W prawdzie niewiele mamy wspólnego z Wenezuelą, ale zdecydowanie warto by było gdybym nasi politycy mieli tyle charyzmy i odwagi co Hugo Chavez. I nie mówimy tu o jego szczeremu wstawiennictwu za ubogimi, budowaniem równych szans dla wszystkich ludzi, a przez to redukcję podziałów społecznych, dbaniem o zasoby kraju i budowanie jego silnej pozycji na arenie międzynarodowej w sposób asertywny i zdecydowany, krytyce stronniczości mediów czy kontrowersji wokół instytucji kościoła (choć chwalilibyśmy sobie takich polityków w naszym kraju). Mówimy tu o odwadze do wyegzekwowania należnego Wenezueli złota, które było przechowywane w obcych krajach. Hugo Chavez pokazuje, że nie boi się zagrożeń płynących z USA, którym przenoszenie środka ciężkości systemu monetarnego z dolara na złoto jest wyjątkowo niewygodne. I nie ma znaczenia czy jest to Wenezuela, Iran czy choćby Polska. Tyle, że w tym ostatnim kraju zdecydowanej postawy, mającej na celu ochronę obywateli rodzimych raczej nie zobaczymy.
źródło: link
Tutaj można poczytać o losach polskiego złota. Staramy się dokonywać obiektywnego oglądu sytuacji i nie oceniać postępowania polityków, ale w czasach kiedy największy od 80 lat kryzys wisi w powietrzu nasi przedstawiciele wydają się postępować tak jakby kierował nimi strach przed innymi krajami. Nie wystarczy, że nasza polityka monetarna odbywa się pod dyktando systemu opartego na długu to jeszcze nikt nie kwapi się aby coś z tym zrobić. Słyszymy tylko hasła "dobro ogólne", "ochrona obywateli Unii Europejskiej", "dbanie o Eurostrefę", itd. Jest kpiną i obelgą wobec polskich obywateli, że złoto, które może być niebawem kręgosłupem naszej gospodarki (jak i każdego innego kraju po załamaniu się obecnego sytemu), nie tylko nie jest obecne w naszym kraju, ale dodatkowo nic nie wskazuje, że to się zmieni.
Serce wręcz boli kiedy widzimy, że nasi politycy kłócą się o najróżniejsze sprawy powołując dziesiątki komisji, uchwalając ustawy absolutnie niepriorytetowe i wymyślając kolejne podatki, które w gruncie rzeczy zabijają gospodarkę zamiast ją wspierać. I choć politycy głośno mówią, że należy ożywiać gospodarkę, to zakrawa to na kabaret, gdyż pokazuje to, że nie znają podstaw ekonomii. Ściślej rzecz biorąc...
Efektywny ekonomiczny popyt wymaga nie samej tylko potrzeby, ale odpowiedniej siły nabywczej (...) ale nawet jeśli uporamy się z tym punktem możliwy jest inny błąd i "rozbijacze szyb" zazwyczaj rzucają się nań. Myślą oni o "sile nabywczej" wyłącznie w kategoriach pieniężnych. Dziś pieniądze można wydrukować
(Hazlitt, 1993, Ekonomia w jednej lekcji, Kraków:Signum)
Jak mamy więc pobudzać naszą gospodarkę skoro nie mamy siły nabywczej? Banknoty w pewnym momencie przestają mieć siłą nabywczą jeśli nie mają pokrycia w namacalnym "bogactwie", np. złocie. Więc jak w czasie kryzysu mamy ożywić gospodarkę nie mając narzędzia, które na to pozwala? Dlaczego nasi politycy nie chcą tego zrobić?
Miało nie być politycznie, ale być musi... w naszym kraju brakuje Piłsudskiego, obywatela odważnego, zdecydowanego i charyzmatycznego. Wenezuela ma Chaveza, my nie mamy nikogo. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że jeśli takowego przywódcy mieć nie będziemy to biada Polakom.