Połowa stycznia już za nami. Jak do tej pory nie wydarzyło się nic co by zwiastowało zażegnanie kryzysu. Wręcz przeciwnie, dolar się umacnia, złotówka słabnie, złoto idzie do góry, inflacja i bezrobocie podobnie. Suma sumarum zbierze to ostatecznie swoje żniwo.
żródło: link
Przyczyn jest mnóstwo. A to spekulanci, a to Grecy i Włosi, a to politycy poprzednich kadencji, a to brak reform, itd. Umysł człowieka jest absolutnym mistrzem w szukaniu win, więc nie ma problemu ze znalezieniem kozła ofiarnego. Ale co z tego, kiedy nas interesuje meritum...
Całą kryzysową sytuację można sprowadzić do... DŁUGU. Cały system opiera się bowiem na drukowaniu pieniądza przez bank centralny (w naszym kraju funkcję tą pełni NBP), który po wyemitowaniu pewnej ilości pieniądza pożycza je bankom komercyjnym. Te ostatnie z kolei żyją dzięki temu, że mogą pożyczać pieniądze od banku centralnego, a następnie robić to samo względem klientów. Zwiększanie podaży pieniądza pozwala więc: (1) żyć bankom, które zarabiają na udzielaniu kredytów; (2) utrzymywać iluzję wzrostu gospodarczego mierzonego w oparciu o pieniądze, których podaż się nieustannie zwiększa, a przez to podnosi ceny produktów i usług; (3) osłabiać wartość waluty, co z kolei pozwala na "ucieczkę" przed spłatą długu.
U zarania dziejów bank pełnił funkcję skarbca. Osoby, które oszczędzały pieniądze zanosiły swoje pieniądze i umieszczały je w depozycie na procent. Bank miał prawo te pieniądze pożyczyć komuś innemu, również na procent. Był on jednak bardzo wysoki. Jeśli nikt nie złożył depozytu bank nie mógł zarabiać na pożyczaniu pieniędzy. Zjawisko inflacji nie było wówczas znane. A dziś? Każdy bank może pożyczyć tyle pieniędzy od banku centralnego ile chce. Czyniąc to podnosi podaż pieniądza, który trafia później na rynek, a tym samym przyczynia się do wzrostu cen. Nieświadomy tego szary Kowalski słucha dziennika i myśli: "No tak, mamy coraz więcej pieniędzy, a więc gospodarka się kręci i rośnie dobrobyt. To jest wspaniałe. Liczby przecież nie kłamią. MAMY CORAZ WIĘCEJ PIENIĘDZY"
Coraz więcej pieniędzy, które nie mają pokrycia. Po chwili zadumy Kowalski zadaje sobie jednak pytanie: "Zaraz, zaraz... skoro mamy coraz więcej pieniędzy, to dlaczego starcza mi na coraz mniej? W prawdzie dostałem podwyżkę 100zł, ale żyjąc dalej dokładnie w ten sam sposób pensja przestaje być wystarczająca na moje potrzeby".
Długi państw temat rzeka. Jedno co warto wiedzieć, to że w większości przypadków rosnący dług prowadził do bankructwa. A jeśli politykom udawało się wyprowadzić Państwo z takiej sytuacji to i tak komuś musiało się dostać. Komu dostanie się tym razem? Czas pokaże, choć historia mówi, że z reguły najwięcej konsekwencji odczuwają prości obywatele. A na "osłodę" wykres bankructw Państw. Tak dla świadomości obywatela, że dla polityka bankructwo to wcale nic trudnego...
źródło: link