesna.
Podkreślmy jednak, jeśli ktoś kupował z myślą o zarobku na przestrzeni 3 lat zachował się jak spekulant. Jeśli zrobił to dodatkowo nabywając namacalne metale, to znaczy, że nie do końca rozumiał ideę tzw. inwestowania w PM.
Główne założenie inwestowania w złoto i srebro, nawet w przypadku ulokowania pokaźnych w nich środków kilka lat temu, wcale jednak nie traci racji bytu. To, że straciły w ciągu 3 lat nie oznacza, że mają dać tracić w okresie 10 letnim.
W tym przypadku cierpliwość jest kluczem. Otuchy może dodać zrozumienie fundamentów i niuansów rynkowych.
#2 Nie jest tajemnicą, że raz lepiej daje zarobić metal, a raz akcje. Wynika to z cykli. Proste. W bardzo dużym uproszczeniu wyglądają one jak sinusoidy, na których szczytach chciałoby się tylko sprzedawać :)
Nie jest jednak już takie proste, żeby z taką łatwością czytać rynek, w taki sposób aby kapitał przerzucać tylko w te aktywa, które są rosnące. Patrząc na przedostatni wykres widzimy, że najlepiej było mieć w latach '90 kapitał ulokowany na giełdzie. W kolejnej, pierwszej w XXI wieku, dekadzie w metalach. A w kolejnej znów w akcjach (przynajmniej do chwili bieżącej).
Akcje oraz metal to dwa odmienne rodzaje aktywów. Służą innym celom. Oczywiście wszyscy myślimy, że profitom. W przypadku akcji tak, w przypadku metali nie koniecznie. Jeśli ktoś chce podchodzić do metali czysto zarobkowo nie powinien kupować ich w formie namacalnej. Spekulację i zyski nominalne liczone w jednostkach obowiązującej waluty zaczyna się od otwarcia rachunku w domu maklerskim.
Co więcej, w wieku XXI wiele rzeczy uległo drastycznej zmianie, na czele z podażą pieniądza. Jest to fundament wzrostu cen towarów. Można zapytać: skoro podaż rośnie to czemu metale spadają?
Można też zapytać: skoro metale są funkcją wzrostu podaży pieniądza to czy ich ceny nie powinny rosnąć tylko proporcjonalnie do ilości pieniądza? Inwestowanie w nie byłoby wówczas podobne do lokowania środków w lokatach. Żadna to wówczas inwestycja...
Zajmiemy się tym niebawem.
#3 Chcąc wiedzieć czy nadszedł czas na sprzedaż metali, należy wpierw postawić pytanie: w jakim kierunku one teraz zmierzają? Jest to już zabawa w przewidywanie przyszłości... i o tym właśnie w następnym wpisie...
I co teraz?
Czas na kontrę.
10 lat na podwórku za Atlantykiem i złoto w $:
źródło: www.stooq.pl
Role się odwróciły. Złoto netto na grubym plusie: +192,67%. Srebro +135%. DJ to już tylko +68,70%, zaś S&P +75,80%.
Nasze podwórko:
źródło: www.stooq.pl
WIG20 +36%. Srebro +129%. Złoto +183%.
Ci, którzy inwestowali pieniądze w metale 10 lat temu zdecydowanie lepiej na tym wyszli niż Ci, którzy pakowali kasę w akcje. To tak z grubsza w uogólnieniu.
No to teraz dla odmiany raz jeszcze cofnijmy się w przeszłość:
źródło: www.stooq.pl
I znów akcje górują nad metalami. Choć wszystkie cztery - srebro, złoto, DJ i S&P - wzrosły, tak te dwa ostatnie dały zarobić ewidentnie lepiej.
Wnioski:
#1 Mówiąc o tym czy coś się opłaca czy nie należy mówić w jakim okresie czasu. W przypadku osób, które 3 lata temu nabyły metale nie jest łatwo mówić o stracie nawet 60-70% kapitału. Ciężko też dalej myśleć i mówić o metalach jako bezpiecznych przystaniach. Niby miały chronić, a tymczasem tylko przysporzyły trosk. Ta inwestycja była bolesna.
Podkreślmy jednak, jeśli ktoś kupował z myślą o zarobku na przestrzeni 3 lat zachował się jak spekulant. Jeśli zrobił to dodatkowo nabywając namacalne metale, to znaczy, że nie do końca rozumiał ideę tzw. inwestowania w PM.
Główne założenie inwestowania w złoto i srebro, nawet w przypadku ulokowania pokaźnych w nich środków kilka lat temu, wcale jednak nie traci racji bytu. To, że straciły w ciągu 3 lat nie oznacza, że mają dać tracić w okresie 10 letnim.
W tym przypadku cierpliwość jest kluczem. Otuchy może dodać zrozumienie fundamentów i niuansów rynkowych.
#2 Nie jest tajemnicą, że raz lepiej daje zarobić metal, a raz akcje. Wynika to z cykli. Proste. W bardzo dużym uproszczeniu wyglądają one jak sinusoidy, na których szczytach chciałoby się tylko sprzedawać :)
źródło: link
Nie jest jednak już takie proste, żeby z taką łatwością czytać rynek, w taki sposób aby kapitał przerzucać tylko w te aktywa, które są rosnące. Patrząc na przedostatni wykres widzimy, że najlepiej było mieć w latach '90 kapitał ulokowany na giełdzie. W kolejnej, pierwszej w XXI wieku, dekadzie w metalach. A w kolejnej znów w akcjach (przynajmniej do chwili bieżącej).
źródło: www.stooq.pl
Akcje oraz metal to dwa odmienne rodzaje aktywów. Służą innym celom. Oczywiście wszyscy myślimy, że profitom. W przypadku akcji tak, w przypadku metali nie koniecznie. Jeśli ktoś chce podchodzić do metali czysto zarobkowo nie powinien kupować ich w formie namacalnej. Spekulację i zyski nominalne liczone w jednostkach obowiązującej waluty zaczyna się od otwarcia rachunku w domu maklerskim.
Co więcej, w wieku XXI wiele rzeczy uległo drastycznej zmianie, na czele z podażą pieniądza. Jest to fundament wzrostu cen towarów. Można zapytać: skoro podaż rośnie to czemu metale spadają?
Można też zapytać: skoro metale są funkcją wzrostu podaży pieniądza to czy ich ceny nie powinny rosnąć tylko proporcjonalnie do ilości pieniądza? Inwestowanie w nie byłoby wówczas podobne do lokowania środków w lokatach. Żadna to wówczas inwestycja...
Zajmiemy się tym niebawem.
#3 Chcąc wiedzieć czy nadszedł czas na sprzedaż metali, należy wpierw postawić pytanie: w jakim kierunku one teraz zmierzają? Jest to już zabawa w przewidywanie przyszłości... i o tym właśnie w następnym wpisie...
Podstawowe pytanie, które każdy inwestujący czy też tylko kupujący metale szlachetne, powinien sobie zadać to "po co to robię". Czy chcę "zarobić" zwiększając wartość swojego majtku wyrażona w jednostkach papierowej waluty, czy też zabezpieczyć się na okolicznosć trudnych do określenia wariactw polityczno-ekonomicznego establishmentu w przyszłości. Powinien sobie zadać pytanie w jakim horyzoncie czasowym planuję rozliczenie zakupy np. złota. Jeżeli ktoś podchodzi do złota jako spekulant, patrząc na cenę wyrażona w papierowym dolarze i mając horyzont 3 letni to nie będzie spał spokojnie. Jeżeli podejdzie do złota jako do ubezpieczenia na życie i dożycie z zachowaniem wartości kapitału w horyzoncie 25 lat, to nie będzie miał problemu.
OdpowiedzUsuńA czy to się jeszcze w ogóle opłaca? Proszę o opinie ludzi którzy są w temacie
OdpowiedzUsuń