Istnieją dwie metody prognozowania cen. Jedna z nich opiera się na założeniu, że ceny na rynkach ukazują bieżącą sytuację w gospodarce. Drugie z podejść zakłada, że większość bieżących i oczekiwanych informacji, które dotyczą sytuacji gospodarczej jest już zdyskontowana przez ceny rynkowe.
źródło: link
Naszego Kowalskiego nie do końca interesuje być może, która z metod ma lepsze wzięcie bądź efektywność. Interesują go ceny metali, w które chce inwestować. Szuka dołka, czy choćby informacji, która upewni go, że bieżąca sytuacja nie jest zwiastunem bańki na metalach. A to czy bieżące ceny są skutkiem czy dopiero przyczyną nie odgrywa większej roli. Co więc taką rolę może odgrywać przy snuciu prognozy na 2012 rok?
Cóż... grunt to bazować na informacjach, które są pewne. A pewne jest to, że:
1. Politycy wciąż wierzą, że uratują nas przed kryzysem, pomimo, że długi krajów zachodnich wciąż rosną.
2. Inwestorzy potrafią zarabiać nawet na spadkach, a więc są osoby, którym kryzys daje okazję do zarobku.
3. Historia pokazuje, że w podobnych sytuacjach dochodzi do załamania.
Ad. 1. Przed nami kolejne szczyty, które mają niejako na celu uratowanie strefy Euro. Problemem są rosnące długi Państw zachodnich. I o dziwo nikt nie zadaje głośno pytania: "Jak mamy spłacić długi skoro wciąż zaciągamy kolejne?"
Jedynym racjonalnym stwierdzeniem na jakie mógłby się zdobyć polityk, a i pokrywającym się z prawdą jest: "To my politycy ustaliliśmy istnienie takiego systemu, a już na pewno go podtrzymujemy. Pieniędzy wydaliśmy zbyt dużo, a w połączeniu z istniejącym systemem monetarnym daje to nie dający się spłacić dług. Jesteśmy spaleni, przygotujmy się na kryzys".
W prawdzie pojawił się już taki polityk, ale w pojedynkę nie wydaje się, aby mógł coś zdziałać. Gdyby powiedziało to wielu, sytuacja doprawdy mogła by zrobić się niespokojna...
Krótko: długi rosną i nie wiele wskazuje, że da się je spłacić. Grecja już jest bankrutem. Czekamy na kolejnych.
Ad. 2. Jeśli rynek się załamie, a zdaniem wielu tak właśnie będzie, pewna grupa inwestorów zarobi na tym potężne pieniądze. Mówi się, że rynek idzie do góry po schodach, zaś zmierza w dół windą. Osoby, które zarabiają na tzw. spadkach mogą dzięki temu znacznie szybciej zarobić mnóstwo pieniędzy niż w przypadku rynku rosnącego.
Krótko: istnieją osoby, które liczą na załamanie rynku w obliczu bieżącej sytuacji, ponieważ dobrze na tym zarobią. Kiedy rynki finansowe pękają, metale potrafią iść w tego następstwie górę.
Ad. 3. Kiedy dany kraj jest zadłużony po uszy, ma 2 wyjścia: bankructwo albo wywołanie hiperinflacji. Aby polityk wziął na siebie odpowiedzialność za ogłoszenie bankructwa musi mieć prawdziwą siłę charakteru oraz świadomość, że kończy w ten sposób karierę w polityce. Nie liczmy więc na taki scenariusz. Hiperinflacja jest jak najbardziej prawdopodobna. Dlaczego? Dlatego, że: (1) nie rozumienie tego zjawiska przez większość społeczeństwa pozwala politykom na wmawianie, że została ona wywołana przez spekulację, kryzys globalny i inne rzeczy, które kompletnie nie mają z tym powiązania; (2) pozwala na "spłatę" długu w mgnieniu oka; (3) historia się lubi powtarzać.
Krótko: przykładów jest mnóstwo. Jeden z bardziej znanych to hiperinflacja Republiki Weimarskiej, która po zakończeniu I wojny światowej musiała spłacić potężne długi, a chcąc przed nimi uciec wywołała hiperinflację.
Jak więc będzie ze srebrem i złotem w 2012? W prawdzie potaniały one wyraźnie ostatnio, ale skoro są one bezpieczną przystanią wobec słabnących walut, to jeśli kryzys nie zostanie zażegnany przez polityków, droga na północ jest przed nimi otwarta.